Rodzice czteroletniej Cleo Smith w telewizyjnym wywiadzie opowiedzieli o porwaniu córki i o tym, jak rodzina próbuje dojść do siebie po koszmarze, jakiego wszyscy doświadczyli. "To, co się stało, zostanie z nią i z nami do końca życia" - mówi matka Cleo, Ellie Smith.
O wydarzeniach z udziałem 4-letniej Cleo Smith było głośno na całym świecie. Dziewczynka w październiku ubiegłego roku zniknęła z namiotu rodziców na odludnym kempingu w Australii. Setki funkcjonariuszy i wolontariuszy szukało jej przez 18 dni. Okazało się, że została porwana. Akcja zakończyła się szczęśliwie. Cleo została odnaleziona, była zamknięta w sypialni porywacza. Wróciła do domu.
Matka czterolatki Ellie Smith i jej ojczym Jake Gliddon wystąpili w australijskim programie "60 minut", który został wyemitowany w niedzielę, 6 lutego. Po raz pierwszy publicznie opowiedzieli, jak te koszmarne wydarzenia wpłynęły na Cleo i całą rodzinę. Oboje nie kryli, jak bardzo są poruszeni.
Matka Cleo opowiadała, jak wyglądy pierwsze minuty po tym, gdy zorientowała się, że dziecka nie ma w namiocie. - Serce powiedziało mi, że jej tu nie ma, że dziś nie przybiegnie do mnie, nie rzuci się w moje ramiona (…) Nie było jej nigdzie w pobliżu. I w tej sekundzie uświadomiłam sobie, że ktoś ją zabrał. Byłam tak blisko, w tym samym namiocie. A ten ktoś wszedł i zabrał moje dziecko, kiedy spaliśmy obok!
Atak hejterów na ojczyma Cleo
Rodzice Cleo musieli się mierzyć nie tylko ze zniknięciem dziecka, ale też z atakami internetowych hejterów. Przez cały okres poszukiwań córki byli obwiniani o jej zniknięcie. - Otrzymywałem wiadomości typu: "coś ty jej zrobił!", "przyprowadź ją z powrotem!", "zabij się!". Oskarżali mnie, bo jestem ojczymem - wyznaje Jake Gliddon.
Podczas gdy on starał się trzymać z dala od mediów społecznościowych, pani Smith otwierała każdą wiadomość. - Przeżywaliśmy straszne chwile. Nasza córka zniknęła, a w tym samym czasie ktoś, kto zupełnie nie zna ani mnie, ani mojej rodziny, twierdzi, że to ja mogłam zrobić jej krzywdę. Obrzydliwe! - opowiada kobieta.
"Cześć, mamusiu"
Ulga przyszła w momencie odnalezienia 4-latki. Nagranie głosowe z tego wydarzenia opublikowali funkcjonariusze policji. Zapytali dziecko o imię. - Mam na imię Cleo - odpowiedziała spokojnie, czym wzbudziła zachwyt ludzi na całym świecie.
Pani Smith wspominała moment, gdy usłyszała pierwsze słowa córki od 18 dni. Była to rozmowa telefoniczna. - Cleo powiedziała: "cześć, mamusiu", a ja odpowiedziałam: "cześć kochanie". Piękna chwila!
"Koszmar goni koszmar"
Rodzice Cleo opowiedzieli też, jak ich córka czuje się trzy miesiące po tamtych wydarzeniach. Drzwi do jej pokoju nigdy nie mogą być zamknięte, a światło musi być zapalone przez całą noc. - Nie możemy zamykać drzwi, bo inaczej Cleo nie zaśnie lub obudzi się z krzykiem w środku nocy - opowiada jej mama. - Koszmar goni koszmar - dodaje.
- Cieszymy się, kiedy widzimy "dawną" Cleo, ale wiemy, jak bardzo się zmieniła. To, co się stało, zostanie z nią i z nami do końca życia. Będziemy musieli się z tym mierzyć - mówi pani Smith.
- Rodzice zawsze starają się, żeby dziecko jak najdłużej zostało dzieckiem. Nie chcą, żeby musiało się mierzyć z wielkim, podłym światem. Cleo zostało to odebrane - zaznacza.
O uprowadzenie dziewczynki i przetrzymywanie jej w swoim domu przez 18 dni został oskarżony 36-letni Terence Darrell Kelly. Mężczyzna przyznał się do winy. Grozi mu do 20 lat więzienia. Jego dom znajdował się zaledwie trzy kilometry od miejsca zamieszkania Cleo.
Źródło: skynews.com.au, news.com.au