Izrael nie ma nic wspólnego ze śmiercią prezydenta Iranu i szefa irańskiej dyplomacji - oświadczył w rozmowie z Reutersem anonimowy przedstawiciel władz Izraela. Ebrahim Raisi i Hosejn Amir Abdollahijan zginęli wraz z siedmioma innymi osobami na pokładzie maszyny, wracając w niedzielę z Azerbejdżanu.
Do wypadku, w którym zginęli podróżujący helikopterem prezydent, minister spraw zagranicznych i towarzyszące im osoby, doszło w górzystym regionie na północnym zachodzie kraju, w pobliżu granicy z Azerbejdżanem. Telewizja państwowa nie podała bezpośredniej przyczyny katastrofy - podkreśliła agencja AP. Gęsta mgła i deszcz sprawiły, że ekipy ratownicze nie były w stanie szybko dotrzeć na miejsce wypadku.
Irański odwet
W połowie kwietnia Izrael odparł zmasowany irański ostrzał, dokonany w odwecie za wcześniejszy izraelski atak na konsulat Iranu w stolicy Syrii, Damaszku. W kierunku Izraela wystrzelono ponad 300 dronów i rakiet, jednak wyrządziły one niewielkie szkody, ponieważ niemal wszystkie pociski i bezzałogowce udało się zneutralizować.
W rozmowie z Agencją Reutera przedstawiciel władz Izraela, zastrzegający anonimowość, zaprzeczył, by Izrael miał coś wspólnego z tragiczną śmiercią Raisiego i szefa tamtejszej dyplomacji. - Nie mieliśmy nic wspólnego z wypadkiem śmigłowca - podkreślił.
Terrorystyczny ruch palestyński Hamas, jak podał Reuters, w poniedziałek "opłakiwał" śmierć prezydenta i szefa MSZ Iranu.
Hamas złożył narodowi irańskiemu "najgłębsze kondolencje", wyrażając zaufanie do "głęboko zakorzenionych instytucji" Iranu. W oświadczeniu Hamas stwierdził, że prezydent Ebrahim Raisi i Amir Abdollahijan "wspierali walkę" przeciwko Izraelowi i "bez wytchnienia" wspomagali "palestyński ruch oporu" w obecnej wojnie w Strefie Gazy.
Źródło: PAP, Reuters