Konflikt w Strefie Gazy

30 grudnia 2008
Konflikt w Strefie Gazy
Konflikt w Strefie Gazy
TVN24, EPA
Konflikt w Strefie GazyTVN24, EPA

Sobotnim przedpołudniem 27 grudnia Strefą Gazy wstrząsnęło kilkadziesiąt eksplozji. Budynki należące do rządzącego Strefą Hamasu przestały istnieć. Tak zaczęła się izraelska operacja „Płynny Ołów” – odpowiedź Tel Awiwu na ataki rakietowe palestyńskich radykałów przeprowadzane z Gazy.

Jeszcze w listopadzie minister obrony Izraela Ehud Barak zapowiadał, że nie jest zwolennikiem wydania wojny Hamasowi, który mimo trwającego od czerwca rozejmu tolerował ataki rakietowe na Izrael przeprowadzane ze Strefy Gazy. Sytuacja zaostrzyła się, gdy 19 grudnia rozejm się zakończył, a Hamas dał do zrozumienia, że nie ma zamiaru go przedłużać. W kierunku Izraela poleciały kolejne rakiety odpalane przez zbrojne ramię Hamasu Brygady Izeddina al-Kasima.

Odpowiedź Tel Awiwu była ostra – naloty obróciły w pył infrastrukturę Hamasu w Strefie Gazy. Na izraelskim celowniku znalazły się głównie rządowe budynki i pozycje palestyńskich bojowników, ale w gruzach legło też kilkadziesiąt budynków cywilnych. Izraelskie bomby spadły też na granicę Strefy z Egiptem, pod którą przebiegają przemytnicze tunele utrzymujące wielu Palestyńczyków przy życiu, ale i stanowiące kanał przerzutu broni.

"Desperackie posunięcie". Tak matki próbują ratować niemowlęta w Strefie Gazy

Nie mają nawet roku, a już cierpią z powodu niedożywienia. Niemowlęta w Strefie Gazy po kilku miesiącach od porodu ważą nawet mniej niż w chwili narodzin. Matki i opiekunowie chcąc ratować dzieci od śmierci głodowej, decydują się na desperackie ruchy. Zamiast mleka, którego często nie ma, podają wywary z roślin lub rozrobioną w wodzie pastę z sezamu czy ciecierzycy. Lekarze podkreślają, że tym samym "ryzykują ich zdrowiem, ponieważ te produkty nie są przeznaczone dla niemowląt".

Idą do punktów, by dostać jedzenie. A "mogą zginąć, dlatego że przyszli za wcześnie"

Nie możemy mówić o dystrybucji pomocy humanitarnej i żywności. To jest potraktowanie żywności jako pułapki - mówiła w TVN24 dyrektorka polskiego oddziału Lekarzy Bez Granic opisując, co dzieje się w Strefie Gazy. Draginja Nadażdin wskazywała, że "idąc do jednego z niewielu punktów" pomocowych, Palestyńczycy ryzykują, że "dostaną kulę w głowę". - Tam przychodzą ludzie, którzy są wygładzani. Jeżeli oni otaczają ciężarówkę z mąką, to po prostu siły izraelskiej do nich strzelają. Ze snajperek, z broni maszynowej - mówiła.

Są "oczami i uszami świata", głodują jak inni. Kto relacjonuje wojnę?

W Strefie Gazy od wielu miesięcy są problemy z żywnością, sytuacja jest właściwie na granicy całkowitego załamania - opisywał w TVN24 BiS redaktor naczelny AFP na Bliski Wschód, Christian Otton. To, co dzieje się w regionie, relacjonują dziennikarze, którzy tam zostali. I tak samo jak inni Palestyńczycy, mogą zginąć - od nalotów lub z głodu. Otton opowiadał, jak wygląda współpraca z nimi, z czym muszą się mierzyć i dlaczego tylko lokalni reporterzy mogą być "oczami i uszami świata" na wojnę Hamasu z Izraelem.

Publikują nagrania przemocy i ataków. Izrael ostrzega żołnierzy

W Belgii w trakcie muzycznego festiwalu zatrzymano dwóch izraelskich rezerwistów, którzy machali flagą jednostki biorącej udział w walkach w Strefie Gazy. Sprawiło to, że żołnierze izraelskiej armii kolejny raz są przestrzegani przed publikowaniem w sieci obciążających ich materiałów. Według komentatora wojskowego Roja Szarona, powołującego się na izraelski wywiad, żołnierze mają codziennie zamieszczać w internecie około miliona komunikatów.