To będzie mecz ze skandalem w tle. Skandalem, do którego doszło siedem lat temu, ale w obydwu krajach o nim nie zapomniano. Lyon, niedziela, godz. 15 - na murawę wybiegną piłkarze Francji i Irlandii, by walczyć w 1/8 finału Euro 2016.
W roku 2009 Francuzi i Irlandczycy mierzyli się w barażach o wyjazd na mistrzostwa świata w RPA. Faworytem byli Trójkolorowi i to oni triumfowali w Dublinie 1:0. Na Stade de France Boys in Green zdobyli jednak bramkę i utrzymali skromne prowadzenie do końca podstawowego czasu. W dogrywce, w 103 minucie, Francuzi mieli rzut wolny. Sędzia najpierw nie odgwizdał spalonego, a potem nie zauważył, że Thierry Henry przyjął piłkę ręką. Dograł ją do Williamsa Gallasa, a ten strzelił na 1:1. Protesty Irlandczyków były potężne. Na nic się zdały, sędzia gola zaliczył. A Henry do ręki przyznał się dopiero po meczu. Na mundial pojechali Francuzi.
Ostatni raz w 1982 roku
Od tamtego skandalu obydwie reprezentacje nie grały ze sobą. Teraz stawką będzie awans do ćwierćfinału Euro. Faworytem znowu jest Francja - gospodarz turnieju. Irlandia ostatni raz wygrała z nią w roku 1982, czyli - w sportowych realiach - w zamierzchłych czasach. Boys in Green w fazie grupowej zremisowali 1:1 ze Szwecją, 3:0 zostali rozbici przez Belgię, a w meczu o wszystko - z pewnymi awansu, więc grającymi rezerwowym składem Włochami - zwyciężyli 1:0, w 85. minucie bramkę zdobył Robbie Brady. Trójkolorowi w grupie rozprawili się z Rumunią i Albanią, ze Szwajcarią był remis.
Przeszłość bez wpływu
Wydarzenie z 2009 roku oczywiście wciąż jest pamiętane przez obydwie drużyny. - Od tamtych spotkań upłynęło mnóstwo czasu, pozmieniali się trenerzy, choć wielu zawodników pozostało. Myślę, że przeszłość nie będzie miała wpływu na niedzielny mecz - wyznał asystent selekcjonera Francji, Guy Stephan. - Mamy dodatkową motywację, ale najważniejsze, by skupiać się na teraźniejszości. Wiemy, jaka jest ranga tego pojedynku. Moi zawodnicy są przygotowani, uwielbiają walczyć dla swojego kraju - zapewnił trener Irlandii Martin O'Neill.
Autor: rk / Źródło: sport.tvn24.pl, PAP