Robert Gałązkowski, były dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i profesor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, od samego początku wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie w lutym 2022 roku pomagał ukraińskim medykom w ratowaniu zdrowia i życia ofiar konfliktu.
W "Faktach po Faktach" TVN24 opowiadał o swoich doświadczeniach. - Mocno wspierałem, z całym swoim zespołem, lekarzy ukraińskich w zakresie ewakuacji, w zakresie organizacji niewyobrażalnych zabiegów ratujących życie, bo charakterystyka obrażeń wynikających z nalotów, z bombardowań, jest przerażająca, po prostu przerażająca - mówił.
Ukrainka uratowana w Polsce
Gałązkowski opisał historię, kiedy dostał zdjęcie pewnej kobiety. Jak przekazał, przesłał je chirurgowi, profesorowi Adamowi Maciejewskiemu. - Krótka rozmowa: wchodzisz w to czy nie? Spojrzał, powiedział: tak. To trwało kilkadziesiąt sekund - powiedział.
- Ta pacjentka w początkowej fazie była planowana do transportu do Stanów Zjednoczonych - tłumaczył gość programu. Przekazał, że sprzeciwiał się takiemu rozwiązaniu, bo "ona nie rokowała, że przeżyje tak daleki transport", a "jej stan był bardzo ciężki".
Ukrainka dotarła do granicy z Polską, gdzie przed przeniesieniem jej do śmigłowca została jej pobrana krew do badań. Polscy lekarze przygotowali się do zabiegu, zanim śmigłowiec z kobietą dotarł do Gliwic. - I to nie był odosobniony przypadek. To był przypadek kunsztu polskich lekarzy zespołu profesora Maciejewskiego - podkreślił były dyrektor LPR.
Pacjentka miała, jak mówił, "rozerwaną" klatkę piersiową. - To była 22-letnia dziewczyna. Efekt jest taki, że dzisiaj wychowuje dwójkę małych dzieci, a praktycznie o śladach tego dramatycznego obrazu nie ma już mowy - podkreślał Gałązkowski.
Rzeczywistość wojny to "bombardowanie i zabijanie medyków"
Prof. Gałązkowski ocenił, że wojna w Ukrainie to jest inna rzeczywistość niż ta, z którą polscy medycy mają do czynienia na co dzień. - Te doświadczenia z karetki, ze śmigłowca, one oczywiście są czasami bardzo drastyczne, ale jednak nieporównywalne z doświadczeniami z wojny - mówił. Dodał, że z powodu konfliktu z mapy Ukrainy zniknęło kilkaset szpitali.
- Lekarze w szpitalach ukraińskich, tych, które tam na wschodzie jeszcze istnieją, dostają czasami 40, 50, a nawet 100 pacjentów naraz. To wymaga od nich absolutnego kunsztu podejmowania decyzji, kogo można ewakuować, kogo trzeba na miejscu zabezpieczać, a pamiętajmy, że ta dzisiejsza rzeczywistość to jest bombardowanie karetek, bombardowanie i zabijanie medyków, którzy ratują rannych - mówił w programie profesor WUM.
Rozmówca Piotra Kraśki opisał też, jak lekarka w Buczy prosiła mieszkańców, by wkładali do ubrań osób zabitych przez Rosjan dokumenty osobiste. Ofiary masakry były bowiem chowane często w przydomowych ogródkach, zatem dokumenty miały ułatwić ich identyfikację przy późniejszej ekshumacji. W marcu 2022 roku rosyjskie wojska zabiły ponad 400 cywilów w Buczy w obwodzie kijowskim.
- Ja oczywiście chcę wierzyć, że do tego dramatu w Polsce nie dojdzie nigdy. (...) Natomiast siłą państwa jest obronność, są procedury wewnętrznej koordynacji działań i jest system zdrowia odporny i wyszkolony na działanie z dużą liczbą osób poszkodowanych. Nawet jeżeli nie będziemy mówić o wojnie, to mówmy o zdarzeniach z dużą liczbą poszkodowanych. To też jest dzisiaj wyzwanie dla polskiego systemu ochrony zdrowia - ocenił prof. Gałązkowski.
Autorka/Autor: fil/akr
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24