Falstart i szybkie pożegnanie się z turniejem obrońców tytułu, to na mundialach zjawisko dobrze znane. Drużyna Vicente del Bosque stała się właśnie piątą taką reprezentacją w historii. Z Brazylii wyleci jednak z jeszcze jednym, wyjątkowo niechlubnym rekordem.
Na dobrą sprawę przygoda Hiszpanów z brazylijską imprezą trwała niespełna tydzień. Zaczęło się od kompromitującej przegranej 1:5 z Holendrami. Skończyło, po kolejnym upokorzeniu - porażce 0:2 z Chile, która kolejkę przed końcem fazy grupowej definitywnie przekreśliła szanse La Roja na awans do 1/8 finału. Hiszpańscy kibice są zrozpaczeni, niektórzy już ogłaszają śmierć, wydawałoby się wiecznie skutecznej tiki-taki. Panujący jeszcze przez najbliższe trzy tygodnie mistrzowie mogą mieć powód do wstydu, ale pod pewnym względem nie muszą czuć się wyjątkowi. Takich zespołów jak Hiszpania było w historii mundiali cztery, w tym dwie w ostatnich dwunastu latach.
Tragedia przekreśliła szanse Azzurrich
Do domu już po pierwszej fazie turnieju dwukrotnie musieli udać się Włosi. Przypadek z 1950 roku był specyficzny, bo turniej w Brazylii z powodu niestabilnej sytuacji politycznej był pierwszym mundialem od dwunastu lat. Na dodatek kilka miesięcy przed startem imprezy w katastrofie lotniczej zginęła niemal cała drużyna Torino, której gracze stanowili kręgosłup kadry Azzurrich. Prawdziwy szok włoscy kibice przeżyli podczas mundialu w RPA. Po dwóch remisach z Nową Zelandią i Paragwajem nerwów nie było, bo Italia nieraz wychodziła podobnych opresji obronną ręką. Sytuacja zrobiła się jednak dramatyczna, gdy w decydującym starciu ze Słowacją rywale szybko wbili pierwszego gola, a w drugiej połowie podwyższyli prowadzenie. Na pogoń zabrakło czasu, piłkarze Marcelo Lippiego polegli 2:3, za co nestor włoskich trenerów przypłacił własną głową.
Niewykorzystana szansa Pelego
Tak jak Włochom nie udawały się wyprawy na inny kontynent, tak w nieswoim klimacie za dobrze nie czuli się Brazylijczycy. Ekipa z Kraju Kawy mundial w Anglii zakończyła po porażkach z Węgrami i Portugalią. Historycznego, bo trzeciego z rzędu mistrzostwa świata, nie było. Wielcy - jak Pele czy Garrincha - musieli obejść się smakiem. Hiszpanów doskonale muszą rozumieć Francuzi, którzy do mundialu w Korei i Japonii przystępowali, podobnie jak zawodnicy Del Bosque, jako mistrzowie świata oraz Europy. Kubeł zimnej wody wylał na nich najpierw Senegal, a dzieła zniszczenia dokończyła Dania.
Dwa mecze i koniec
"Trójkolorowi" wrócili do kraju z podkulonym ogonem, zdobyli punkt (remis z Urugwajem), ale mając w składzie Zinedine Zidane'a, Thierry'ego Henry'ego czy Davida Trezegueta, nie potrafili strzelić nawet gola.
Być może ich wyczyn powtórzą Hiszpanie. Na razie pobili wymienione wyżej zespoły pod jednym względem - żadna z nich nie straciła bowiem szans na awans do kolejnej fazy już po dwóch spotkaniach.
Autor: goszu / Źródło: sport.tvn24.pl