Płonąca ciężarówka pod Warszawą, groźne pożary w magazynie w Wielkiej Brytanii i na lotnisku w Niemczech to - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - rosyjska dywersja. W czterech wysłanych paczkach miała być elektryczna poduszka do masażu, kosmetyki i erotyczne gadżety. Jedna z tych paczek zapaliła się w naczepie ciężarówki w Jabłonowie (Mazowieckie). Prokuratura Krajowa wydała w piątek po południu komunikat w tej sprawie.
Aresztowane są cztery osoby zaangażowane w działalność grupy sabotażowo-dywersyjnej o charakterze międzynarodowym, która nadawała przesyłki. Dwie kolejne są poszukiwane - informują śledczy.
Cztery osoby aresztowane
Jak przekazała prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska z PK, śledztwo dotyczy udziału w Polsce oraz innych krajach UE "w działalności obcego wywiadu poprzez dokonywanie aktów sabotażu polegających na uszkadzaniu obiektów przemysłowych oraz infrastruktury krytycznej w postaci lotnisk, samolotów i pojazdów oraz inicjowaniu pożarów za pomocą paczek kurierskich z samozapłonem".
Zobacz też: Coraz więcej "działań terrorystycznych" Rosji w Polsce i u naszych sojuszników. Komunikat służb
- Ponadto celem grupy było testowanie kanału transferu dla tego rodzaju przesyłek, które finalnie miały zostać wysłane do Stanów Zjednoczonych Ameryki oraz Kanady - zaznaczyła prok. Calów-Jaszewska.
Postawione zarzuty odnoszą się m.in. do przepisu Kodeksu karnego mówiącego, że "kto, biorąc udział w działalności obcego wywiadu albo działając na jego rzecz, dokonuje dywersji, sabotażu lub dopuszcza się przestępstwa o charakterze terrorystycznym, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10 albo karze dożywotniego pozbawienia wolności".
Śledztwo prowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji PK w Warszawie wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wszczęte w sierpniu postępowanie prowadzone jest także we współpracy z Urzędem Lotnictwa Cywilnego.
Elektryczna poduszka i pożary
O sprawie napisała w piątek "Gazeta Wyborcza", zaznaczając, że poznała pierwsze ustalenia śledztwa prowadzonego od trzech miesięcy przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz mazowiecki wydział Prokuratury Krajowej, który specjalizuje się w ściganiu rosyjskich szpiegów i dywersantów.
"To najgroźniejszy ujawniony w Polsce przykład rosyjskiej dywersji. Rosyjski sabotaż wszedł w nową fazę. Mówimy już nie o podpalaniu sklepów czy fabryk, ale o sprowadzeniu ryzyka katastrofy lotniczej" - mówili informatorzy "GW".
"Elektryczna poduszka do masażu produkcji chińskiej, kosmetyki i erotyczne gadżety - zawartość czterech paczek nadanych w połowie lipca 2024 r. w Wilnie nie wyglądała podejrzanie. Dwie paczki przeszły szczegółową kontrolę na lotniskach, pracownicy skanowali je i otwierali. Nie odkryli zapalnika czasowego ukrytego w poduszce oraz łatwopalnej substancji w kosmetykach" - napisała wcześniej "Gazeta Wyborcza".
Dziennik opisuje, że 21 lipca 2024 roku w bazie firmy transportowej, która pracuje dla koncernu kurierskiego DPD w Jabłonowie pod Warszawą, wybuchł pożar. Dodaje, że płonął ładunek w naczepie tira, a lokalna policja zaczęła prowadzić rutynowe dochodzenie.
"GW" wskazuje, że dzień wcześniej, 20 lipca, na lotnisku w Lipsku zapalił się kontener z przesyłkami, który za chwilę miał się znaleźć w ładowni samolotu cargo firmy kurierskiej DHL.
Jak opisuje "GW", zanim paczka, od której zaczął się pożar na lotnisku, trafiła do kontenera, pracownicy prześwietlili ją skanerem. "Potem otworzyli ją i sfotografowali. W środku była czarna poduszka-masażer, tubki z kosmetykami i dwa erotyczne gadżety" - czytamy.
Szef niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji Thomas Haldenwang mówił, iż "szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że paczka zapaliła się na ziemi, a nie podczas lotu".
"Paczki nadano w Wilnie"
Z kolei 22 lipca, dwa dni po pożarze w Lipsku i dzień po pożarze w Jabłonowie pod Warszawą, wybuchł następny pożar - w bazie firmy transportowej DHL w Birmingham w Wielkiej Brytanii. Jak zaznacza "GW", zawartość miała być ta sama, czyli masażer chińskiej produkcji i kosmetyki w tubkach.
"GW" wskazuje, że jest jeszcze jedna paczka, która jako jedyna się nie zapaliła. Mieli ją przechwycić policjanci z komendy stołecznej oraz funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
"Wyborcza" opisuje, że eksperci badający wspomnianą paczkę znaleźli w poduszce "zapalnik czasowy (sterowany zegarem, który uruchomiono przed nadaniem przesyłki), a w tubkach - zamiast kosmetyków - łatwopalną substancję".
Jak pisze, śledztwo powierzono prokuratorowi Arturowi Kaznowskiemu z mazowieckiego wydziału Prokuratury Krajowej, który, wspierany przez funkcjonariuszy ABW, "ustala, że wszystkie cztery paczki nadano w Wilnie w połowie lipca". "GW" dodaje, że dwie paczki miały dotrzeć drogą lotniczą do Wielkiej Brytanii, a dwie do Warszawy. "To jedna z tych paczek zapaliła się w naczepie ciężarówki w Jabłonowie" - wskazuje.
Według "Wyborczej", ABW sprawdziła dane adresatów, ale miało się okazać, że takie adresy nie istnieją w stolicy.
"GW" cytuje swoich informatorów, którzy twierdzą, że "najpewniej chodziło właśnie o to, żeby zapaliły się w magazynie firmy kurierskiej lub w czasie transportu".
"Rosyjskie służby przekraczają kolejne granice"
CZYTAJ TEŻ: Tak rosyjski wywiad znajduje podpalaczy. Co się mogło stać we Wrocławiu? Dokumenty ze śledztwa
Informatorzy "Gazety Wyborczej" twierdzą, że "rosyjskie służby przekraczają kolejne granice". Według nich sprawa poduszek "powiela schemat działania rosyjskiego wywiadu". "Młodzi mężczyźni, często z kryminalną przeszłością, szukający szybkiego zarobku, są werbowani na Telegramie do akcji sabotażowych" - pisze "GW".
Dodaje, że "mogą nie wiedzieć, dla kogo tak naprawdę pracują, bo kontaktują się wyłącznie z pośrednikami". "W rzeczywistości operacją z terenu Rosji zarządzają oficerowie rosyjskiego wywiadu" - wskazuje.
"Wyborcza" pisze, że polscy śledczy współpracują ze służbami specjalnymi Litwy, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Według jej ustaleń w planach jest powołanie międzynarodowego zespołu śledczego. Mają trwać nad tym prace. Źródła gazety podkreślają, że sprawa jest niezwykle poważna.
ZOBACZ TAKŻE: Decyzja MSZ w sprawie rosyjskiego konsulatu. Sikorski: nie można wykluczyć wydalenia ambasadora
Źródło: PAP, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock