Kilka dni przed wyborami prezydenckimi we Francji Barack Obama zdradził, którego z dwóch kandydatów chętniej zobaczyłby w Pałacu Elizejskim. Według byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Emmanuel Macron odwołuje się do "ludzkich nadziei, a nie lęków" i dlatego to on powinien wygrać niedzielne wybory.
W niedzielę odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich we Francji, w której zmierzą się centrysta Emmanuel Macron i Marine Le Pen, jeszcze do niedawna szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego (na czas kampanii ustąpiła z funkcji przewodniczącej). Sondaże wskazują, że faworytem jest na razie 39-letni Macron, dla którego poparcie wyraziło wielu francuskich polityków, m.in. Francois Hollande czy Nicolas Sarkozy.
Do grona sympatyków Macrona dołączył były prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama, który w opublikowanym przez sztab kandydata nagraniu podkreślił wagę wyborów we Francji i wyraził poparcie dla 39-letniego polityka.
"Nadzieja zamiast lęków"
Na początku krótkiego filmiku Obama zaznaczył, że nie zamierza często angażować się w kampanie wyborcze, od kiedy sam nie musi już walczyć się o głosy. Tym razem postanowił jednak zrobić wyjątek.
- Te wybory są bardzo ważne dla przyszłości Francji i wartości, na których tak bardzo nam zależy - powiedział. - Sukces Francji ma znaczenie dla całego świata - dodał.
Były amerykański prezydent podkreślił, że podziwia kampanię prowadzoną przez Emmanuela Macrona, który - jego zdaniem - "staje w obronie liberalnych wartości" i "jest oddany zapewnieniu lepszej przyszłości obywatelom Francji". - Odwołuje się do ludzkich nadziei, a nie lęków - stwierdził.
Jak dodał, z przyjemnością rozmawiał niedawno z Macronem, który opowiedział mu o ruchu En Marche!, którego jest liderem i swojej wizji Francji.
- Wiem, że zmagacie się z wieloma wyzwaniami, ale chcę, by wszyscy moi francuscy przyjaciele wiedzieli, jak bardzo kibicuję waszemu powodzeniu. Z powodu tego, jak ważne są te wybory, chcę także, żebyście wiedzieli, że popieram Emmanuela Macrona - powiedział. Swoje krótkie wystąpienie Obama zakończył słowami: "En Marche!" i "Vive la France" (niech żyje Francja).
Jak zauważa "Washington Post", nieczęsto zdarza się, by byli amerykańscy prezydenci publicznie zabierali głos w sprawie wewnętrznych spraw innych krajów, nawet tak zaufanych i wieloletnich sojuszników jak Francja. Obamie zdarzało się jednak już w przeszłości wypowiadać przeciwko populizmowi. Jeszcze zanim opuścił Biały Dom, wzywał Brytyjczyków, by w czerwcowym referendum zagłosowali za pozostaniem w Unii Europejskiej.
L\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'espoir est en marche. Merci @BarackObama. pic.twitter.com/0azZHLZLse
— Emmanuel Macron (@EmmanuelMacron) 4 maja 2017
Autor: kg\mtom / Źródło: Guardian, Washington Post