Rok po wybuchu w kamienicy na Jeżycach. Została dziura w zabudowie i wiele pytań

Tak wygląda plac po dawnym budynku
Rok od pożaru przy ul. Kraszewskiego. Strażacy oddali hołd zmarłym kolegom
Źródło: TVN24
Z kamienicy przy ulicy Kraszewskiego 12 w Poznaniu została dziura w zabudowie. Przed nią stoi hydrant z tablicą upamiętniającą dwóch strażaków, którzy zginęli podczas akcji gaśniczej. Wiadomo, że ogień pojawił się w piwnicy, w której składowano serwisowane baterie. Znaleziono ich ponad trzy tony. Śledztwo trwa, na razie nikt w tej sprawie nie usłyszał zarzutów.
Kluczowe fakty:
  • W nocy z 24 na 25 sierpnia 2024 roku doszło do pożaru i eksplozji w kamienicy przy ulicy Kraszewskiego 12 w Poznaniu.
  • Podczas akcji gaśniczej zginęło dwóch strażaków. Rannych zostało 11 kolejnych oraz trzy inne osoby.
  • W zgliszczach znaleziono ponad trzy tony baterii i akumulatorów.
  • Kamienica została zburzona. Przed miejscem, w którym stała, na hydrancie umieszczono tablicę upamiętniającą zmarłych.
  • Trwa śledztwo. Na razie nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów. Prokuratura czeka na kluczowe opinie w sprawie.

Do pożaru w kamienicy przy ul. Kraszewskiego 12 w Poznaniu doszło w nocy z 24 na 25 sierpnia 2024 roku. Służby wezwano do pożaru w piwnicy. Mieszkańcy zaczęli ewakuację przed przyjazdem służb. Pięć minut po zgłoszeniu strażacy byli już na miejscu. W piwnicy, w której szukali źródła ognia, doszło do dwóch wybuchów, po których pożar szybko się rozwinął.

Zginęło dwóch strażaków, którzy prowadzili rozpoznanie w piwnicy. Rannych zostało jeszcze 11 strażaków i trzech cywilów. Wiceminister spraw wewnętrznych Wiesław Leśniakiewicz powiedział, że "siła wybuchu była tak duża, że strażakom zrywało hełmy z głowy". W kulminacyjnym momencie akcji gaśniczej na miejscu pracowało około 100 strażaków oraz około 30 wozów.

Śledztwo w toku

Jak doszło do tego, że zdarzenie, które na pierwszy rzut oka wyglądało jak "zwyczajny" dla ratowników pożar, zakończyło się tragicznie? To ma wyjaśnić śledztwo wszczęte 26 sierpnia 2024 roku. Po roku akta sprawy zajmują już w sumie 12 tomów. - Każdy z nich liczy 200 kart, czyli mamy ich łącznie 2400 - mówi prokurator Marek Piegat z Prokuratury Rejonowej Poznań-Grunwald, który nadzoruje postępowanie dotyczące spalonej kamienicy.

Przesłuchano dotąd 58 osób. - Są to strażacy uczestniczący w tej akcji, osoby mieszkające w tej kamienicy, właściciele działalności gospodarczych oraz nieruchomości, które zostały narażone przez to zdarzenie - wyjaśnia prokurator.

Dużą rolę w śledztwie odegrał eksperyment procesowy z września ubiegłego roku z udziałem strażaków uczestniczących w akcji. - Bardzo nam pomógł w zrozumieniu przebiegu zdarzenia, ustaleniu, gdzie poszczególne osoby się znajdowały albo gdzie przynajmniej im się wydawało, że się znajdowały. Mamy wykonaną taką uśrednioną mapę pokazującą, kto gdzie się znajdował, jakie czynności wykonywał przed zaistnieniem wybuchu i co robił i w jakiej pozycji się znajdował w chwili zaistnienia wybuchu - wyjaśniał we wrześniu, tuż po przeprowadzeniu eksperymentu Piegat.

prokurator Marek Piegat, Prokuratura Rejonowa Poznań-Grunwald
Poznań, Kraszewskiego. Prokuratura przeprowadziła eksperyment procesowy w piwnicach zniszczonej kamienicy
Źródło: TVN24

Według wstępnych ustaleń biegłego badającego przyczynę pożaru - źródło ognia umiejscowione było w pomieszczeniu piwnicznym, w którym lokalna firma składowała serwisowane baterie. Na miejscu pożaru zabezpieczono ponad trzy tony różnego rodzaju akumulatorów litowo-jonowych.

Czekają na dwie opinie biegłych

A to nie koniec. Śledczy czekają teraz na dwie opinie biegłych odnośnie przyczyn pożaru i przebiegu akcji.

Pierwsza z opinii ma powstać do końca miesiąca. - To opinia biegłych z Akademii Pożarniczej, którzy oceniają prawidłowość przebiegu akcji ratowniczej: czy wszystko zostało zrobione zgodnie z zasadami, czy nie doszło do jakichś zaniechań? A jeśli tak, to do jakich i jaki był ich stopień? - Czy te ewentualne zawinienia, czy zaniechania miały wpływ na akcję i miały wpływ na to, że dwóch strażaków poniosło śmierć w tym zdarzeniu - tłumaczył tvn24.pl w marcu Piegat.

Na drugą - ekspertyzę, która dzięki wykorzystaniu komputerowego modelowania ma przedstawić przebieg pożaru - trzeba jeszcze poczekać. - Czas na sporządzenie opinii z biegłych z symulacji z Politechniki Poznańskiej został przedłużony do końca października. Biegli chcą przeprowadzić dodatkowy eksperyment procesowy związany z termiką ogniw, między innymi ma ona dać odpowiedź, jak one się spalają i jak wpływa na nie temperatura - mówi nam teraz prokurator.

Komputerowa symulacja jest na tyle zaawansowana, że ilość danych i liczb do wprowadzenia przewyższa możliwości zwykłych komputerów. Stąd wykorzystywane do niej są superkomputery.

Policjanci skanowali to, co zostało z kamienicy. Używali skanera 3D
Policjanci skanowali to, co zostało z kamienicy. Używali skanera 3D
Źródło: KWP Poznań

Śledczy podkreślają, że po analizie obu opinii, czyli przebiegu akcji ratunkowej oraz tego jak przebiega mechanika takiego wybuchu, będzie można dopiero wyciągać jakieś wnioski. Opinia biegłych z Politechniki Poznańskiej trafi do biegłego z zakresu pożarnictwa, który "zepnie" je w całość.

- W sprawie dosłuchujemy jeszcze świadków, badamy kwestie dotyczące samej firmy zajmującej się serwisowaniem baterii i sposobów, jak były gromadzone materiały. Po otrzymaniu wniosków z obydwu opinii przejdziemy w kierunku stawiania ewentualnych zarzutów - tłumaczy prokurator prowadzący śledztwo.

Tych należy spodziewać się najwcześniej pod koniec roku.

Początek akcji gaśniczej i nagłe eksplozje

Zgłoszenie o pożarze w kamienicy przy ulicy Kraszewskiego 12 dotarło do strażaków w sobotę (24 sierpnia 2024 roku) o godzinie 23.50. Wcześniej wzbudzona została czujka znajdująca się na trzecim piętrze budynku. Właściciel mieszkania zszedł do piwnicy, by sprawdzić, co się dzieje. Jeszcze zanim zadzwonił na numer alarmowy, rozpoczęła się ewakuacja mieszkańców, którzy wzajemnie informowali się o zagrożeniu.

Pięć minut po zgłoszeniu strażacy byli już na miejscu i zaczęli akcję gaśniczą. W piwnicy doszło do dwóch wybuchów.

- Siła rażenia tego wybuchu była przeogromna - opisywał później to zdarzenie wiceminister spraw wewnętrznych Wiesław Leśniakiewicz, dodając, że skutki eksplozji widać na sąsiednich budynkach.

Eksplozję widać m.in. na nagraniu zarejestrowanym przez kamerę umieszczoną w restauracji naprzeciwko kamienicy.

Bartek Stanny
Nagranie z monitoringu restauracji
Źródło: Bartek Stanny

Około godziny 2 w nocy o zdarzeniu został poinformowany minister spraw wewnętrznych i administracji oraz jego zastępcy.

Akcja poszukiwawcza i obrona sąsiednich budynków

Przez dłuższy czas po wybuchu strażacy nie mogli wejść do budynku. Dopiero o godzinie 5.13 rano (25 sierpnia), gdy pożar został zlokalizowany i ugaszony, do środka weszła grupa poszukiwawczo-ratownicza, aby ewakuować poszkodowanych.

- Warunki, które nastąpiły po wybuchu, były takie, że pożar błyskawicznie rozprzestrzenił się klatką schodową aż na dach. Trzeba było obronić dwie sąsiednie kamienice. Utworzone były odcinki bojowe, podawanie prądu gaśniczego zarówno z drabiny, z podnośnika, jak i od tyłu, z kamienicy - relacjonował akcję w TVN24 nadbrygadier Mariusz Feltynowski, ówczesny Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej.

Pożar ostatecznie nie przeniósł się na sąsiednie budynki.

Mimo że sytuacja została opanowana w niedzielę nad ranem, strażacy pracowali do późnej nocy z niedzieli na poniedziałek, przelewając wodą pojawiające się wciąż nowe zarzewia ognia. Punkty, w których tlił się ogień, pomagał strażakom odnaleźć dron z kamerą termowizyjną.

W kulminacyjnym momencie akcji gaśniczej na miejscu pracowało około 100 strażaków oraz około 30 wozów. W akcji brały też udział dwie grupy poszukiwawczo-ratownicze z doświadczeniem m.in. z trzęsienia ziemi w Turcji.

Strażacy zginęli w wybuchu kamienicy w Poznaniu. Kim byli?

Z komunikatów przekazywanych w pierwszych godzinach akcji wynikało, że rannych zostało 11 strażaków, zaś dwóch było poszukiwanych. Później we wpisie w mediach społecznościowych premier Donald Tusk poinformował, że niestety dwaj poszukiwani strażacy nie żyją.

Do szpitala po wybuchach i pożarze trafiły także trzy postronne osoby, które też zostały ranne w tym zdarzeniu, w tym jeden z mieszkańców.

Ówczesny szef MSWiA Tomasz Siemoniak przekazał, że zmarli strażacy to ogniomistrz Patryk Michalski i ogniomistrz Łukasz Włodarczyk. Jeden z nich osierocił dwójkę dzieci: wówczas cztero- i siedmioletnie.

Na początku grudnia prokuratura podała, że przyczyną śmierci obu strażaków były "rozległe obrażenia termiczne powstałe w wyniku pożaru".

W katastrofie budowlanej zginęli st. ogn. Łukasz Włodarczyk i st. ogn. Patryk Michalski
W katastrofie budowlanej zginęli st. ogn. Łukasz Włodarczyk i st. ogn. Patryk Michalski
Źródło: KW PSP Poznań

Zmarli strażacy mieli 34 i 33 lata. Na służbie spędzili odpowiednio 12 i 11 lat. W hołdzie ratownikom w całym kraju zawyły syreny wozów strażackich i policyjnych radiowozów.

W całym kraju zawyły syreny w hołdzie dla zmarłych strażaków
Źródło: TVN24

Budynek do rozbiórki, ulica zamknięta

Kamienica przy ul. Kraszewskiego 12 decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego musiała zostać rozebrana.

W pobliżu spalonego budynku wyznaczona została zamknięta "strefa zero", do której wstęp był wzbroniony. Lokale gastronomicznie na tym odcinku były pozamykane, nie mogli chodzić tam piesi, jeździć samochody, tramwaje i autobusy.

Do swoich domów do końca rozbiórki przez ponad miesiąc nie mogli powrócić mieszkańcy przylegających kamienic. Mieszkańcy kamienicy naprzeciwko spalonego budynku, którzy zostali ewakuowani w związku z poruszeniem się jednej z naruszonych przez ogień ścian, mogli wrócić do mieszkań, kiedy rozebrane zostały dwie najwyższe kondygnacje.

Rozbiórka ruszyła 1 września 2024 roku, poprzedził ją demontaż trakcji tramwajowej.

Rozbiórka kamienicy przy Kraszewskiego 12
Rozbiórka kamienicy przy Kraszewskiego 12
Źródło: UM Poznań

Na ulicy Kraszewskiego przez ponad miesiąc wstrzymany był samochodowy. Tramwaje wróciły na nią dopiero 11 listopada.

Po pożarze zmienili przepisy

Strażacy nie mieli wątpliwości, że rozmiary tej tragedii mogły być jeszcze większe, gdyby nie czujka dymu w jednym z mieszkań.

- Moim zdaniem te osoby mogłyby nie przeżyć, gdyby nie było tego sygnału, jaki ona wydaje. Ta czujka była na trzecim piętrze tego budynku i obudziła mieszkańców jednego z mieszkań. Wszyscy zostali ewakuowani i dosłownie kilkanaście minut później doszło do wybuchu - relacjonował w TVN24 starszy brygadier Karol Kierzkowski, rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej. 

Strażacy wykorzystali tragedię, by zaapelować do wszystkich, by instalowali takie czujki w swoich domach. Karol Kierzkowski na antenie TVN24 mówił, że zakup takiej czujki może być "małą inwestycją w duże bezpieczeństwo". Jak wskazał, koszt zakupu czujki to około 50-60 złotych. 

22 listopada w Europejskim Dniu Czujki Dymu minister Tomasz Siemoniak podpisał rozporządzenie, które wprowadziło nowe zasady dotyczące stosowania czujek pożarowych.

- Chcemy tym sposobem dać mocny sygnał ze strony państwa, że czujki dymu, czujki tlenku węgla, to powinno być coś takiego, co każdy ma na wyposażeniu swojego domu, jak lodówkę, telewizor, pralkę - podkreślał Siemoniak.

W nowobudowanych budynkach, które będą oddawane do użytku obowiązek montażu czujek jest obowiązkowy. - Mam nadzieję, że ten obowiązek będą mogli sprawdzać kominiarze, bowiem oni wydają jeden z ważniejszych dokumentów dopuszczających obiekt do użytkowania. Chciałbym, żeby w tym protokole było również zaznaczone: jest zamontowana czujka albo tlenku węgla, jeśli jest otwarta komorę spalania albo druga czujka dymu - mówił Wiesław Leśniakiewicz, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. 

Upamiętnili strażaków

W maju 2025 roku za sprawą radnego osiedlowego z Jeżyc w pobliżu miejsca, gdzie znajdowała się kamienica na ulicy Kraszewskiego, pojawiła się tablica upamiętniająca śmierć strażaków podczas akcji gaśniczej.

Tablica na hydrancie przypomina o tragicznej śmierci strażaków
Tablica na hydrancie przypomina o tragicznej śmierci strażaków
Źródło: poznan.pl

- Tamta tragedia wstrząsnęła całym miastem i odbiła się szerokim echem daleko poza jego granicami. Przypomniała nam też o tym, z jakim poświęceniem wiąże się służba w straży pożarnej. W ten sposób pragniemy oddać cześć ludziom, którzy oddali życie, idąc na ratunek innym. Hydrant, a więc element infrastruktury przeciwpożarowej, wydawał się naturalnym i symbolicznym obiektem do zamieszczenia memoriału - tłumaczył pomysłodawca Adam Dzionek.

Spółka Aquanet, która odpowiada za poznańskie wodociągi poinformowała, że tablica została zaprojektowana w taki sposób, aby hydrant nadal mógł być użytkowany. Urządzenie wcześniej poddano też renowacji.

Na hydrancie na poznańskich Jeżycach pojawiła się tabliczka
Na hydrancie na poznańskich Jeżycach pojawiła się tabliczka
Źródło: poznan.pl

Nauka dla świata

Na opinie biegłych dotyczącą przyczyn pożaru czekają nie tylko śledczy, ale też strażacy na całym świecie. Może być ona cenną wskazówką w kwestii gaszenia pożarów znacznej ilości ogniw w trudnej przestrzeni.

- Nawet Amerykanie się tym interesowali. To jest kwestia tego, co będzie za chwilę naszym problemem codziennym, czyli gaszenie pożarów ogniw elektrycznych, znacznej ilości ogniw w trudnej przestrzeni. Na razie dopiero uczymy się tego zjawiska, musimy przestawić swoje rozumienie bezpieczeństwa użytkowania ogniw. Do tej pory, kiedy słyszeliśmy w telewizji czy czytaliśmy w internecie, że komuś wybuchła komórka przy uchu, to się raczej traktowało w kategorii anegdoty, ale teraz jest coraz więcej tych urządzeń i tego typu zdarzeń. Musimy się tego nauczyć, że urządzenie z baterią nie jest zupełnie bezpieczne - mówił tvn24.pl prokurator Marek Piegat.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: