Prawdziwych przyjaciół się nie zabija! - krzyczała na jednej z rozpraw do oskarżonego o zabójstwo matka ofiary. Mężczyzna na sali sądowej chwilę prosił o wybaczenie. Jak twierdzi, razem z nieżyjącym Mateuszem pili alkohol, a potem się pokłócili. Zapamiętał tylko dwa ciosy. Blisko dwa lata po tych wydarzeniach sąd skazał go za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem na 25 lat więzienia. To kara, o jaką wnioskowała prokuratura.
W czwartek Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał 21-letniego Dawida F. na 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny, ale jest tożsamy z tym, jakiego domagała się prokuratura. Dożywocia dla oskarżonego chciał pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. Obrońca F. wnioskował natomiast o "sprawiedliwy wyrok".
Sąd orzekł 200 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz matki zmarłego 17-latka.
- Nigdy mu nie wybaczę - powiedziała o oskarżonym po wyroku matka zamordowanego nastolatka. Zapowiedziała, że będzie odwoływać się od wyroku.
- Sąd chciał wskazać, żeby ten wyrok był dla wszystkich, szczególnie dla młodych ludzi przestrogą przed skutkami, jakie może wywołać ich nieodpowiedzialne zachowanie. Czyn, którego dopuścił się Dawid F., zdarzył się dlatego, że oskarżony zażył środki psychoaktywne w postaci dopalacza i leku psychotropowego, które dodatkowo połączył z alkoholem, a co wywołało u niego stan agresji, brutalności, sprzecznej z jego naturą. Stan, który doprowadził do tego, że zabił swojego przyjaciela - podkreśliła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Izabela Dehmel.
Dodała, że "znamienne były tutaj słowa mamy Mateusza, która powiedziała, że każdy młody człowiek, zanim sięgnie po narkotyki i dopalacze, niech pójdzie na grób jej syna i z nim porozmawia, i dopiero wtedy podejmie decyzję, czy warto".
Matka rozpoznała syna po tatuażu
Do pobicia ze skutkiem śmiertelnym doszło 12 listopada 2021 roku. Poprzedni wieczór 17-letni Mateusz i 19-letni Dawid F. spędzili razem. Dawid zabrał go z ogródków działkowych, po drodze kupili wódkę. Mateusz miał palić marihuanę i wciągać metamfetaminę.
Dawid - jak opisywała "Gazeta Wyborcza" - twierdził, że nic nie chciał brać. Dwa miesiące wcześniej został zatrzymany przez policję z narkotykami. Rodzice co dwa dni badali go narkotestami. Jak mówił, złamał się dwa razy, ale nie tamtego wieczora. Wziął za to silny lek psychotropowy, którym poczęstował go Mateusz.
Po mieszaninie alkoholu i silnego leku miał urwać mu się film. Nad ranem Mateusz zaproponował mu drinka. Pijąc go - jak twierdził w sądzie - poczuł smak narkotyków. Między kolegami doszło do sprzeczki. Mateusz miał próbować chwycić butelkę z wódką, by nią go uderzyć. Wtedy Dawid - jak twierdził - uderzył go w twarz. Jak relacjonowała "GW", zapamiętał jeszcze jeden cios i nic poza tym.
Biegli wykazali u Mateusza 23 obrażenia, z czego połowę w obrębie głowy i twarzy.
Chłopaka leżącego we krwi zobaczył mieszkający piętro niżej dziadek Dawida, który zaniepokojony hałasem, zajrzał do mieszkania, w którym znajdował się wnuk. - Nic mu nie jest. Okradł mnie - miał usłyszeć starszy mężczyzna.
Obok Mateusza leżały mop i szmaty. Gdy Dawida zatrzymała policja, zasnął.
Ciężko pobity Mateusz trafił do szpitala. "Głowa była wielka jak piłka, oczy jak śliwki, uszy wciśnięte do środka. Rozpoznałam syna dopiero po tatuażu" - mówiła "Gazecie Wyborczej" matka chłopaka.
Lekarz miał jej powiedzieć, że takich obrażeń nie można zadać tylko rękoma. Tego samego dnia Mateusz zmarł.
Przyznał się do pobicia, a nie do zabójstwa
Prokuratura oskarżyła Dawida F., że "działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia, dokonał zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem małoletniego Mateusza w ten sposób, że wielokrotnie zadawał pokrzywdzonemu ze znaczną siłą uderzenia rękoma, kopał go po głowie, twarzy i całym ciele, kontynuując zadawanie tych uderzeń mimo doprowadzenia leżącego na podłodze pokrzywdzonego do stanu bezwładności, czym spowodował ciężkie obrażenia czaszkowo-mózgowe, w następstwie których pokrzywdzony zmarł pomimo udzielenia mu pomocy medycznej". Dawida F. oskarżono także o posiadanie narkotyków. Proces mężczyzny ruszył we wrześniu 2022 roku. Oskarżony przyznał się w sądzie jedynie do pobicia Mateusza, a nie przyznał się do tego, że chciał go zabić.
Na ławie oskarżonych klęczał, prosząc rodziców Mateusza o wybaczenie.
- Prawdziwych przyjaciół się nie zabija! - krzyczała na jednej z rozpraw do oskarżonego matka ofiary.
- Ja naprawdę nie chciałem - odpowiadał oskarżony, który na sali sądowej przepraszał rodziców 17-latka.
Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24