Dał się pokonać raz, ale wielokrotnie fenomenalnie zatrzymał Szwajcarów. No i zainicjował akcję, po której padła bramka. Łukasz Fabiański jest jednym z bohaterów meczu, który dał Polakom historyczny ćwierćfinał. A przecież na Euro jechał jako rezerwowy.
Długo w Saint-Etienne był bezrobotny, bo jego koledzy kontrolowali początek meczu. Do przerwy za wiele okazji do wykazania się nie miał. Obronił, co było do obrony, ale przede wszystkim miał wkład przy polskim golu. To on, po główce Johana Djourou, zainicjował atak. Gdy chwytał piłkę, już kątem oka widział, jak Kamil Grosicki włącza turbodoładowanie i ucieka lewą stroną. Fabiański wykonał zamach i 40-metrowe podanie. Grosicki pognał przed siebie, wypatrzył Kubę Błaszczykowskiego i było 1:0.
Pełne ręce roboty
Od tego momentu to podrażnieni Szwajcarzy przejęli inicjatywę. Robiło się gorąco, a Łukasz miał ręce pełne roboty. Przez cały mecz zanotował osiem interwencji, miał dwa razy więcej pracy niż jego vis-a-vis. Wielkie brawa zebrał zwłaszcza za paradę w 73. minucie, gdy fenomenalnie odbił piłkę po piekielnie silnym strzale z wolnego Ricardo Rodrigueza.
Szwajcarzy widzieli piłkę w okienku polskiej bramki. My na szczęście mieliśmy Fabiańskiego. Natychmiast po interwencji podbiegli do niego koledzy, dziękowali i gratulowali.
Nikt by tego nie obronił
Nie pierwszy i nie ostatni raz. Wkrótce "Fabian" udanie piąstkował - opanował sytuację, gdy zakotłowało się w jego polu karnym po kolejnym rzucie rożnym. Ale w 83. minucie był bez szans, gdy Xherdan Shaqiri porwał się na rzecz, wydawało się, niewykonalną. Z 16 metrów strzelił nożycami. Piłka jeszcze skozłowała przed bramką, gol absolutnie cudny, Fabiański był bez szans. Każdy by był, nieważne, czy między słupkami stałby Gianluigi Buffon czy David de Gea.
Rywale nie chcieli czekać na karne, dalej nacierali, korzystając z tego, że Polakom zaczynało brakować prądu i słaniali się na nogach. Ale trzeba było jeszcze pokonać Łukasza, a on nie dawał za wygraną. Bronił jak w transie. W dogrywce parokrotnie zatrzymał Erena Derdiyoka, nawet wtedy, gdy ten z bliska próbował wpakować piłkę do siatki.
Był wszędzie. Bronił fenomenalnie, nie dziwi więc, że szybko znalazł naśladowców.
Fabianski...https://t.co/ZS34ftvtxk
— English League BR (@EnglishLeagueBR) 25 czerwca 2016
Karnego żadnego nie obronił, ale nie musiał, bo to rywale się pomylili. Polakom wystarczyło tego nie popsuć. I nie popsuli, wykorzystali pięć prób i mają ćwierćfinał.
Ponoć za spokojny
Fabiański jest wielki. Przez lata zarzucano mu, że jest za spokojny na bramkarza. - Ktoś taki musi w bramce żyć - powtarzano.
Ale akurat w sobotę ta cecha charakteru, chłodna głowa, okazała się bardzo przydatna. - "Fabian" wybronił nam ten mecz - nie ma wątpliwości jego imiennik Łukasz Piszczek. Kto teraz pamięta, że gdy po pierwszym meczu na Euro z Irlandią Północną kontuzja uziemiła Wojciecha Szczęsnego, w kraju słychać było szloch i pytania, co teraz? Spokojnie, mamy Łukasza.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl