To dyskwalifikuje do sprawowania jakiegokolwiek poważnego urzędu - stwierdził w "Faktach po Faktach" w TVN24 socjolog dr hab. Przemysław Sadura, mówiąc o "klinicznym przypadku braku wrażliwości na krzywdę ludzką" Sławomira Mentzena. Politolożka dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska mówiła natomiast o kampanii wyborczej Karola Nawrockiego i tym, że "sztab i wyborcy PiS-u uwierzyli, że on może te wybory wygrać".
- W sobotę w związku z pogrzebem papieża Franciszka została ogłoszona w Polsce żałoba narodowa. Swojej kampanii wyborczej nie wstrzymał jeden kandydat.
- Gość "Faktów po Faktach" w TVN24 dr hab. Przemysław Sadura stwierdził, że "po raz kolejny Mentzen nie wykazał się empatią i wyczuciem chwili".
- Dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska oceniała, jak może wyglądać i kto może się znaleźć w drugiej turze wyborów prezydenckich.
W sobotę w "Faktach po Faktach" w TVN24 dr. hab. Barbara Brodzińska-Mirowska oraz dr hab. Przemysław Sadura zostali zapytani, czy kandydat Konfederacji na prezydenta Sławomir Mentzen straci na tym, że w dzień żałoby narodowej - ogłoszonej z uwagi na pogrzeb papieża Franciszka - nie wstrzymał prowadzenia swojej kampanii wyborczej.
- Myślę, że z punktu widzenia elektoratu (Mentzena - red.) i jego struktury nie będzie to miało jakiegoś porażającego wrażenia. On jednak celuje w grupę młodych ludzi - oceniła Brodzińska-Mirowska.
Sadura stwierdził natomiast, że "po raz kolejny Mentzen nie wykazuje się, i to delikatnie rzecz ujmując, empatią i wyczuciem chwili, a właśnie ten brak ludzkiej wrażliwości kosztował go ładnych kilka punktów procentowych". Przypomniał on wypowiedź kandydata Konfederacji, który zapytany o jego stanowisko względem aborcji po gwałcie, powiedział, że "nie wolno zabijać niewinnych dzieci, nawet jeżeli to dziecko wiąże się z jakąś nieprzyjemnością".
- Określenie gwałtu jakąś tam nieprzyjemnością, to jest jakiś kliniczny przypadek braku wrażliwości na krzywdę ludzką. Absolutnie to dyskwalifikuje, moim zdaniem, do sprawowania jakiegokolwiek poważnego urzędu, już nie mówiąc o najważniejszym urzędzie w państwie - powiedział gość TVN24.
"Sztab i wyborcy PiS-u uwierzyli, że Karol Nawrocki może te wybory wygrać"
Goście TVN24 mówili o obecnym etapie kampanii wyborczej, a także zaplanowanych na niedzielę wydarzeniach z udziałem Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego. - Wchodzimy na pewno w ten ostatni etap i on będzie kluczowy. Tym bardziej, że zadziało się w ostatnich tygodniach sporo, jeśli chodzi o sztaby - oceniła Brodzińska-Mirowska.
Według niej "Rafał Trzaskowski wytracił dynamikę bardzo mocno", a "reakcja po debacie (w Końskich - red.) była dla niego obarczona dużymi kosztami i wielkim ryzykiem, mimo że zyskał gwarancję, że Nawrocki będzie w drugiej turze, a Mentzen jest w impasie". - Teraz należy tę dynamikę przywrócić, przejąć inicjatywę. Ważniejsze od tego, co się dzieje dzisiaj w sondażach, że tam są niewielkie ruchy, jest to, kto będzie na wierzchu - mówiła.
- Dużo pracy przed Trzaskowskim, dużo pracy przed Karolem Nawrockim. Natomiast uważam, że zadziało się coś bardzo ciekawego, jeśli chodzi o Karola Nawrockiego. Sądzę, że sztab i wyborcy PiS-u uwierzyli, że on może te wybory wygrać i to jest bardzo emocja niebezpieczna. Zobaczymy jak jutro, czy będzie czuć te emocje - stwierdziła profesor.
Zapytana, co spowodowało, że wyborcy PiS uwierzyli w zwycięstwo Nawrockiego, odpowiedziała: - Debaty. I to, że Karol Nawrocki wypadł tam lepiej niż się wszyscy spodziewali.
Druga tura "na żyletki" i negatywna kampania
Brodzińska-Mirowska zwróciła uwagę, że "nie podchodzi zbyt emocjonalnie do sondaży (wyborczych - red.)". - Patrzę na przewidywania, które są dobre. Pokazują, że na drugiej turze będzie na żyletki - wyjaśniła.
Sadura został zapytany o znaczenie niedzielnej konwencji wyborczej Nawrockiego w Łodzi i wiecu wyborczego Trzaskowskiego w Poznaniu. - Nie przeceniałbym znaczenia tych wydarzeń, dlatego że czas jest specyficzny. To jest ten moment, taki między wiosenną kanikułą a majówką (...). Znaczenie tych eventów będzie dużo mniejsze niż debat - stwierdził. Wyjaśnił, że "kampania na serio zacznie się znowu po majówce".
- To jest w ogóle dla kampanii trudny czas. Przerywany Wielkanocą, przerywany majówką, ale ważne jest też to, z jakimi emocjami ludzi zostawimy na te ich grille i na te ich majówkowe spacery. Moim zdaniem tego momentu właśnie nie wykorzystał sztab Trzaskowskiego, żeby po tej nieudanej debacie przejąć inicjatywę i zostawić ludzi na święta z pewną emocją - oceniła Brodzińska-Mirowska.
Stwierdziła, że "realizacja dalszej kampanii w stylu, jaki był przewidziany przed debatą, nie ma racji bytu".
- Kampania Rafała Trzaskowskiego wymaga zmiany dynamiki, pomimo że jest faworytem i wciąż ma zasoby, z których on może czerpać w drugiej turze. Zmiana dynamiki w istocie sprowadza się do wprowadzenia kampanii negatywnej, bo to ją w zasadzie dzisiaj spolaryzuje. Przecież o to sztabowi chodziło - mówiła. Jak dodała profesor, sztab Trzaskowskiego "nie ma wyjścia".
Sadura zauważył jednak, że "kampania negatywna, czy ta polityka nienawiści, musi być przeplatana polityką miłości". - Trzeba sobie też jasno powiedzieć, że nastroje społeczne, a badamy je regularnie od czasu wyborów, są jakie są. Polacy raczej są rozczarowani, wyborcy koalicji rządowej raczej są rozczarowani, więc teraz, żeby wygrać wybory prezydenckie trzeba, mówiąc kolokwialnie, pojechać na starych emocjach z października - wyjaśnił, nawiązując do wyborów parlamentarnych w 2023 roku.
- Tą emocją była jednak chęć odsunięcia PiS-u od władzy. Pokazania czerwonej kartki (…). Dopiero rozstrzygnięcie na niekorzyść Prawa i Sprawiedliwości wyborów prezydenckich otwiera szansę na taką pełną realizację agendy tego rządu i tej koalicji - dodał.
Zandberg "może sobie pozwolić na więcej"
Goście TVN24 zostali zapytani, czy nie jest to zaskakujące, że kandydat Razem na prezydenta Adrian Zandberg ma w niektórych sondażach wyższe poparcie niż kandydatka Lewicy Magdalena Biejat. Brodzińska-Mirowska oceniła, że "Magdalena Biejat wypadła w debacie Końskich "bardzo dobrze i ma duży potencjał polityczny na przyszłość".
- Ona świetnie zagrała kwestią składki zdrowotnej, bo to jest w zasadzie temat, na którym Lewica może płynąć. I ona starała się to zrobić dobrze do momentu, w którym udał się do prezydenta Adrian Zandberg i potem ona, co uważam, że elektorat lewicowy może odebrać jako takie łączenie się z prezydentem. Tym, którego przecież lewicowy elektorat nie lubi - tłumaczyła.
Według niej, "Adrian Zandberg jest o tyle w lepszej sytuacji, że on jest poza koalicją, więc on może uderzać w mocniejsze tony". Profesor zwróciła również uwagę, że różne analizy "pokazują, że narracja Biejat, zwłaszcza w internecie, jest bardziej stanowcza, ale mimo wszystko ona jest w rządzie, więc ona tworzy koalicję i musi to tonować". - Więc na tym on (Zandberg - red.) korzysta, może sobie po prostu pozwolić na więcej - dodała.
Ustawę o obniżeniu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców Sejm uchwalił 4 kwietnia głosami Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i PSL. Jeśli przepisy wejdą w życie, to wpływy do Narodowego Funduszu Zdrowia będą w przyszłym roku mniejsze o około 4,6 miliarda złotych.
Zandberg spotkał się z Andrzejem Dudą 11 kwietnia, aby przekonać go do zawetowania nowelizacji ustawy. W takim samym celu do Pałacu Prezydenckiego udała się 14 kwietnia Biejat.
Autorka/Autor: kgr/kab
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Jarek Praszkiewicz, Przemysław Piątkowski/PAP