"WSJ": Nowe "pole bitwy". Celem telefony żołnierzy

[object Object]
Na nagraniu żołnierze międzynarodowej grupy bojowej NATO w PolsceUS Army
wideo 2/6

Rosja rozpoczęła kampanię wymierzoną w telefony komórkowe żołnierzy NATO - twierdzi "Wall Street Journal". Celem, jak piszą Amerykanie, jest pozyskanie informacji operacyjnych, danych dotyczących liczebności oddziałów, a także możliwości zastraszenia samych żołnierzy.

"WSJ" w artykule powołuje się na źródła w kręgach rządowych oraz wojskowych państw NATO. Celem kampanii, pisze dziennik, stały się cztery tysiące żołnierzy Sojuszu rozmieszczonych w Polsce i państwach nadbałtyckich.

"Namierzali mnie, kimkolwiek są"

Jednym z żołnierzy, który, jak pisze "WSJ", stał się ofiarą działań hakerskich, jest ppłk armii USA Christopher L'Heureux, stacjonujący w Polsce dowódca Batalionowej Grupy Bojowej NATO. Jak napisano w amerykańskiej gazecie, niedługo po jednym z ćwiczeń strzeleckich odkrył on, że haker zablokował jego prywatny smartfon. Doszło do tego, gdy osoba posługująca się rosyjskim IP próbowała złamać hasła zabezpieczające urządzenie.

Według "WSJ" wojskowy odkrył również, że był za pomocą swojego telefonu śledzony. - Geolokalizowali mnie, kimkolwiek są - powiedział.

Ppłk L'Heureux stwierdził, że także co najmniej sześciu jego żołnierzy doświadczyło ataków hakerskich na swoje smartfony lub konta na Facebooku. Jak pisze "WSJ", podpułkownik podejrzewa, iż przypadki te mogły być wiadomością o tym, że rosyjski wywiad śledzi go, może łamać jego hasła oraz chce zastraszyć jego żołnierzy.

Według "WSJ" to nie jedyne tego typu przypadki. W styczniu w estońskiej bazie wojskowej Tapa przy granicy z Rosją wielu żołnierzy skarżyło się na "dziwne rzeczy", które działy się z ich telefonami.

Według cytowanego przez gazetę oficera stacjonującego w tej bazie, śledztwo wskazało, że Rosja wykorzystywała przenośne anteny do zdobycia dostępu do telefonów w tym rejonie. Działanie to miało polegać na pozyskiwaniu danych ze smartfonów, a następnie kasowaniu ich z zaatakowanych urządzeń.

Po tym zdarzeniu żołnierzom w estońskiej bazie nakazano wyjęcie z telefonów kart SIM, zakazano używania geolokacji, a dostęp do internetu umożliwiono jedynie w specjalnie zabezpieczonym miejscu. Aby sprawdzić, czy żołnierze stosują się do zakazu noszenia telefonów, według "WSJ", kazano im nawet skakać do jeziora.

Zamieszanie i zastraszanie

Amerykańscy i europejscy przedstawiciele, na których powołuje się "WSJ", nie mają wątpliwości, że za tymi działaniami stoi Rosja. Jak twierdzą, na koordynowanie ich na poziomie państwowym wskazuje sposób działania oraz wykorzystywany w nich sprzęt, taki jak drony z zaawansowaną wyposażeniem zwiadowczym, które są poza zasięgiem dla większości cywilów.

Część źródeł w rządach państw NATO ma według gazety umniejszać znaczenie tych działań, wskazując niewielkie wynikające z nich póki co szkody.

Inni jednak wskazują, że zhakowanie smartfonów może być sposobem na pozyskanie informacji poufnych, a także na spowolnienie odpowiedzi Sojuszu na działania rosyjskiej armii. Możliwe byłoby na przykład wysyłanie w kryzysowej sytuacji fałszywych informacji z prywatnego telefonu dowódcy, które, choć byłyby niezgodne z instrukcjami NATO, mogłyby w krytycznym momencie wywołać zamieszanie.

Pozyskiwane z urządzeń prywatne informacje mogą być również wykorzystywane do zastraszania żołnierzy, czego ofiarą mieli zostać już m.in. amerykańscy żołnierze na Łotwie oraz w Polsce. W miejscach publicznych nieznane osoby zbliżały się do nich i mówiły m.in. o ich rodzinach, a następnie oddalały się. Jak twierdzą rozmówcy "WSJ", najprawdopodobniej byli to rosyjscy agenci.

Rosyjskie Ministerstwo Obrony nie odpowiedziało na prośbę gazety o komentarz.

Autor: mm\mtom/jb / Źródło: Wall Street Journal

Źródło zdjęcia głównego: eucom.mil | u.s. army

Tagi:
Raporty: