Jeśli Rosja zdecyduje się posłać na syryjską wojnę także wojska lądowe, jako pierwsi w Latakii i pod Aleppo wylądują dżygici czeczeńskiego przywódcy Ramzana Kadyrowa. Szykują i szkolą się do takich zadań od dawna, pisze znawca regionu Wojciech Jagielski.
Kreml zarzeka się, że rosyjska zbrojna interwencja w Syrii ograniczy się do bombardowań i ataków rakietowych, a także lotniczego wsparcia syryjskiego wojska, ale trwające of tygodnia natarcie tego ostatniego na pozycje rebeliantów pod Aleppo, Idlibem i na równinie Al-Ghab odbywa się w ślamazarnym tempie i nie przynosi spodziewanych sukcesów. Jeśli syryjska ofensywa nie powiedzie się - mimo rosyjskiego lotniczego wsparcia, a także udziału w niej żołnierzy z Iranu i partyzantów libańskiego Hezbollahu – następną będą musieli pokierować zapewne rosyjscy instruktorzy, a udział w niej mogą wziąć nawet ochotnicy z Rosji. W Syrii, w śródziemnomorskiej bazie wojennej Tartus, już stacjonuje ok. 2 tys. rosyjskich żołnierzy i instruktorów wojskowych.
Moskiewski analityk wojskowy Paweł Felgengauer zauważa, że rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow na każdym kroku podkreśla jedynie, iż Rosja nie wyśle do Syrii "regularnych wojsk w dużej ilości". Wzorem amerykańskich doradców wojskowych z Iraku, także rosyjscy instruktorzy i ochotnicy mogą zostać wcieleni do syryjskiej armii lub niezależnej od rządu, ale mu sprzyjającej alawickiej milicji Szabiha, co pozwoli Rosji uniknąć podejrzeń i zarzutów o zbrojną ekspansję w Syrii.
Kadyrow rwie się do wojny
Pierwszym chętnym do syryjskiej wyprawy wojennej pozostaje Ramzan Kadyrow, od lat zapewniający o swojej dozgonnej wierności i posłuszeństwie wobec prezydenta Władimira Putina i popierający każdy jego rozkaz. Czeczeński przywódca nie tylko jako jeden z pierwszych poparł też decyzję Putina o posłaniu rosyjskiego lotnictwa na syryjską wojnę, ale od samego początku przekonywał gospodarza Kremla, aby do Syrii posłał też piechotę, a najlepiej jego własne, czeczeńskie wojsko, zaprawione w bojach i od lat szkolone do walk w najtrudniejszych warunkach i sytuacjach. Czeczen od lat zapewnia Putina, że jego dżygici spełnią każdy jego rozkaz i będą się dla niego bić dokądkolwiek ich by nie posłał – i na Kaukazie, i w Rosji, i na Bliskim Wschodzie, w każdym dowolnym zakątku świata. Skory do przechwałek Kadyrow nie raz mówił, że najlepsi z jego żołnierzy od dawna wypełniają najsekretniejsze i najtrudniejsze misje zbrojne, powierzane im przez władze z Kremla.
Ilu ich jest?
Wojsko Kadyrowa szacowane jest na 20 tys. żołnierzy. Na Kaukazie nazywa się ich kadyrowcami, ludźmi Kadyrowa i uważa za prywatną gwardię czeczeńskiego przywódcy. Stworzył ją z przedstawicieli swojego rodu Benoj, ale także z byłych partyzantów, którzy wierną służbą i ślepym posłuszeństwem płacą za własne ocalone życie, wolność, a także bezpieczeństwo i dostatek rodzin. Dzięki kadyrowcom czeczeński przywódca stłumił kaukaskie powstanie i zaprowadził w Groznym swoje dyktatorskie, trwające dziesiąty rok rządy.
Za elitę kadyrowców uchodzą czeczeńscy komandosi. Wyszkolili ich członkowie dawnej ochrony osobistej Kadyrowa, rosyjscy komandosi z oddziału Alfa. Zostali mu przydzieleni przez Kreml jako straż przyboczna, kiedy w Czeczenii trwała wojna, a partyzanci próbowali zabić Kadyrowa. Kiedy Czeczen umocnił się u władzy i przy pomocy Rosjan stłumił rebelię, zaproponował dawnym ochroniarzom z majorem Daniłem Martynowem na czele, by przeszli do niego na służbę i wyszkolili mu jego własne, czeczeńskie wojsko. Od zeszłego roku to nie ochrona czeczeńskiego przywódcy, ale walka z terrorystami i wykonywanie zadań specjalnych jest już głównym zadaniem jego komandosów. Martynow, obecnie prawa ręka Kadyrowa, korzystając z bliskowschodnich koneksji Czeczena, posyłał jego dżygitów na szkolenia na pustynię do Jordanii; wiosną w Ammanie reprezentowali Rosję w międzynarodowych zawodach komandosów. Na Kaukazie Czeczeni nie tylko doskonalili się w walce w górach i lasach, ale przeszli także szkolenie dla spadochroniarzy, a wiosną także ćwiczenia na Syberii i w Arktyce, gdzie ćwiczyli jazdę na nartach oraz walkę na śniegu i w trzaskającym mrozie. Już wtedy znawcy wojskowości uważali, że wszechstronność wyszkolenia Czeczenów wskazuje na to, że Kreml zamierza korzystać z nich nie tylko na Kaukazie.
Gruzja, Ukraina, Syria?
Wojna w Syrii nie byłaby pierwsza, w której kadyrowcy walczyliby na rozkaz Putina. Latem 2008 roku wzięli udział w kilkudniowej wojnie z Gruzją, a do lutego obecnego roku walczyli też po stronie rosyjskich separatystów na Ukrainie. Na początku października odwiedził Kadyrowa w Groznym afgański wiceprezydent Abdul Raszid Dostum, dawny uzbecki watażka. Zaniepokojony rosnącą potęgą talibów najpierw prosił o pomoc wojskową na Kremlu, a z Moskwy pojechał na Kaukaz. W Rosji od dawna mówi się też, że kadyrowcy mogliby zostać posłani do postradzieckiej Azji Środkowej, by strzec jej granic z Afganistanem i zwalczać dżihadystów w dolinie Fergany.
Lądowanie dżygitów Kadyrowa (sunnitów) w Syrii dałoby Rosji okazję, by odciąć się od zarzutów, że w bliskowschodniej wojnie wspiera szyitów (władze Syrii i Iraku, Iran, libański Hezbollah) przeciwko sunnitom. Udział Czeczenów w syryjskiej wojnie po stronie reżimu Baszara el-Asada popsułby jednak znajomości z arabskimi przywódcami zadzierzgnięte przez Kadyrowa podczas jego bliskowschodnich podróży, które odbywa na życzenie Kremla. W zeszłym roku 39-letni Kadyrow gościł u króla Jordanii, emira Kataru, szejków ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a przede wszystkim u rodziny królewskiej w Arabii Saudyjskiej, gdzie szczególnie przypadli sobie do gustu z najmłodszym na świecie ministrem obrony i drugim w kolejce do saudyjskiego tronu, 30-letnim księciem Mohammadem ibn Salmanem. Nie mogąc się doczekać rozkazów z Kremla, we wrześniu i październiku Kadyrow kazał przeprowadzić swym żołnierzom polowe ćwiczenia wojskowe, którym przyglądali się rosyjscy generałowie i zgodnie ocenili bardzo wysoko gotowość bojową Czeczenów.
Autor: mtom / Źródło: (Wojciech Jagielski) PAP
Źródło zdjęcia głównego: 95.mvd.ru