Holandia i Argentyna przez 120 minut półfinału mistrzostw świata oddały w sumie raptem pięć celnych strzałów, nic więc dziwnego, że o awansie musiały zadecydować rzuty karne. W nich lepsi byli Albicelestes, którzy dzięki zwycięstwu 4-2 w meczu o tytuł zmierzą się z Niemcami.
Louis van Gaal zaryzykował i od pierwszej minuty zagrał Nigel de Jong, który z powodu kontuzji miał nie grać nawet do końca mundialu oraz mający problemy żołądkowe Robin van Persie.
Szczególnie ten pierwszy pokazał, że była to dobra decyzja. Pomocnik Milanu od samego początku przykleił się do Lionela Messiego i nie odstępował go ani na krok. Sił starczyło mu na godzinę.
Mecz bez emocji
Cała Holandia skupiona była raczej na grze defensywnej. Z przodu starał się szarpać Arjen Robben, ale był mniej efektywny niż w poprzednich spotkaniach.
To Albicelestes byli stroną aktywniejszą, ale z ich ataków nie wynikało nic. Dość powiedzieć, że najlepszą ich okazją był strzał z wolnego z dwudziestu metrów Messiego. W środek bramki, pewnie wyłapany przez Jespera Cillessena.
Druga połowa nie przyniosła żadnych zmian. Holendrzy zaczęli grać odrobinę bardziej ofensywnie, gdzie słowo "trochę" jest jak najbardziej adekwatne. W końcówce poszli do przodu, ale nie zdążyli. W doliczonym czasie gry szarżującego w polu karnym Robbena fantastycznym wślizgiem zatrzymał Javier Mascherano.
Nos zawiódł van Gaala
Dogrywka to kolejna partia szachów, bynajmniej nie błyskawicznych. Van Gaal nie powtórzył manewru z meczu z Kostaryką i nie czekał na karne. Wtedy zostawił sobie na 120. minutę zmianę i wpuścił Tima Krula, zdjął bezproduktywnego van Persiego i dał szansę Klaas-Janowi Huntelaarowi.
Nos tym razem zawiódł selekcjonera Oranje. Napastnik Schalke nic specjalnego nie pokazał, a zespół na karne został z Cillessenem. Cillessenem, który jeszcze nigdy w karierze nie obronił "jedenastki".
Nie udało mu się i tym razem, choć dwa razy miał piłkę na rękach. Dużo lepiej zaprezentował się Sergio Romero, który zatrzymał strzały rewelacyjnie wcześniej grającego Rona Vlaara i znów nijakiego Wesleya Sneijdera.
Z takiego rozstrzygnięcia najbardziej cieszą się Niemcy. Mają dzień dłużej na odpoczynek, z Brazylią na poważnie grali raptem 45 minut, a tu walka w deszczu trwała ponad 120. Przed niedzielnym finałem faworyt może więc być tylko jeden.
Autor: iwan/zp / Źródło: sport.tvn24.pl