To jest naprawdę uczciwy film prawdziwej patriotki - powiedziała w "Kropce nad i" Agnieszka Holland, reżyserka "Zielonej granicy", opowiadającej o kryzysie na polsko-białoruskiej granicy. Odpierając krytykę ze strony rządzących, podkreślała, że zrobiła ten film "z miłości do Polski". Mówiła, że białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka, prowadząc wojnę hybrydową, chciał "wytestować i sprowokować Unię Europejską i Polskę". - W moim przekonaniu i Unia Europejska, i Polska wpadły w tę pułapkę - oceniła. Brała też w obronę Straż Graniczną, mówiąc, że jej funkcjonariuszy "hańbią polecenia i rozkazy wydawane przez władze" w Warszawie.
Film "Zielona granica" Agnieszki Holland jest ostro krytykowany przez polityków partii rządzącej. Wielu z nich - a także prezydent Andrzej Duda - uznało go za godzący w Polaków i polskie służby, choć równocześnie nie widziało go. Atakowana jest także sama reżyserka.
"Zielona granica" opowiada o kryzysie na polsko-białoruskiej granicy z kilku perspektyw - uchodźców, polskich aktywistów i strażników granicznych.
Holland o filmie "Zielona granica": zrobiłam go z miłości do Polski
Agnieszka Holland mówiła w "Kropce nad i" w TVN24 o swoim dziele. - Mój film jest naprawdę uczciwym filmem prawdziwej patriotki. To znaczy, zrobiłam go z miłości do Polski - podkreśliła. - I z poczucia, że nasz kraj ma różne twarze. Ale ta twarz, z której ja jestem dumna i z której większość współobywateli jest dumnych, to jest twarz, którą zobaczyliśmy na polsko-ukraińskiej granicy pod koniec lutego 2022. Po prostu nas, Polaków, stać na humanizm, stać nas na człowieczeństwo, na solidarność, na współczucie, na empatię, na to, żeby podzielić się zasobami, które mamy i to jest dla mnie Polska - oświadczyła.
Holland: Unia Europejska i Polska wpadły w tę pułapkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany w sierpniu 2021 roku przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie w ten sposób wojny hybrydowej. Ta polega na zorganizowanym przerzucie migrantów na granice terytorium tych trzech krajów, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Proceder nazywany jest "Operacją śluza".
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Jak mówiła Agnieszka Holland, na granicę polsko-białoruską trafiają ludzie, "którzy uciekają przed niemożliwym życiem, przed śmiercią, wojną, głodem, prześladowaniem wojnami domowymi". - Tych ludzi są miliony, po prostu są ich miliony. I oczywiście szukają jakiejś metody, żeby w miarę bezpiecznie dotrzeć do tego raju, gdzie oni, ich dzieci będą mogły być i żyć bezpiecznie, i tak będzie - kontynuowała.
Jak mówiła reżyserka, "Łukaszenka otworzył ten kanał (...) nie po to, żeby pomóc uchodźcom". - Tylko po to, żeby wytestować i sprowokować Unię Europejską i Polskę. Mogę powiedzieć, że w moim przekonaniu i Unia Europejska, i Polska wpadły w tę pułapkę, ponieważ nie znalazły właściwej odpowiedzi na tę sytuację - oceniła.
- Odpowiedzią było kłamstwo, strach i gwałt, pushbacki, które są nielegalne z punktu widzenia każdego prawa, jak na razie, są czymś okrutnym - dodała.
"Straż Graniczną hańbią polecenia i rozkazy wydawane przez tę władzę"
Mówiła również, że w jej przekonaniu "Straż Graniczną hańbią polecenia i rozkazy wydawane przez tę władzę".
- Władza, która stawia swoich funkcjonariuszy, mundurowych przed koniecznością łamania prawa międzynarodowego, polskiego, konstytucji, konwencji i regulaminu Straży Granicznej, która zmusza ich do okrucieństwa, która zmusza ich do tego, żeby postępowali wbrew podstawowemu etosowi Polaka i chrześcijanina, hańbi ich - wyjaśniła.
- Ja ich bronię. Ja mówię: Wszyscy jesteśmy ludźmi. Wszyscy mamy wolną wolę. Wszyscy możemy w pewnym momencie, kiedy trzeba pomóc, pomóc. Wszyscy możemy powstrzymać się przed wykonywaniem nieludzkich rozkazów - podkreśliła.
"Działa, które wytoczyli przeciwko mnie i naszemu filmowi, są bez precedensu"
Artystka była pytana o krytyczne wobec niej komentarze ze strony rządzących. - Nie chcę komentować tych ludzi, bo ci ludzie są niegodni. Ci ludzie hańbią Polskę, według mnie stosując tego typu metody, rządząc tak jak rządzą, kłamiąc tak jak kłamią, kradnąc tak jak kradną i stosując (...) wszelkie niegodne środki, żeby po prostu zdobyć jak najwięcej głosów - powiedziała. - Oni oczywiście, że nie zobaczą filmu i nawet gdyby zobaczyli, to ich serca i umysły są zamknięte na prawdę, więc nic by z tego nie wyciągnęli - oceniła.
- Natomiast muszę powiedzieć, że te działa, które wytoczyli przeciwko mnie i naszemu filmowi, są działami bez precedensu. Przypomina się tylko 1968 rok, kampania antysemicka, antystudencka, antyinteligencka, (Władysław - red.) Gomułka i (Mieczysław - red.) Moczar. To są dokładnie te metody. Ale mi się wydaje, że ci tutaj, w swoim zacietrzewieniu i takiej pysze, i bezwstydności, nawet przebili tamtych - powiedziała. - Jeżeli (Zbigniew - red.) Ziobro mnie porównuje do nazistki, a potem do (Józefa - red.) Stalina i do (Adolfa - red.) Hitlera, i do (Heinricha - red.) Himmlera i do (Władimira - red.) Putina, to to zaczyna być śmieszne. Ja myślę, że oni przegrzali, szczerze mówiąc - dodała.
Holland wskazywała też, iż minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział niedawno, że - wspominała reżyserka - "nawet jeżeli sąd mu nakaże przeprosiny, to on nie przeprosi, bo dla niego sądy się nie liczą, liczy się tylko sąd ostateczny".
- Jeżeli mogę się zwrócić do niego, to chciałabym mu powiedzieć, że sąd ostateczny go nie rozgrzeszy - powiedziała. Według niej "jeśli jest sąd ostateczny, jeśli on w niego wierzy rzeczywiście, jeżeli jest coś takiego poza naszą rzeczywistością, co osądzi nasze występki, nasze dobre uczynki, to obawiam się, że pan prokurator słabo wypadnie". - Natomiast minister sprawiedliwości, który mówi, że nie interesują go wyroki sądów, to jest też ewenement na skalę światową. Ale to ja nie chciałabym ich komentować, dlatego że mi się wydaje, że oni naprawdę nie są warci tego, żeby ich komentować. Jedynym komentarzem jest właśnie pozew sądowy - dodała.
Reżyserka z "zaproszeniem" dla prezydenta Dudy
Holland była pytana także o słowa prezydenta w kontekście jej filmu. Wspominała, że miała "szereg spotkań z widownią w ostatnich dniach". - Pełne sale, ludzie płakali i klaskali wiele, wiele minut, a potem opowiadali o swoim odbiorze filmu, o swoim życiu, o tym, gdzie dzisiaj są, co widzą. Tych ludzi, jak się okazało, było niemal 140 tysięcy w ostatni weekend. I według prezydenta wszystkich Polaków, oni są świniami i nazistowskimi kolaborantami. Ponieważ to hasło znaczyło: jesteś kolaborantem, idziesz do kina - mówiła.
- To jest po prostu tak haniebne, że ten człowiek powinien (...) schować się pod stół, wyspowiadać się, przemyśleć coś, bo on tak chlapnął. I to jeszcze na początku, mówiąc, że nie widział filmu. Wiem, że posyłają mu bilety różne kina czy też poszczególne osoby, ponieważ on powiedział, że nie zapłaci za bilet. No więc naprawdę, ja też go bardzo zapraszam. Niech pójdzie i zobaczy - dodała.
Prezydent Andrzej Duda 20 września w rozmowie z telewizją rządową mówił: - To, że pani Holland pokazuje polskich funkcjonariuszy, wykonujących zadania dla polskiego społeczeństwa, dla bezpieczeństwa nas wszystkich, w ten sposób, to ja nie dziwię się, że funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy zapoznali się z tym filmem, użyli tego hasła znanego nam z okupacji hitlerowskiej, kiedy propagandowe hitlerowskie filmy pokazywano w naszych kinach: "tylko świnie siedzą w kinie".
Później był pytany o tę wypowiedź w rozmowie z korespondentem "Faktów" TVN Marcinem Wroną. - To nie była moja wypowiedź, to był cytat. Powiedziałem jasno i wyraźnie, że cytuję. Powiedziałem, że cytuję wypowiedź przedstawicieli Straży Granicznej, którzy oglądali ten film i wypowiadali się na ten temat w mediach - odpowiedział Andrzej Duda.
Holland podkreślała, że to, co mówią o niej i filmie oficjele, jest dla niej "bez znaczenia". - Spływa to po mnie kompletnie. Również te jakieś obrzydliwe wpisy trolli i innych. Nie boję się - oznajmiła. - Oczywiście może mi się coś stać, ponieważ oni rozpalają gwałt. Oni rozpalają nienawiść do takiego stopnia, że po prostu podpalają strzechę i może spłonąć cały dom. Ale nie boję się - dodała.
"Zawsze znajdą się jacyś oszaleli nacjonaliści, którzy plują na własne filmowe gniazdo"
Reżyserka mówiła także o decyzji polskiej komisji oscarowej, która wybrała film "Chłopi" DK Welchman i Hugh Welchmana jako polskiego kandydata do Oscara 2024 w kategorii najlepszy film międzynarodowy.
Holland powiedziała, że nie czuje rozgoryczenia z tego powodu, że jej produkcja nie została wybrana. Dodała jednak, że "jeżeli Polska by chciała mieć prawdziwe szanse na kilka nominacji oscarowych, to mogła zgłosić jej film do kategorii międzynarodowej, zgłosić 'Chłopów' do kategorii animowanej i 'Pianoforte' do kategorii filmów dokumentalnych".
- Wskaźniki, które pokazują, jaki film ma szansę, jaki nie, już tej jesieni są dość jasne. To jest uczestnictwo w festiwalach, to są krytyki filmowe (...) w prasie branżowej, w prasie amerykańskiej, to jest zainteresowanie festiwali, zainteresowanie dystrybutorów i tutaj nasz film wygrywa te wszystkie długości - powiedziała Holland.
Wspominała, że już kiedyś mówiono jej, że ma szanse na nominacje lub nawet Oscara. - To było z filmem "Europa, Europa" w 1990 roku - przekazała. - Mogła to zgłosić niemiecka komisja, ponieważ film był większościowo niemiecki i był zresztą po niemiecku. Oni odmówili, nie zgłosili niczego zresztą wtedy, mówiąc, że żaden niemiecki film na to nie zasługuje. A to był najpopularniejszy film (...) niemiecki przez wiele, wiele lat - podkreśliła.
- Jeszcze byli na tyle niemądrzy, że powiedzieli w jakimś wywiadzie, że nie widzą powodu, żeby polska Żydówka reprezentowała Niemcy. Zrobił się z tego międzynarodowy skandal. W Ameryce był to wielki skandal. No i film w końcu otrzymał nominację za najlepszy scenariusz. Ale dlaczego to opowiadam? Opowiadam to dlatego, że zawsze znajdą się jacyś oszaleli nacjonaliści, którzy po prostu plują na własne filmowe gniazdo tylko po to, żeby komuś przyłożyć - dodała Holland.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24