Przedstawiciele libijskich rebeliantów zdobywają światowe salony. W piątek delegacja z Bengazi ma zostać przyjęta w Białym Domu. Nie ma jednak informacji, czy sam Barack Obama spotka się z rebeliantami. W czwartek delegacja Narodowej Rady Libijskiej była z wizytą w Londynie.
Podczas piątkowego pobytu w Waszyngtonie, członkowie libijskiej delegacji z szefem biura wykonawczego Rady Mahmudem Dżebrilem na czele spotkają się z doradcą prezydenta Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Tomem Donilonem i innymi przedstawicielami administracji. Biały Dom nie podał, czy prezydent spotka się z Libijczykami.
Dżebril oświadczył: Będę chciał przekazać Amerykanom, że naszym marzeniem i naszą wizją jest zbudowanie demokracji w Libii.
Objazd stolic
Delegacja rebeliantów w czwartek odwiedziła Londyn. Na Downing Street 10 odbyło się spotkanie z premierem Davidem Cameronem i wicepremierem Nickiem Cleggiem. Przedstawiciele brytyjskiego rządu ogłosili, że zapraszają Libijczyków do otworzenia formalnego przedstawicielstwa w Londynie.
Ponadto Brytyjczycy oświadczyli, że wysłali już sprzęt warty kilka milionów funtów, aby pomóc w ekwipowaniu tworzonej policji na terenach kontrolowanych przez opozycję. W wysłanym wyposażeniu ma nie być broni. Na potrzeby oddziałów rebeliantów Brytyjczycy zaoferowali kamizelki kuloodporne i gogle noktowizyjne.
Dżebril oświadczył jednak, że rebelianci potrzebują broni. - Muammar Kaddafi ma ciężki sprzęt. My tylko lekki, który być może w połączeniu z odwagą ludu Libii zapewni jakąś równowagę - powiedział opozycjonista i dodał, że jest wdzięczny za oferowane przez Brytyjczyków wyposażenie, ale rebelianci potrzebują broni.
Źródło: PAP