Po kolejnych straconych punktach w eliminacjach mundial w Brazylii polscy piłkarze pewnie obejrzą co najwyżej w telewizji, ale Waldemar Fornalik nie zamierza rezygnować z pracy. - Nie mam takich planów - stwierdził po remisie z Czarnogórą, który praktycznie przekreśla szansę Polski na udział w przyszłorocznych mistrzostwach.
Żeby myśleć o awansie, Polacy musieli z liderem grupy wygrać. Starali się, przez pewien czas wydawało się nawet, że zwycięstwo mają w kieszeni (sędzia nie uznał gola na 2:1, bo dostrzegł pozycji spalonej). I teraz szansę na wyjazd do Brazylii mają wyłącznie iluzoryczne - piłkarze Fornalika musieliby wygrać wszystkie mecze, jakie pozostały im do końca eliminacji, a do tego liczyć na szczęśliwe rozstrzygnięcia w innych spotkaniach.
Polski selekcjoner bronił się przed jednoznaczną odpowiedzią na pytanie, czy według niego eliminacje są już przegrane. - Nie wiem nawet, czy matematycznie mamy jeszcze jakieś szanse..." - zastanawiał się.
Czegoś zabrakło...
Zaagażowania swoim piłkarzom nie odmawiał. - Wiedzieliśmy, że musimy wygrać, interesowało nas tylko zwycięstwo i dążyliśmy do tego celu. Nie możemy zatem być zadowoleni, bo tego zadania nie zrealizowaliśmy. Remis nas nie satysfakcjonuje, zawodnicy bardzo chcieli, pokazali się z dobrej strony, ale czegoś zabrakło - przyznał. Czego jego zdaniem zabrakło? - Pewnie trochę doświadczenia, bo graliśmy dziś w składzie o bardzo niskiej średniej wieku. To oczywiście żadne usprawiedliwienie, ale to mógł być jeden z powodów słabszej końcówki. Zwłaszcza, że piłkarzom zaczęło nieco brakować sił, szczególnie tym młodszym, którzy nie potrafią jeszcze idealnie nimi gospodarować. Poza tym pierwsza połowa była bardzo żywa w naszym wykonaniu, dyktowaliśmy warunki, podkręcaliśmy tempo, a meczu reprezentacji, w dodatku w eliminacjach MŚ, nie można porównać z żadnym innym, więc w końcówce nieco osłabli - analizował Fornalik.
Dziurawa obrona
Podkreślił też, że po raz kolejny potwierdziło się, że mankamentem reprezentacji jest defensywa.
- Od dawna wiemy, że nie najlepiej radzimy sobie w defensywie i dziś też tak było. W pierwszej połowie straciliśmy z tego powodu gola, a w drugiej zbyt łatwo i często rywale przedostawali się pod naszą bramkę, co wypychało nas z ich przedpola - ocenił. Zaznaczył jednak, że jego zdaniem polski zespół pokazał w piątek, że stać go na wiele. - To był niezły mecz w naszym wykonaniu. Widać było, że ta drużyna ma potencjał, ma możliwości, pokazaliśmy, że mamy na nią pomysł. Tylko wszystko wymaga pracy i czasu. Nie da się świetnej reprezentacji zbudować szybko - prosił o cierpliwość.
Dyskusyjna decyzja sędziego
Nie chciał komentować sytuacji z doliczonego czasu gry, gdy po niesamowitym zamieszaniu gola strzelił Jakub Błaszczykowski. Trybuny oszalały z radości, a strzelec "utonął" w objęciach kolegów. Po chwili feta zamieniła się w żałobę, bowiem holenderski sędzia Bjoern Kuipers nie uznał trafienia, dopatrując się spalonego.
- To bardzo dyskusyjna sprawa. Ktoś mówi, że był spalony. Ktoś inny, że nie było - skwitował.
Na koniec zapewnił: - Jestem człowiekiem, który wierzy w to, co robi. Pomysł na reprezentację mamy.
Polska - Czarnogóra 1:1 (1:1) Bramki: Robert Lewandowski (16) - Dejan Damjanovic (11). SKŁADY: Polska: Artur Boruc; Artur Jędrzejczyk, Łukasz Szukała, Kamil Glik, Jakub Wawrzyniak (27-Sebastian Boenisch); Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak, Mateusz Klich, Piotr Zieliński (75-Adrian Mierzejewski), Waldemar Sobota (62-Paweł Wszołek); Robert Lewandowski. Czarnogóra: Mladen Bozovic; Stefan Savic, Marko Basa, Miodrag Dzudovic, Vladimir Bozovic; Elsad Zverotic, Nikola Drincic, Milos Krkotic (46-Simon Vukcevic), Branko Boskovic; Dejan Demjanovic (85-Fatos Beqiraj), Mirko Vucinic (37-Filip Kasalica).
Autor: MAC//twis / Źródło: PAP, sport.tvn24.pl