Sunniccy islamiści, którzy przemocą zajęli terytoria na północy Iraku, mogą urosnąć w siłę i zdestabilizować inne kraje tego regionu - ostrzegł w niedzielę prezydent USA Barack Obama.
Jego zdaniem Irakijczycy ostatecznie odrzucą Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL), ekstremistyczne ugrupowanie, walczące ze zdominowanym przez szyitów rządem irackim. Jednak ugrupowanie to stanowi w średnio- i długoterminowej perspektywie zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych - podkreślił Obama.
"Będziemy czujni"
- Będziemy czujni. Obecnie problem z ISIL polega na tym, że destabilizują oni kraj. To może się rozszerzyć na niektórych z naszych sojuszników, takich jak Jordania - powiedział prezydent w wywiadzie dla programu telewizji CBS "Face the Nation". Dodał, że sunnicka rebelia w Iraku i sąsiedniej Syrii jest tylko jednym z wielu zagrożeń, przed którymi USA muszą się strzec. Wskazał na ugrupowanie Boko Haram w Nigerii i związane z Al-Kaidą grupy w Jemenie.
Obama: wysłanie żołnierzy nie jest rozwiązaniem
Obama zaznaczył, że nie jest rozwiązaniem wysyłanie żołnierzy USA do okupowania różnych krajów, w których pojawiają się te ugrupowania. Podkreślił, że potrzebna jest bardziej ukierunkowana strategia, partnerstwo i szkolenie miejscowych sił bezpieczeństwa i wojska. Barack Obama obiecał w czwartek wysłanie do Iraku do 300 doradców wojskowych dla wzmocnienia wywiadu i szkolenia na zapleczu frontu. Pozostawił również "otwartą opcję" przeprowadzenia "selektywnych działań wojskowych", jeśli będzie tego wymagała sytuacja. Zarazem podkreślił, że przywódcy iraccy muszą przezwyciężyć rozbieżności między sobą i porozumieć się w sprawie planu politycznego dotyczącego przyszłości ich kraju. Zapewnił, że siły USA nie wrócą do Iraku, by prowadzić działania bojowe.
Autor: ktom//gak / Źródło: PAP