Amerykańskie wojsko po niemal dwóch tygodniach starań zdołało wydobyć z wody samolot zwiadowczy P-8A Poseidon - w niedzielę poinformowały lokalne media. Należąca do amerykańskiej marynarki wojennej maszyna podczas lądowania wypadła z pasa i wpadł do zatoki Kaneohe na Hawajach. Żadna z dziewięciu osób, które znajdowały się na pokładzie maszyny, nie odniosła obrażeń.
Wypadek służącego działaniom rozpoznawczym, patrolowym oraz zwalczaniu okrętów podwodnych P-8A Poseidon miał miejsce 20 listopada. Podczas lądowania na Hawajach maszyna w trudnych warunkach atmosferycznych wypadła z pasa i wpadła do wód Zatoki Kaneohe.
W momencie zdarzenia mgła ograniczała widoczność do około jednej mili (1,6 km), a porywy wiatru osiągały prędkość do 34 km/h. Na pokładzie samolotu, który na co dzień stacjonuje na wyspie Whidbey w stanie Waszyngton, znajdowało się dziewięć osób i nikt nie doznał obrażeń.
Zwiadowczy samolot wpadł do wody
Znajdująca się w wodzie maszyna została otoczona specjalnymi wysięgnikami pochłaniającymi wyciekające paliwo, jednak wyciągnięcie 60-tonowego samolotu z płytkiej wody nie było łatwe. Udało się dopiero po 2 tygodniach, o czym 3 grudnia poinformowało amerykańskie wojsko. Wykorzystano do tego specjalne poduchy, które zostały umieszczone pod kadłubem maszyny i napompowane, podnosząc go do góry i umożliwiając wciągnięcie samolotu na ląd.
Przyczyny wypadku nie są na razie znane, trwa śledztwo w tej sprawie. Lokalni mieszkańcy obawiają się tymczasem o ewentualne szkody, jakie dwutygodniowy pobyt wojskowej maszyny w płytkich wodach hawajskiej zatoki mógł wyrządzić środowisku naturalnemu, w tym hawajskim rafom koralowym.
- Myślę, że ktoś powinien przyjrzeć się wpływowi, jaki samolot wywiera na nasze środowisko morskie - powiedziała dzień po zdarzeniu cytowana przez BBC lokalna mieszkanka. - Jest tam paliwo lotnicze, środek przeciwoblodzeniowy i inne chemikalia - wskazała. Wojsko jak dotąd nie przedstawiło informacji na ten temat.
Źródło: PAP, BBC, CBS News