Wysłannicy USA, którym przewodzi doradca i zięć prezydenta Donalda Trumpa, Jared Kushner, spotkali się w czwartek z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu i prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem. W związku z wizytą amerykańskiej delegacji na Zachodnim Brzegu doszło do protestów. Palestyńscy aktywiści palili zdjęcia z podobizną Donalda Trumpa i flagi Izraela.
Prezydent Trump "jest zdecydowany znaleźć rozwiązanie, które przyniesie pomyślność i pokój wszystkim w tym regionie" - brzmiała rozpowszechniona za pomocą filmu formuła powtarzana przez Jareda Kushnera na rozpoczęcie i zakończenie prowadzonych w Tel Awiwie rozmów z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu.
Podobne zapewnienie złożył on podczas spotkania w Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem. Po zakończeniu czwartkowego spotkania biuro premiera Netanjahu określiło rozmowy jako "konstruktywne i treściwe", nie podając innych szczegółów. Komunikat dodaje jedynie, że rozmowy będą kontynuowane "w najbliższych tygodniach" i wyraża podziękowanie dla prezydenta Donalda Trumpa za "zdecydowane poparcie dla Izraela".
Wizyta w cieniu protestów
Przyjazd amerykańskiej delegacji do Ramallah na Zachodnim Brzegu wywołał protesty palestyńskich aktywistów. Protestujący skandowali: "Ameryka na usługach Tel Awiwu!".
Aktywiści palili również zdjęcia z podobizną prezydenta USA. Niektórzy trzymali plakaty opatrzone wizerunkiem Kushnera na smyczy, którą trzyma kościotrup symbolizujący Izrael. "Kushner to nasz pies", głosił napis pod obrazkiem.
Misja w klimacie pesymizmu
Jedną z największych przeszkód na drodze do pokojowego rozwiązania na Bliskim Wschodzie - podkreśla agencja AFP w relacji na temat misji Kushnera - pozostaje kontynuowanie przez Izrael kolonizacji okupowanych ziem palestyńskich, potępiane przez wspólnotę międzynarodową. Prezydent Trump niezmiennie doradza w tym względzie premierowi Netanjahu "powstrzymanie się". Misja Kushnera, według wielu obserwatorów, przebiegła w klimacie pewnego pesymizmu. Z jednej strony - podsumowuje relację z bliskowschodniej misji madrycki dziennik "El Pais" - "mamy Benjamina Netanjahu, którego otacza atmosfera podejrzeń o skandale korupcyjne i na którego wywierają nacisk ultranacjonalistyczni sojusznicy w jego rządzie. Z drugiej 82-latka (prezydenta Mahmuda Abbasa - red.) świadomego faktu, iż proces pokojowy przeżywa kryzys, a jego naród jest skłonny zaakceptować jedynie porozumienie stwarzające podstawy do utworzenia państwa palestyńskiego, takiego, które kładzie kres tworzeniu osiedli żydowskich na ziemiach palestyńskich".
Autor: arw/adso / Źródło: PAP