Niemcy ostrzegają przed zagadkowymi paczkami. Jedna omal nie doprowadziła do katastrofy

Źródło:
Reuters, Daily Mail, Deutsche Welle
Berlin na nagraniach archiwalnych
Berlin na nagraniach archiwalnychArchiwum Reuters
wideo 2/6
Berlin na nagraniach archiwalnychArchiwum Reuters

Niemcy badają sprawy tajemniczych pożarów, do których doszło w tym roku - poinformował we wtorek prokurator generalny kraju. Chodzi o pożary spowodowane przez ukryte w paczkach urządzenia zapalające. Do jednego z nich doszło w magazynie w Lipsku. Według szefa kontrwywiadu tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności udało się uniknąć katastrofy lotniczej.

W sierpniu niemieckie służby ostrzegły firmy logistyczne i lotnicze, a także stowarzyszenia biznesowe, że ​​w obiegu mogą znajdować się niebezpieczne przesyłki. Komunikat taki pojawił się po tym, jak doszło do kilku incydentów związanych z zapalającymi się paczkami. Służby przekazały, że otrzymały informacje o "wysłanych przez osoby prywatne z Europy przesyłkach, które zapaliły się w trakcie transportu w kilku krajach europejskich".

Ostrzeżenie mówiło o "niekonwencjonalnych urządzeniach zapalających", wysyłanych za pośrednictwem dostawców usług przewozowych. "Na podstawie obecnego stanu rzeczy można założyć, że niekonwencjonalne urządzenia zapalające zostały wysłane celowo, aby wyrządzić szkodę firmom świadczącym usługi przewozowe i innej infrastrukturze logistycznej" - napisano w ostrzeżeniu. Według służb, paczki zawierały urządzenia elektroniczne i pojemniki z płynami.

We wtorek prokurator generalny Niemiec poinformował, że śledczy badają sprawy kilku pożarów spowodowanych zagadkowymi paczkami, do jakich doszło wcześnej w tym roku.

O włos od tragedii lotniczej. Paczka zapaliła się jeszcze w magazynie

W poniedziałek szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) Thomas Haldenwang powiedział na przesłuchaniu w komisji parlamentarnej, że Niemcy były o włos od katastrofy lotniczej, gdy samozapłonowi uległa jedna z przesyłek transportowanych drogą lotniczą.

Wyjaśniał, że tragedii udało się uniknąć, gdyż pakunek zapalił się jeszcze na ziemi - w centrum logistycznym firmy spedycyjnej DHL w Lipsku, a nie na pokładzie maszyny, jak prawdopodobnie planowano. Jak dodał, stało się tak tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności i opóźnieniom lotów. Gdyby do pożaru doszło w trakcie lotu, "doszłoby do katastrofy lotniczej" - stwierdził Haldenwang. Nie powiedział, czy był to samolot transportowy czy pasażerski.

Według medialnych doniesień, do zdarzenia doszło w lipcu tego roku. Od paczki zapalił się cały kontener towarowy z innymi przesyłkami, ale pożar został szybko ugaszony. Nadal nie jest jasne, kto stał za atakiem.

Podczas tego samego przesłuchania parlamentarnego Haldenwang wskazał na znaczny wzrost rosyjskich działań szpiegowskich i sabotażowych w Niemczech. Ocenił, że aktywność Kremla "naraża życie ludzi" oraz wpływa na "wszystkie obszary (życia - red.) naszego wolnego społeczeństwa".

Biuro prokuratora generalnego odmówiło komentarza na temat możliwych powiązań tego typu sytuacji z działaniami Rosji. Przekonywało, że nie może udzielić żadnych informacji ze względu na trwający charakter śledztwa w sprawie "próby podpalenia".

"DHL stosuje surowe środki bezpieczeństwa". Oświadczenie firmy

Firma spedycyjna DHL, do której należy magazyn w Lipsku, poinformowała, że ​​jest świadoma dwóch takich incydentów w ramach swojej sieci. Przekazała też, że w związku z trwającymi dochodzeniami podjęła w kilku krajach europejskich działania mające na celu ochronę sieci, pracowników i obiektów, a także przesyłek klientów.

"DHL stosuje surowe środki bezpieczeństwa w ramach całej swojej globalnej sieci i działa w pełnej zgodności ze wszystkimi obowiązującymi przepisami, regulacjami i procedurami dotyczącymi bezpieczeństwa transportu" - poinformowała firma w oświadczeniu.

Autorka/Autor:akr/kg

Źródło: Reuters, Daily Mail, Deutsche Welle

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock