Pracują daleko od domu, w Afganistanie. Służą w polskim wojsku, ale pomagają wszystkim - wojskowym, cywilom, niezależnie od ich narodowości. Widzieli i przeżyli już bardzo wiele. Ciężko ranne dzieci, umierających kolegów, ale też radość i wdzięczność, bo lekarz i szpital to w Afganistanie wciąż rzadkość. Bardzo potrzebna.
- Dla przeciętnego człowieka obrazy z którym spotykają się lekarze w Afganistanie mogą wydawać się szokujące - uważa Robert Brzozowski z Wojskowego Uniwersytetu Medycznego.
- Pamiętam moje pierwsze doświadczenia z tak rozległymi urazami. Rzeczywiście na długo wpisały się w mojej pamięci - dodaje chirurg.
"Boże, daj wrócić czterokończynowo"
Wtóruje mu podporucznik Madga Kozak. - Zwłaszcza na początku amputacje czterokończynowe są najbardziej przerażające. Człowiek patrzy i się zastanawia: "Boże daj wrócić czterokończynowo" - opowiada lekarz polowego szpitala wojskowego w Ghazni.
Stres, który paraliżuje
22 ratowników medycznych każdego dnia ryzykuje życie by nieść pomoc poszkodowanym. - Z tych wszystkich akcji ratunkowych, w których uczestniczyłem, jedyne co pamiętam - to potężny stres, w którym przyszło mi pracować. To był stres, który można powiedzieć po cichu, paraliżował - wspomina Tomasz Sanak, ratownik medyczny w Afganistanie.
Ostatnia deska ratunku
W szpitalu uratowano wiele istnień, włącznie z talibami. - Jesteśmy ostatnią deską ratunku dla pacjentów afgańskich, a także dla żołnierzy koalicji oraz polskich. Nigdzie w pobliżu, poza Ghanzi, nie ma dobrego szpitala - podkreśla Robert Brzozowski.
Lekarze są często świadkami śmierci swoich polskich kolegów. - Podczas akcji bojowej zginął żołnierz jednostki GROM, nie mogliśmy go uratować. Obrażenia były tak rozległe, że nie mieliśmy wiele do roboty, chociaż próbowaliśmy - podkreśla Brzozowski. Mimo ogromnego niebezpieczeństwa oraz permanentnego stresu nie brakuje lekarzy, którzy zgłaszają chęć wyjazdu do Afganistanu. - Sam ten klimat misji. Lot helikopterem nad górami Afganistanu, to już jest taki wstęp, który nakręca - uważa Magda Kozak.
Autor: adsz//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24