Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka zapewnił we wtorek, że nie dopuści do strajków i nielegalnych protestów w kraju. Ostrzegł, że "walnie z zaskoczenia" w osoby organizujące strajki przez internet.
- Państwo "świadomi" wzywają u nas w Mińsku w sieciach społecznościowych, w internecie do strajków. Będę się temu przyglądać, obserwować, a potem tak walnę z zaskoczenia, że nie zdążą uciec za granicę - oznajmił Łukaszenka podczas wizyty w jednym z przedsiębiorstw rolnych w obwodzie smolewickim.
Łukaszenka mówił o tym po protestach kierowców na przejściu granicznym z Polską Kuźnica-Bruzgi w niedzielę i poniedziałek.
- Organizują tam strajki, bo nie pozwalam im za bezcen wywozić za granicę paliwa, papierosów i innych towarów. Dawniej takie osoby nazywało się spekulantami. Bo to przecież spekulanci - powiedział.
Uderzenie w "paliwowe mrówki"
Białoruskie władze wprowadziły od niedzieli zakaz wywożenia części towarów, m.in. benzyny i oleju napędowego, częściej niż raz na 5 dni. Według agencji BiełTA, chodzi o ograniczenie wywozu na Litwę i do Polski przez osoby fizyczne paliwa oraz innych podstawowych towarów o cenach regulowanych przez państwo białoruskie.
Wywołało to masowe niezadowolenie, gdyż handel przygraniczny jest głównym źródłem dochodów mieszkańców pobliskich terenów.
Białoruś pogrążona w kryzysie
Białoruś znajduje się obecnie w najgłębszym kryzysie finansowym od dojścia Łukaszenki do władzy 17 lat temu - ma ogromny deficyt handlowy i niedobór dewiz. Pod koniec maja była zmuszona do zdewaluowania rubla białoruskiego wobec dolara o 56 proc.
W zeszłym tygodniu Euroazjatycka Wspólnota Gospodarcza przyznała Białorusi kredyt wysokości 3 mld dolarów. Władze w Mińsku zwróciły się także do MFW o kredyt wysokości 8 mld dolarów.
Źródło: PAP