W Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Gnieźnie uczy się 300 dzieci. Część z nich to osoby z niepełnosprawnościami. Niestety, w budynku nie ma windy. Rodzice, razem z pracownikami szkoły, muszą wnosić dzieci na rękach. I walczą o to, by sytuacja się zmieniła.
Winda w szkole, w której uczą się dzieci z niepełnosprawnościami, często poruszające się na wózku inwalidzkim, wydaje się być oczywistością. Ale nie w Gnieźnie. W szkole są dwie dziewczynki na wózkach i kilkoro mających problem z normalnym chodzeniem. I schody, które każdego dnia muszą pokonać, by móc się uczyć w placówce.
- To jest dla nas taka bariera nie do pokonania. Ja osobiście sama córki na piętra nie wniosę. Gdyby nie pracownicy szkoły, to moja córka musiałaby mieć indywidualne zajęcia w domu. A ona jest bardzo towarzyskim dzieckiem i kocha szkołę. Nie mogę jej tego zrobić – tłumaczy Izabela Szewczyńska, matka jednej z uczennic, która – jak zapowiada – zrobi wszystko, by winda w szkole powstała.
Nie było za co jej zrobić
Wszystko rozbija się o pieniądze. - Projekt na windę mamy przygotowany od prawie dwóch lat. Od roku jest zgoda na budowę i umiejscowienie tej windy na parkingu – mówi Tomasz Pawłowski, dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Gnieźnie.
Jest też dotacja na nią z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Tyle, że pokrywa ona tylko niewielką część wydatków. Koszt całkowity wybudowania windy to około 900 tysięcy złotych.
- Mam nadzieję, że uda się to zorganizować w tym roku. Rozmawiałem ze starostą i obiecał, że znajdą się na to pieniądze, więc jestem dobrej myśli - mówi dyrektor szkoły.
Starosta chce dać pieniądze, ale nie wie, czy je będzie mieć
I faktycznie, starosta deklaruje, że środki na ten cel chce przeznaczyć. Ale to jeszcze nic pewnego. - Liczę na to, że - jak co roku - pojawią wolne środki, jak my to nazywamy poprzez łączenie budżetu, czyli to, co jest niewykorzystane z poprzedniego roku wrzucane jest do tegorocznego budżetu. To się odbywa w kwietniu i w maju mamy pełną wiedzę - wyjaśnia Piotr Gruszczyński, starosta gnieźnieński.
Ile tych środków zostanie, tego jednak nie wiadomo. A winda to niejedyny wydatek. Dofinansowania wymaga też szpital, by "zoptymalizować koszty jego funkcjonowania". - Mam nadzieję, że nie będę musiał wybierać, które inwestycje są bardziej potrzebne, tylko że będę miał komfort przeprowadzić jedną i drugą operację - liczy starosta.
W Poznaniu pomógł papież
Kilka lat temu z podobnym problemem zmagała się poznańska szkoła. Tyle, że jego skala była większa - czterdzieścioro poruszających się na wózkach inwalidzkich dzieci, codziennie trzeba było wnosić po schodach. Robili to pracownicy szkoły. Trzech panów wielokrotnie kursowało między parterem a piętrem, gdzie znajduje się sala lekcyjna.
Szkoła zbierała pieniądze na windę, ale szło jak po grudzie. W styczniu 2015 roku sprawą zainteresowały się media i nabrała ona rozpędu. Informacja o zbiórce trafiła nawet do Watykanu. Papież Franciszek dołożył 20 tysięcy złotych na budowę windy. Za jego przykładem poszła potem m.in. archidiecezja poznańska i Lasy Państwowe. Rok później winda już działała.
Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24