Dwa polskie sklepy w Holandii zostały zniszczone w wyniku eksplozji, do których doszło we wtorek nad ranem - poinformowała miejscowa policja. Do wybuchów doszło w Aalsmeer niedaleko Amsterdamu oraz w małym miasteczku w prowincji Brabancja Północna. - To cud, że nikt nie został ranny - powiedział burmistrz Gido Kotte.
Nie jest jasne, czy wybuchy są ze sobą powiązane. Oba sklepy nosiły nazwę Biedronka, ale nie należą do dużej sieci sklepów budżetowych o tej samej nazwie w Polsce - podaje agencja AP.
"To cud, że nikt nie został ranny"
Wybuch w Aalsmeer miał miejsce około godziny 3 nad ranem i spowodował poważne uszkodzenia sklepu i pobliskich budynków, a także spowodował zapalenie się zaparkowanego w pobliżu samochodu.
Policja zaapelowała do osób, które były świadkami eksplozji, by udzieliły wszelkich możliwych informacji. Na miejscu wybuchu pracuje ekipa śledcza.
Mohamad Mahmoed, właściciel zniszczonego marketu, powiedział miejscowej stacji NOS, że nie ma pojęcia, kto mógłby chcieć zniszczyć jego sklep. Dodał, że jego lokal nie jest powiązany z drugim zaatakowanym.
Burmistrz Aalsmeet Gido Kotte powiedział, że atak wstrząsnął miasteczkiem. - Dziś rano mieliśmy do czynienia z rodzajem aktu terrorystycznego - oświadczył. - To cud, że nikt nie został ranny - dodał.
Drugi wybuch i ewakuacja mieszkańców
Podobny incydent miał miejsce godzinę po eksplozji w Aalsmeer w miasteczku Heeswijk-Dinther w Brabancji Północnej, około 80 kilometrów dalej na południe.
Wybuch nie tylko zniszczył polski sklep, ale także naruszył konstrukcje sąsiednich budynków - podał portal Dutch News. Policja ewakuowała prewencyjnie 20 osób.
Źródło: PAP, Dutch News