Pasażerowie Airbusa lądującego na lotnisku w San Jose na Kostaryce przeżyli wyjątkowe "atrakcje". Opony ich samolotu nie wytrzymały lądowania i wybuchły, co wywołało silny poślizg na mokrym pasie. Maszyna wykonała popisowy "piruet" i zatrzymała się w poprzek pasa.
Do niecodziennego lądowania doszło w czwartek o godzinie 15:56 czasu lokalnego. Airbus 321 lecący z San Salvador w Salwadorze, wiózł na Kostarykę 146 pasażerów i siedmioosobową załogę.
Gwałtowne zatrzymanie Lot przebiegał bez najmniejszych odchyleń od normy do momentu, w którym główne podwozie samolotu dotknęło pasa. Opony na jednej z goleni (najprawdopodobniej prawej, sądząc po dalszych wydarzeniach) wybuchły i maszyna zaczęła szorować po asfalcie resztkami kół. Duże tarcie natychmiast wyhamowało jedną stronę samolotu, podczas gdy druga "chciała" jechać do przodu normalnie. W połączeniu z mokrym pasem startowym zaowocowało to popisowym "piruetem", który wykonał samolot. Maszyna ostatecznie obróciła się o około 110 stopni i stanęła w poprzek pasa. Przednie podwozie zatrzymało się tuż na krawędzi asfaltu, pośród świateł nawigacyjnych.
Niegroźna "atrakcja"
Pomimo gwałtownego hamowania i wykonania "piruetu" nikomu na pokładzie nic się nie stało. Sam samolot na pierwszy rzut oka nie odniósł poważniejszych uszkodzeń. Trzy godziny później, po wymianie pękniętych opon, samolot został stoczony z pasa. W sprawie incydentu wszczęto dochodzenie. Nie wiadomo, co spowodowało niemal jednoczesne pęknięcie trzech opon, czy była to jakaś usterka techniczna, czy też może błąd załogi.
Autor: mk/ja / Źródło: Aviation Herald, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia