Premier Scott Morrison przyznał, że rząd Australii nie będzie w stanie ewakuować z Kabulu wszystkich Afgańczyków, którzy współpracowali z australijskim wojskiem. Dotyczy to także byłych tłumaczy.
Po tym jak w niedzielę talibowie przejęli kontrolę nad Kabulem, tysiące ludzi tłoczyło się na tamtejszym lotnisku usiłując uciec ze swojego kraju. Zachodnie ambasady ewakuują dyplomatów i ich rodziny, zamykają placówki.
Australia poinformowała w poniedziałek, że wyśle 250 żołnierzy do Kabulu w celu ewakuacji obywateli tego kraju i Afgańczyków, którzy współpracowali z australijskim kontyngentem.
We wtorek premier Morrison opisał sytuację w Kabulu jako "łamiącą serce". - Zapewniam, że będziemy dalej robić wszystko, co możemy, tak jak robiliśmy dotąd. Ale muszę powiedzieć otwarcie weteranom, że pomimo naszych największych wysiłków wsparcie nie dotrze do wszystkich - przyznał.
Australijska misja w Afganistanie
Australia była częścią międzynarodowych sił pod dowództwem NATO, które walczyły z talibami i zajmowały się szkoleniem afgańskich sił bezpieczeństwa w latach po obaleniu bojowników w 2001 roku. W Afganistanie pełniło misję łącznie ponad 39 tysięcy australijskich żołnierzy, zginęło ponad 40.
Jak podała agencja Reutera, słowa premiera najpewniej nasilą krytykę pod adresem jego rządu. Wojsko od pewnego czasu ostrzegało, że wycofanie sił USA z Afganistanu narazi na niebezpieczeństwo Afgańczyków, którzy współpracowali tam z australijskim wojskiem.
Morrison, cytowany przez serwis SBS News, wskazał, że do Australii od kwietnia przybyło już 430 Afgańczyków współpracujących w swoim kraju ze stroną australijską. Zapewnił, że "będzie ich więcej".
Jak dodał, obywatele afgańscy w Australii, których wizy wygasają, nie zostaną odesłani do Afganistanu, dopóki w kraju tym utrzymuje się "tragiczna sytuacja pod względem bezpieczeństwa".
Źródło: PAP, Reuters