Czwartek, 21 październikaNiewinny człowiek 14 miesięcy spędził w areszcie za wyłudzenie z ZUSu pieniędzy przez firmę, którą założyli przestępcy na jego nazwisko. W końcu został prawomocnie uniewinniony i otrzymał odszkodowanie od państwa za niesłuszne oskarżenie i areszt. Tyle, że ZUS wciąż ściga go za niezapłacone składki przez fałszywą firmę.
Choć od opuszczenia przez pana Waldemara Dronia aresztu śledczego w Przemyślu minęło ponad osiem lat, to pozostanie on miejscem, które nieodwracalnie zmieniło życie mężczyzny. - Stroniłem od współwięźniów. Na spacery, jak wychodziłem to sam, nie chodziłem w kółko, jak inni więźniowie, tylko po przekątnej, tam i z powrotem, nie tak, jak chodzą według zegara, czy odwrotnie - wspomina tamte czasy.
Areszt za niewinność
Za kraty trafił niemal prosto z ulicy. Po upadku zakładu, w którym pracował przez lata, zapomnienia szukał w alkoholu. Stracił dom i rodzinę. Przejściowe kłopoty zamieniły się w życiowy dramat. Zgubione, bądź skradzione dokumenty posłużyły przestępcom do zarejestrowania firmy i wyłudzenia podatku VAT. - Firmę ktoś założył na moje nazwisko w 1999 roku. Za mnie to zrobił, za mnie podpisał, a ja poszedłem siedzieć - mówi.
Prokuratura uznała pana Waldemara za członka grupy przestępczej działającej od 1999 do 2000 roku. Na uniewinniający wyrok po opuszczeniu aresztu czekał blisko 5 lat. Dzisiaj jest wolnym człowiekiem, ale żal pozostał. - Zabrano mi wolność i jakieś ochłapy rzucili, nawet z kwotą się nie zgadzali. Wypłacili mi jakieś 20 tys. za 14 miesięcy - żali się.
Składka za firmę-widmo
Pan Waldemar o miesiącach spędzonych za kratami chciał zapomnieć. O wyższe odszkodowanie nie walczył. Skupił się na układaniu życia na nowo. Ma nowy dom i żonę, ale duchy przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. - Potrącono mi z poborów pewną kwotę, tam było zdaje się 191 złotych - mówi. Kwotę zajął urząd skarbowy. To koszt postępowania egzekucyjnego zaległych składek, jakie pan Waldemar powinien był, zdaniem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, odprowadzić za okres, w którym działała zarejestrowana na jego nazwisko firma. Ta sama, za której rzekomą działalność 14 miesięcy niesłusznie spędził w areszcie. Ta sama, z której działalnością, jak orzekł sąd, nie miał nic wspólnego. - Z tym wyrokiem prawomocnym, uniewinniającym podjechałem do ZUS-u i urzędu skarbowego - opowiada pan Waldemar.
Był pewien, że wyrok sądowy sprawę załatwia, ale sprawa utknęła między urzędami. - Izba Skarbowa w tym roku wydała postanowienie, w którym przyznała rację panu Waldemarowi i uznała, że koszty egzekucyjne ponieść powinien ZUS - mówi Joanna Maksymowicz-Panek, rzecznik Izby Skarbowej w Rzeszowie.
Nikt nie odpuszcza
ZUS jednak odwołał się od decyzji Izby Skarbowej. Pieniędzy panu Waldemarowi zwrócić nie chce. Na początku listopada zapaść ma decyzja w sprawie odwołania. Jeśli będzie nie po myśli ZUS-u, może być kolejne odwołanie.
- W dacie wszczęcia postępowania egzekucyjnego nie mieliśmy najmniejszych przesłanek, żeby podejrzewać choćby, że postępowanie skierowane jest przeciw niewłaściwej osobie. Dlatego obarczanie kosztami zakładu jest bezpodstawne - tłumaczy Małgorzata Bukała, rzczcznik podkarpackiego oddziału ZUS.
I chociaż kwota jest niewielka, to pan Waldemar nie zamierza odpuszczać. - Zabrano mi niesłusznie, więc oddajcie - mówi.