Czy reżim upadnie? "Zmiana musiałaby pochodzić od Irańczyków"

Protesty w Teheranie po ataku Izraela na Iran
Śmidowski: jeżeli zmiana władzy w Iranie miałaby nastąpić, to musi to być zmiana, która pochodzi od Irańczyków
Źródło: TVN24
Nikt z przedstawicieli władz izraelskich i amerykańskich nie jest gotowy powiedzieć, że chodzi o zmianę reżimu w Iranie. Tego rodzaju wypowiedź doprowadziłaby do usztywnienia się stanowiska strony irańskiej - ocenił w TVN24 Witold Śmidowski, kierownik łącznie kilkunastu placówek dyplomatycznych na Bliskim Wschodzie, były ambasador Polski w Iranie i Arabii Saudyjskiej.

Witold Śmidowski, politolog i były ambasador w Iranie, Arabii Saudyjskiej, Omanie, Jemenie i Turkmenistanie, był w piątek gościem TVN24. Komentując spotkanie ministra spraw zagranicznych Iranu z przedstawicielami Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii w Genewie, powiedział, że powinniśmy to odczytywać jako gotowość irańskiego reżimu do rozmów o charakterze dyplomatycznym w "imię swojego przetrwania".

- Oczywiście mogą być to rozmowy bardzo trudne, dlatego że kwestia wzbogacania uranu jest kluczową kwestią dla reżimu. Jest to kwestia ich wiarygodności jako władz i nie należy się spodziewać, że takie rozmowy mogłyby się zakończyć szybko. Natomiast sam fakt gotowości do rozmów należy odczytać pozytywnie - mówił.

Wojna Izraela z Iranem. Czy Trump zaangażuje USA? "Najtrudniejsza decyzja"

Śmidowski wskazał, że kraje Zatoki Perskiej odnoszą się do konfliktu Izraela z Iranem "z ogromną uwagą". Zwrócił uwagę, że takie kraje jak Arabia Saudyjska, Oman czy Zjednoczone Emiraty Arabskie są położone jedynie kilkaset kilometrów od tych dwóch państw.

- To, jak sytuacja rozwinie się wokół kwestii nuklearnej, ma dla nich znaczenie wręcz cywilizacyjne, w tym sensie, że ewentualne zaostrzenie się sytuacji oznaczałoby wstrzymanie wielu procesów transformacyjnych w tych krajach. Każdy z tych krajów realizuje ogromne programy inwestycyjne - stwierdził gość TVN24.

Śmidowski: dla krajów Zatoki Perskiej rozwój sytuacji wokół kwestii nuklearnej ma znaczenie cywilizacyjne
Źródło: TVN24

Były ambasador powiedział też, że te kraje wpływają na Donalda Trumpa, który waha się z decyzją o włączeniu sił USA w konflikt. Ich rolą, na którą wskazał Śmidowski, jest przekazywanie "sygnałów ze strony irańskiej". - Mają też oczywiście instrumenty oddziaływania, bo jeżeli spojrzymy na zakres współpracy gospodarczej, na przykład Arabii Saudyjskiej ze Stanami Zjednoczonymi, o mówimy o wielomiliardowych projektach - dodał.

- Myślę, że to jest najtrudniejsza decyzja dla prezydenta Donalda Trumpa ze względów wewnętrznych, dlatego że nawet w samym obozie prezydenta Trumpa są głosy przeciwne (zaangażowaniu się w konflikt - red.) - ocenił gość TVN24.

Celem zmiana władzy w Iranie? "Musi pochodzić od Irańczyków"

Zapytany o to, jak długo Izrael będzie w stanie walczyć, jeżeli USA nie dołączą do wojny, odpowiedział, że "początkowo władze izraelskie zakładały, że zaangażowanie wojenne zakończy się w ciągu dwóch tygodni". - Że ta akcja będzie na tyle skuteczna, że strona irańska po prostu wycofa się, nie będzie przeprowadzała ostrzału rakietowego. Na razie tego nie widać. Nie widzimy zmiany po stronie irańskiej, jeżeli chodzi o opór - dodał.

- Tak naprawdę nikt z przedstawicieli władz izraelskich, amerykańskich nie jest gotowy powiedzieć, że chodzi o zmianę reżimu. Z prostej przyczyny: tego rodzaju zdanie i tego rodzaju wypowiedź doprowadziłaby do usztywnienia się stanowiska strony irańskiej - ocenił Witold Śmidowski. Jego zdaniem oznaczałoby to też wzmożenie działań odwetowych Iranu.

- Doświadczenie historyczne pokazuje również, że zmiana władzy z pomocą strony zewnętrznej w Iranie może prowadzić oczywiście do konsekwencji w postaci dosyć ograniczonej legitymacji politycznej takiej władzy - zaznaczył były ambasador. Wskazał, że władze amerykańskie i izraelskie wiedzą, że jeżeli "zmiana miałaby nastąpić, to musi być to zmiana, która pochodzi od Irańczyków". - Wszelkie narzucanie im, czy też forsowanie jakichś kandydatów może mieć po prostu opłakane skutki - uzupełnił.

Rosja obawia się upadku reżimu. "Relacje nacechowane nieufnością"

Gość TVN24 zwrócił uwagę, że Iran "zawsze był krajem, który cechowała pewna samotność strategiczna". Powiedział, że budował "zaplecze" w postaci Hezbollahu czy Hamasu, ale "traktował te ugrupowania wyjątkowo instrumentalnie".

- Tak traktował też relacje z Rosją. Te relacje były nacechowane zawsze nieufnością, zawsze były nacechowane podejrzliwością. Teraz mieliśmy do czynienia z sytuacją, kiedy Iran wspierał technicznie, wojskowo Rosję, ale Rosja traktuje Iran jako pionek w grze na przykład ze Stanami Zjednoczonymi i nie jest gotowa poświęcić swoich interesów w momencie zagrożenia, opowiadając się jednoznacznie za Iranem - zwrócił uwagę Śmidowski.

Śmidowski: Iran zawsze był krajem, który cechowała pewna samotność strategiczna
Źródło: TVN24

Były ambasador powiedział też, że Rosja obawia się upadku reżimu ajatollahów. - Dlatego że to jest drugi ważny sojusznik w regionie po pierwszym, który upadł, czyli po Syrii. Ewentualny upadek reżimu oznaczałby, że Rosja utraciłaby kolejny instrument (...) pewnego partnera strategicznego w regionie - uzupełnił Witold Śmidowski.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: