Podrobione kosmetyki, zabawki erotyczne, poduszki do masażu z materiałami wybuchowymi domowej roboty, Rosjanin o pseudonimie Wojownik i tajne hasło "Mary". To - jak pisze Reuters - kluczowe elementy rosyjskiego planu sabotażowego w Europie. Planu, który stanowił zaledwie "próbę generalną" przed poważniejszą akcją. Agencja ujawnia szczegóły śledztwa w tej sprawie.
Agencja Reutera po raz pierwszy ujawniła w czwartek kulisy śledztwa dotyczącego detonacji samozapalnych przesyłek i spowodowanych tym pożarów w magazynach kurierskich na terenie Wielkiej Brytanii, Niemiec i Polski latem 2024 roku. Powołując się na źródło w polskich służbach zaznajomione ze śledztwem oraz rozmowy z wieloma funkcjonariuszami europejskich służb bezpieczeństwa, Reuters przekazał, że o działania te podejrzewana jest Moskwa.
>> Pożary paczek w magazynach firm logistycznych w Europie. Siewiera: to sprawy niebezpieczne <<
Jak dochodziło do wybuchów
"Poduszki, umieszczone w paczkach z kosmetykami i sex-zabawkami, zawierały ładunki zapalające domowej roboty, wykonane z mieszanki substancji chemicznych, w tym wysoce reaktywnego magnezu" - opisuje Reuters, powołując się na źródło zbliżone do polskich organów śledczych.
Według źródła, do zapłonu doprowadzano za pomocą czasowych zapalników, pochodzących z tanich chińskich gadżetów elektronicznych służących do śledzenia zgubionych rzeczy. Siłę wybuchu dodatkowo potęgowały przypominające kosmetyki tubki, które wypełnione były łatwopalnym żelem, zawierającym w składzie m.in. nitrometan (palny i wybuchowy związek chemiczny, używany jako składnik paliw lotniczych czy rakietowych).
- Postępowanie w tej sprawie dotyczy działalności przestępczej, inspirowanej przez rosyjską GRU (wywiad wojskowy - red.) - powiedział informator Reutersa.
To miała być zaledwie "próba generalna"
O sprawie "wybuchowych paczek" poinformowali w październiku ubiegłego roku szefowie europejskich służb bezpieczeństwa, uznając to za część rosyjskiej wojny hybrydowej, mającej na celu destabilizację państw wspierających Ukrainę. Reuters przypomina, że w swoich działaniach sabotażowych Moskwa stosuje głównie taktykę podpaleń i cyberataków.
CZYTAJ TEŻ: O włos od tragedii lotniczej. Paczka zapaliła się jeszcze w magazynie
Według europejskich służb przesyłki kurierskie, których eksplozja wywołała pożary w magazynach, stanowiły zaledwie "próbę generalną" przed znacznie poważniejszą akcją sabotażową Moskwy w przyszłości. Docelowy rosyjski plan miał zakładać detonację paczek na pokładzie samolotów towarowych lecących z Europy do USA i Kanady.
Reuters cytuje wypowiedź Nicu Popescu - byłego szefa MSZ Mołdawii, a obecnie eksperta think tanku Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych - który powiedział, że wraz z wybuchem wojny w Ukrainie rosyjskie ataki sabotażowe "nasiliły się, stały się częstsze i poważniejsze". Ostrzegł, że takie działania Moskwy "stwarzają ryzyko dla obywateli całej Unii Europejskiej".
Kreml odrzucił oskarżenia o udział Rosji w wybuchach. - Nic o tym nie wiemy - powiedział Reutersowi Dmitrij Pieskow. Przekonywał, że takie zarzuty to "przejaw ślepej rusofobii".
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Przechwycono czwartą przesyłkę
Do detonacji paczek doszło 19, 20 i 21 lipca w brytyjskim mieście Birmingham, w Lipsku w Niemczech oraz w pobliżu Warszawy.
Dwóch rozmówców agencji w europejskich służbach stwierdziło, że polski przypadek był typowy dla metod działania rosyjskiego wywiadu. Funkcjonariusze zauważyli, że rosyjscy pośrednicy często rekrutują lokalnych przestępców do realizacji swoich planów. Udzielają im podstawowych instrukcji za pośrednictwem komunikatora Telegram i płacąc za wykonanie każdego powierzonego zadania do kilku tysięcy euro.
Jak pisze Reuters, polskie śledztwo opiera się na zeznaniach co najmniej pięciu podejrzanych członków domniemanej grupy sabotażowej, a także na ustaleniach służb bezpieczeństwa.
Prokuratura Krajowa poinformowała Reutersa, że śledczym udało się przejąć czwartą paczkę, która nie eksplodowała w jednym z warszawskich składów. To pozwoliło im zbadać jej zawartość w stanie nienaruszonym.
Polecenia od "Wojownika", spotkanie w parku i tajne hasło "Mary"
"Polscy śledczy twierdzą, że Ukrainiec o imieniu Władysław D., mieszkający w południowej Polsce, odegrał kluczową rolę w europejskiej próbie generalnej, działając zgodnie z instrukcjami otrzymanymi na Telegramie od agenta GRU, którego znał jedynie pod pseudonimem Wojownik" - podaje Reuters, powołując się na źródło.
Agencja opisuje dalej, że 18 lipca ten 27-letni mężczyzna udał się samochodem ze swojego domu w Katowicach do litewskiego miasta Kowno. Tam z bagażnika innego zaparkowanego auta zabrał ponad tuzin przedmiotów. Następnie udał się do Wilna. Tam przygotował cztery paczki - w każdej z nich była poduszka do masażu, kilka tubek fałszywych kosmetyków i zabawki erotyczne.
Przed zaklejeniem pakunków, nacisnął dwa znajdujące się na gadżetach przyciski, aby aktywować mechanizmy detonacji z wyprzedzeniem. Jak wyjaśniał informator, przedmioty będące zawartością paczki pozwalały na ustawienie czasu samowyzwalania od kilku sekund do nawet kilku miesięcy do przodu.
Dzień później, 19 lipca, Władysław D. przekazał owe paczki mężczyźnie w parku w Wilnie, który użył w rozmowie z nim hasła "Mary". Przesyłki zostały nadane z litewskiej stolicy jeszcze tego samego dnia.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Władysław D. został aresztowany w Polsce na początku sierpnia i oskarżony m.in. o dokonywanie aktów terrorystycznych na rzecz rosyjskiego wywiadu. W styczniu sąd przedłużył mu areszt do maja. Śledztwo jest kontynuowane.
Prokuratura Krajowa poinformowała agencję Reutera, że podejrzany zaprzeczył zarzutom, w tym pracy na rzecz zagranicznego wywiadu i przedstawił "obszerne wyjaśnienia". Według źródła podejrzany powiedział śledczym, że został przedstawiony "Wojownikowi" przez znajomego i że komunikowali się oni wyłącznie za pośrednictwem Telegrama.
Nie koniec zatrzymań
Polscy prokuratorzy - informuje Reuters - oskarżają również 44-letniego obywatela Rosji Aleksandra B., o przynależność do tej samej grupy, co Władysław D.
Jego zadaniem było utorowanie drogi do ataków na samoloty transportowe lecące do Ameryki Północnej, poprzez organizowanie wysyłek butów i odzieży z Warszawy do Waszyngtonu i Ottawy. Miał zbierać informacje o metodach i terminach dostaw takich wysyłek.
Agencja przypomniała, że mężczyzna został zatrzymany na terenie Bośni i Hercegowiny, a Polska wystąpiła o ekstradycję. Po zatrzymaniu w styczniu w Sarajewie przekonywał, że nie ma wiedzy ani nie brał udziału w żadnym spisku mającym na celu przeprowadzanie ataków na magazyny lub samoloty transportowe.
Aleksander B. został deportowany do Polski w lutym tego roku. Zaprzeczył on postawionym mu zarzutom, w tym pracy na rzecz obcego wywiadu.
Rzecznik prasowy ministra spraw wewnętrznych i administracji Jacek Dobrzyński opublikował w lutym zdjęcia deportowanego Aleksandra B., choć jego nazwisko wprost nie padło w komunikacie.
Autorka/Autor: momo, akr/ads
Źródło: Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jacek Dobrzyński/X