Przed rokiem radny z Gniezna (Wielkopolska) na betonowym placu przed Teatrem im. Aleksandra Fredry usmażył jajecznicę. Piramidy, jakie w ramach rewitalizacji tego obszaru wybudowano, nazwał finansowymi, dopisując, ile kosztowała przebudowa. To sformułowanie oburzyło teatr. Sprawa znalazła swój finał w sądzie. A tam triumfował radny. Jednak teatr nie składa broni i informuje o złożeniu zażalenia do sądu wyższej instancji na decyzję o umorzeniu postępowania.
"Wygraliśmy! Sąd dziś umorzył postępowanie a to oznacza, że nie znalazł żadnych podstaw do prowadzenia procesu! Teatr Fredry w Gnieźnie ewidentnie przeaktorzył... Jest moc! Kruszymy beton!" - napisał w czwartek Tomasz Dzionek.
Jak przekazał w rozmowie z tvn24.pl, sąd umorzył postępowanie przeciwko niemu, wskazując na artykuł 17, paragraf 1, podpunkt 2 Kodeksu postępowania karnego.
Nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy: 2) czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego albo ustawa stanowi, że sprawca nie popełnia przestępstwa;
- To coś dużo mocniejszego niż udowodnienie braku winy. Sąd po prostu nie dopatrzył się w moim zachowaniu czynu zabronionego - uważa Dzionek.
Niestety uzasadnienia sądu w tej sprawie nie poznamy, jest ono niejawne. - A szkoda, bo jest bardzo ciekawe - mówi Dzionek.
Zapytany o całą sprawę, przyznaje, że ubolewa, iż w ogóle do niej doszło. - Człowiek po ludzku się denerwuje i traci czas na rzeczy, którymi nie powinien się zajmować - komentuje. I dodaje: - Od początku zależało mi, żeby plac został odpowiednio zagospodarowany, było więcej zieleni, wrócił pomnik Fredry. Mam nadzieję, że teatr będzie w tej kwestii chciał konstruktywnie dyskutować.
Wcześniej podkreślał, że nie bardzo rozumie, za co miałby przepraszać teatr. - To była tylko gra słów i mem. Zresztą nie pierwszy, który stworzyłem. Wcześniej zdarzyło mi się zrobić fotomontaż karawany idącej przez ten plac, a w prima aprilis napisałem, że piramidy wpisano na listę UNESCO - tłumaczył Dzionek.
"Teatr nie ma niczego do ukrycia"
Zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do dyrektorki Teatru im. Fredry w Gnieźnie. "Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie złożył zażalenie na decyzję o umorzeniu postępowania do sądu wyższej instancji" - otrzymaliśmy w odpowiedzi.
Po więcej szczegółów odesłano nas do pełnomocnika teatru. - Niewiele mogę powiedzieć, bo postępowanie jest niejawne. Teatr nie ma niczego do ukrycia, teatr chciałby jawności - mówi mecenas Radosław Skowron, pełnomocnik prawny teatru.
Jak dodał, chciałby móc powiedzieć więcej o sprawie, ale przepisy prawa na to nie pozwalają. - Zależy nam na tym, żeby sprostować wiele niedomówień i przekłamań - podkreśla.
Jak dodaje, w ocenie teatru doszło do przestępstwa pomówienia, stąd musieli złożyć prywatny akt oskarżenia. - Autor słów ponosi odpowiedzialność karną, a nie cywilną - precyzuje. Jak wyjaśnia, by mogli mówić o sprawie, ta musi wrócić do sądu rejonowego. - Jeśli Sąd Okręgowy w Poznaniu uchyli decyzję sadu pierwszej instancji, to ta sprawa wróci do Gniezna i na pierwszej rozprawie złożymy wniosek o niekorzystanie z tajności. Teatrowi zależy na tym, by sprawę mogli śledzić dziennikarze - powiedział Skowron.
Przed rozpoznaniem sprawy przez sąd, teatr nie chciał jej komentować, bo proces miał się odbywać za zamkniętymi drzwiami. Na zadane pytania dotyczące tej sprawy, dyrektorka odsyłała media do oświadczenia: "Uprzejmie informuję, że ze względu na treść art. 241. § 2. Kodeksu Karnego Teatr im. A. Fredry w Gnieźnie nie jest dziś w stanie ustosunkować się do ww. zapytania. Szczegółowych informacji w tej kwestii Teatr udzieli niezwłocznie, gdy będzie to prawnie dopuszczalne".
§ 1. Kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 2. Tej samej karze podlega, kto rozpowszechnia publicznie wiadomości z rozprawy sądowej prowadzonej z wyłączeniem jawności.
Jednocześnie teatr zamieścił na Facebooku oświadczenie dotyczące tej sprawy. "Niniejszym wyjaśniamy, że nieprawdziwe są rozpowszechniane w mediach informacje o pozwaniu Pana Tomasza Dzionka przez Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie oraz o tym, że spór sądowy między wskazanymi osobami dotyczy wolności słowa czy zakresu dopuszczalnej krytyki. Informujemy, że Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie skierował przeciwko Panu Tomaszowi Dzionkowi prywatny akt oskarżenia. Obecnie, ze względu na zakaz wynikający z art. 241 par. 2 Kodeksu karnego, nie jest możliwym udzielenie obszerniejszej informacji."
- Dla osoby, która nie zna się na prawie, to czy skierowano pozew, czy prywatny akt oskarżenia, nie ma znaczenia. Ja po prostu mówię, że sprawa została skierowana do sądu - odpowiadał na to Dzionek.
Ograniczono możliwość komentowania postu z oświadczeniem.
Mem z "piramidami finansowymi" oburzył teatr
Cała sprawa zaczęła się w lipcu 2022 roku. "Plac przed Teatrem Fredry w Gnieźnie to gnieźnieński symbol betonozy" - napisał 2 lipca 2022 roku Tomasz Dzionek, radny z Gniezna pod filmem, na którym w czasie upału smażył w tym miejscu jajecznicę na metalowej rozgrzanej ławce. Jak mówił, jajka ścięły się po 15 minutach.
- Przed remontem było tam dużo zieleni. Były trawniki, były kwietniki, były przede wszystkim drzewa - mówił wówczas "Faktom" TVN.
"To wstyd i poruta, że za niemałe pieniądze zniszczono popularną wśród gnieźnian przestrzeń miejską. Do tych, którzy wpadają na tak beznadziejne pomysły i nie tylko w Gnieźnie! Chcemy zieleni, drzew, cienia, retencji wody, niekoszonej trawy!" - pisał.
Dziewięć dni później zamieścił post, w którym poinformował, że zwrócił się do Teatru im. Fredry w Gnieźnie z wnioskami o wyjaśnienie dotyczące m.in. niedziałającej fontanny, braku dbałości o zieleń, rabaty i czystość na placu, którego jest administratorem.
"Z uwagi na powszechną negatywną opinię mieszkańców o zastąpieniu atrakcyjnego i przystępnego placu z zielenią placem betonowym o niskiej jakości estetyki i wykończenia, nieprzyjaznej dla mieszkańców i w żadnej mierze nie zachęcającej do użytkowania, wezwałem do podjęcia działań mających na celu: natychmiastowe uporządkowanie, odświeżenie placu, wyremontowanie elementów wymagających naprawy, uruchomienie urządzeń, które winny być uruchomione permanentnie od blisko 4 lat i należytą pielęgnację pozostałej zieleni, odbrukowanie części placu z betonowych płyt chodnikowych, wysianie tamże trawy i posadzenie drzew w ilości nie mniejszej niż 20 szt., celem zwiększenia atrakcyjności placu, zapewnienia odpowiedniej ilości cienia, zieleni i wilgoci, przeniesienie popiersia A. Fredry w widoczne i godne miejsce, np. na front głównego wejścia do Teatru" - czytamy we wpisie.
Do tego dodał zdjęcie placu przed teatrem z betonowymi piramidami z podpisem "Piramidy finansowe za 1.300.000,00 złotych".
To sformułowanie oburzyło przedstawicieli teatru. - Dostałem wezwanie do przeprosin i usunięcia posta. A skoro nie przeprosiłem, skierowali sprawę do sądu - mówił tvn24.pl Tomasz Dzionek.
Radnego bronił prezydent miasta
W obronie radnego stanął sam prezydent Gniezna Tomasz Budasz, który zamieścił wspólne zdjęcie z radnym z podpisem "Popieram Tomka!".
Jak dalej tłumaczył, wygląd placu znacznie różni się od tego, który można było zobaczyć na wizualizacjach. "Dostaliśmy jego bieda wersję. Wersję, która zarówno mieszkańcom, jak i mnie, mówiąc delikatnie, bardzo się nie podoba. Plac miał też tętnić życiem artystycznym. Do tej pory podobno odbyło się tam zaledwie kilka wydarzeń. Ktoś pamięta jakie? Dodatkowo, na placu nie wrócił pomnik patrona teatru Aleksandra Fredry" - podkreślił Budasz.
Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Tomasz Dzionek