W ciągu zaledwie dwóch dni trzeci polski sklep w Holandii został uszkodzony w wyniku eksplozji. W wybuchu, podobnie, jak w dwóch poprzednich przypadkach, nikt nie został ranny.
Kolejna, trzecia eksplozja, miała miejsce w środę rano w sklepie znajdującym się w centrum handlowym Beverhof w Beverwijk nieopodal Amsterdamu. Do wybuchu doszło po godzinie 5. "W oddali słychać było potężny huk" - podaje holenderski publiczny nadawca NOS. Elewacja tylnej ściany sklepu została poważnie uszkodzona, nie ma jednak ryzyka zawalenia budynku - informuje tamtejsza policja. Nikt też nie został ranny. O tej porze w centrum handlowym i w pobliżu tego miejsca nie było wielu ludzi.
Sklep, w którym doszło do eksplozji, jeszcze nie był oficjalnie otwarty. Jego właściciel Mohamad Mahmoed zamierzał to zrobić 18 grudnia. Zmienił jednak plany, kiedy doszło do wybuchu w innym należącym do niego sklepie w Aalsmeer nieopodal Amsterdamu. Incydent miał miejsce we wtorek nad ranem. W tym samym czasie doszło do eksplozji także w innym polskim sklepie w prowincji Brabancja Północna. Mahmoed twierdził, że nie zna właściciela tamtego marketu.
"Mohamad Mahmoed jest zdruzgotany i przekonany, że sprawcy go ścigają. Nie ma pojęcia, kto za tym stoi. Na pytanie, czy mu grożono, odpowiada przecząco" - podaje NOS.
Holenderski nadawca informuje, że wiele polskich supermarketów w Holandii, w tym Mahmoeda, działa pod nazwą Biedronka, ale nie mają one nic wspólnego z dużą siecią supermarketów o tej samej nazwie w Polsce.
Do wydarzeń w Holandii odniósł się w środę wiceszef polskiego MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk. "W związku z wybuchami w polskich sklepach w Holandii zwróciliśmy się do ambasady z wyrazami zaniepokojenia, oczekiwaniem szczegółowego i pilnego śledztwa w sprawie i oczekiwaniem zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom Polski. Nasze służby konsularne w Holandii są w kontakcie z miejscowymi władzami" - napisał.
Źródło: nos.nl