Dawid Rydzek: W jakim stopniu za "Contagion - Epidemię strachu" odpowiadają ludzie filmu, a w jakim ludzie nauki?
Prof. Tracey McNamara (specjalistka w dziedzinie chorób odzwierzęcych i wykładowca Western University of Health Sciences w Kalifornii): Ja oczywiście nie odpowiadałam za scenariusz, byłam jedynie członkiem grupy naukowców, która doradzała filmowcom. Poszukiwano ludzi, którzy odkryli wirusa Zachodniego Nilu w Nowym Jorku w 1999 roku i na własne oczy widzieli, co się dzieje w momencie, gdy pojawia się nowy wirus, jak ludzie chorują, bo nie mają wyrobionej odporności, jak wszystkie instytucje muszą ze sobą współpracować.
Kluczowe było też w moim wypadku to, że wirus Zachodniego Nilu miał charakter odzwierzęcy - zarówno w Stanach, jak i w Afryce, gdzie stwierdzono go po raz pierwszy już dekady temu - przenoszony był przez komary. W 1999 roku musieliśmy pogodzić się z tym, że nasz kraj nie był wystarczająco przygotowany na chorobę, która przenosi się z gatunku na gatunek. Od dawna nie było to u nas problemem.
Ian Lipkin z Uniwersytetu Columbia, który sekwencjonował wirusa Zachodniego Nilu, był na planie produkcji, ja byłam tylko na premierze. Tam udało mi się poznać Matta Damona, co za każdym razem, jak o tym myślę, wywołuje u mnie przyspieszone bicie serca (śmiech). Wielu naukowców było w to zaangażowanych i naprawdę filmowcy nas słuchali. Ciekawie teraz patrzeć na to, jak film w chwili, gdy rozmawiamy, cieszy się większą popularnością, niż gdy wchodził do kin.