Przed rokiem radny z Gniezna (Wielkopolska) na betonowym placu przed Teatrem im. Aleksandra Fredry usmażył jajecznicę. Piramidy, jakie w ramach rewitalizacji tego obszaru wybudowano, nazwał finansowymi, dopisując ile kosztowała przebudowa. Efekt? Sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Za sformułowanie "piramidy finansowe".
"Plac przed Teatrem Fredry w Gnieźnie to gnieźnieński symbol betonozy" - napisał 2 lipca 2022 roku Tomasz Dzionek, radny z Gniezna pod filmem, na którym w czasie upału smażył w tym miejscu jajecznicę na metalowej, rozgrzanej ławce. Jak mówił, jajka ścięły się po 15 minutach.
- Przed remontem było tam dużo zieleni. Były trawniki, były kwietniki, były przede wszystkim drzewa - mówi wówczas "Faktom" TVN.
Zastąpiono to "betonową pustynią z piramidami i fontanną, która nigdy nie działa".
"To wstyd i poruta, że za niemałe pieniądze zniszczono popularną wśród gnieźnian przestrzeń miejską. Do tych, którzy wpadają na tak beznadziejne pomysły i nie tylko w Gnieźnie! Chcemy zieleni, drzew, cienia, retencji wody, niekoszonej trawy!" - pisał.
Zamieścił mem z "piramidami finansowymi"
Dziewięć dni później zamieścił post, w którym poinformował, że zwrócił się do Teatru im. Fredry w Gnieźnie z wnioskami o wyjaśnienie dotyczące m.in. niedziałającej fontanny, brak dbałości o zieleń, rabaty i czystość na placu, którego jest administratorem.
"Z uwagi na powszechną negatywną opinię mieszkańców o zastąpieniu atrakcyjnego i przystępnego placu z zielenią placem betonowym o niskiej jakości estetyki i wykończenia, nieprzyjaznej dla mieszkańców i w żadnej mierze nie zachęcającej do użytkowania, wezwałem do podjęcia działań mających na celu: natychmiastowe uporządkowanie, odświeżenie placu, wyremontowanie elementów wymagających naprawy, uruchomienie urządzeń, które winny być uruchomione permanentnie od blisko 4 lat i należytą pielęgnację pozostałej zieleni, odbrukowanie części placu z betonowych płyt chodnikowych, wysianie tamże trawy i posadzenie drzew w ilości nie mniejszej niż 20 szt., celem zwiększenia atrakcyjności placu, zapewnienia odpowiedniej ilości cienia, zieleni i wilgoci, przeniesienie popiersia A. Fredry w widoczne i godne miejsce, np. na front głównego wejścia do Teatru" - czytamy we wpisie.
Do tego dodał zdjęcie placu przed teatrem z betonowymi piramidami z podpisem "Piramidy finansowe za 1.300.000,00 złotych".
Było wezwanie do przeprosin, później sprawa trafiła do sądu
To sformułowanie oburzyło przedstawicieli teatru. - Dostałem wezwanie do przeprosin i usunięcia posta. A skoro nie przeprosiłem, skierowali sprawę do sądu - mówi tvn24.pl Tomasz Dzionek.
Jego zdaniem takie sprawy do sądu nie powinny trafiać. I - jak podkreśla - nie bardzo rozumie, za co miałby przepraszać teatr. - To była tylko gra słów i mem. Zresztą nie pierwszy, który stworzyłem. Wcześniej zdarzyło mi się zrobić fotomontaż karawany idącej przez ten plac, a w prima aprilis napisałem, że piramidy wpisano na listę UNESCO - opisuje Dzionek.
I dodaje: - To, że teatr jako instytucja kultury nie rozumie, czym jest metafora, mem to coś niebywałego.
Teatr sprawy nie chce komentować, bo proces ma się odbywać za zamkniętymi drzwiami. Na zadane pytania dotyczącej tej sprawy, dyrektorka odsyłała media do oświadczenia: "Uprzejmie informuję, że ze względu na treść art. 241. § 2. Kodeksu Karnego Teatr im. A. Fredry w Gnieźnie nie jest dziś w stanie ustosunkować się do ww. zapytania. Szczegółowych informacji w tej kwestii Teatr udzieli niezwłocznie, gdy będzie to prawnie dopuszczalne".
§ 1. Kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 2. Tej samej karze podlega, kto rozpowszechnia publicznie wiadomości z rozprawy sądowej prowadzonej z wyłączeniem jawności.
- Z punktu widzenia obywatela, jakaś instytucja kieruje przeciwko niemu sprawę, ale publicznie nie będzie mówić dlaczego skierowała tę sprawę do sądu. To jakieś kuriozum - komentuje Dzionek.
Jednocześnie teatr zamieścił na Facebooku oświadczenie dotyczące tej sprawy. "Niniejszym wyjaśniamy, że nieprawdziwe są rozpowszechniane w mediach informacje o pozwaniu Pana Tomasza Dzionka przez Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie oraz o tym, że spór sądowy między wskazanymi osobami dotyczy wolności słowa czy zakresu dopuszczalnej krytyki. Informujemy, że Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie skierował przeciwko Panu Tomaszowi Dzionkowi prywatny akt oskarżenia. Obecnie, ze względu na zakaz wynikający z art. 241 par. 2 Kodeksu karnego, nie jest możliwym udzielenie obszerniejszej informacji."
- Dla osoby, która nie zna się na prawie, to czy skierowano pozew czy prywatny akt oskarżenia nie ma znaczenia. Ja po prostu mówię, że sprawa została skierowana do sądu - odpowiada Dzionek.
Ograniczono możliwość komentowania postu z oświadczeniem.
O sprawę poznańska "Gazeta Wyborcza" zapytała urząd marszałkowski, który nadzoruje teatr w Gnieźnie. "Z naszego punktu widzenia ważne jest, by wyraźnie wybrzmiało, że nigdy nie uważaliśmy, aby za wyrażanie poglądów na temat spraw publicznych należało kogokolwiek ścigać. Z informacji, które posiadamy w naszym departamencie kultury, wynika, że żadna nasza instytucja nie prowadzi tego typu postępowania. Jeśli zaś chodzi o sprawę sądową Teatru w Gnieźnie, to nie dotyczy ona krytyki, lecz - zdaniem Teatru - pomówienia i znieważenia tej instytucji i osób nią zarządzających, dlatego jest to postępowanie w sprawie karnej" - przekazała "Wyborczej" Anna Parzyńska-Paschke, rzeczniczka marszałka Marka Woźniaka.
Radnego broni prezydent miasta
Radny procesu się nie boi. "Z Teatrem, który nie potrafi sobie poradzić z krytyką, zadbaniem o plac użyczony przez miasto, obiecał stworzyć przestrzeń przyjazną mieszkańcom i nie liczy się z ich zdaniem i opinią, powalczę bez cienia trwogi. Mam prawo krytykować ten plac, jak czynią to mieszkańcy mojego miasta. I to nie ja będę się musiał tłumaczyć, dlaczego na placu nie ma cienia, drzew, zieleni, działającej fontanny, równej kostki a popiersie patrona Teatru - Aleksandra Fredry, leży jak odpad na paletach w trawie" - napisał.
A w jego obronie stanął sam prezydent Gniezna Tomasz Budasz, który zamieścił wspólne zdjęcie z radnym z podpisem "Popieram Tomka!".
Jak dalej tłumaczy, że wygląd placu znacznie różni się od tego, który można było zobaczyć na wizualizacjach. "Dostaliśmy jego bieda wersję. Wersję, która zarówno mieszkańcom, jak i mnie, mówiąc delikatnie, bardzo się nie podoba. Plac miał też tętnić życiem artystycznym. Do tej pory podobno odbyło się tam zaledwie kilka wydarzeń. Ktoś pamięta jakie? Dodatkowo, na placu nie wrócił pomnik patrona teatru Aleksandra Fredry" - podkreślił Budasz.
Źródło: TVN24 Poznań, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Tomasz Dzionek