15 stycznia na węźle Rzęśnica w okolicach Siwkowa koło Stargardu (Zachodniopomorskie) doszło do czołowego zderzenia karetki pogotowia i samochodu osobowego. W obu pojazdach byli tylko kierujący - ambulansem, który w wyniku zdarzenia dachował, kierował 40-letni mężczyzna, a drugim pojazdem - 43-letnia kobieta. Oboje zostali ranni.
Żadne z nich nie usiadło jednak na ławie oskarżonych za spowodowanie wypadku. Prokuratura oskarżyła o to trzecią osobę - żołnierza, Jarosława B., który według śledczych miał spowodować wypadek manewrem wyprzedzania i uciec po zdarzeniu z miejsca wypadku, nie udzielając pomocy poszkodowanym.
Wypadek podczas wyprzedzania
Do wypadku doszło, gdy Jarosław B. postanowił wyprzedzić samochód. Kierował wtedy pojazdem służbowym. Według prokuratury mężczyzna nie upewnił się co do odpowiedniej widoczności i zmusił kierującego karetką do uniku - w efekcie czego doszło do czołowego zderzenia ambulansu z innym samochodem.
Jak informował TVN24 zastępca prokuratora okręgowego ds. wojskowych Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, płk Bartosz Okoniewski, żołnierzowi przedstawiono zarzuty spowodowania wypadku oraz nieudzielenia pomocy i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Żołnierz nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań.
W piątek Jarosław B. stanął przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Szczecinie, który wydał nieprawomocny wyrok w tej sprawie. Żołnierz został skazany na pół roku ograniczenia wolności za nieumyślne spowodowanie wypadku.
Mężczyzna ma też zapłacić zadośćuczynienie osobom poszkodowanym, a przez kolejne sześć miesięcy wpłacać pięć procent miesięcznego wynagrodzenia na rzecz Fundacji Nadzieja, pomagającej ofiarom wypadków.
Według sądu mógł nie wiedzieć, że wydarzył się wypadek
Sąd nie stwierdził jednak, by mężczyzna uciekał z miejsca wypadku.
- Sąd nie miał żadnych wątpliwości, że tego dnia oskarżony, poruszając się pojazdem, wykonując manewr wyprzedzania, nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa, nie upewniając się co do odpowiedniej widoczności, co do tego, czy ma odpowiednie miejsce do wykonania manewru i manewr ten rozpoczął - powiedziała ppłk Katarzyna Sztukiewicz-Pitrus, sędzia.
Sędzia podkreśliła, że w miejscu zdarzenia nie było zakazu wyprzedzania ani linii ciągłej, "jednakże zasady ostrożności wymagały tego, aby upewnić się w sposób dostateczny, czy taki manewr można bezpiecznie wykonać". - Oskarżony tego nie uczynił, rozpoczął wykonywanie tego manewru i go kontynuował, w wyniku czego doszło do przedmiotowego zdarzenia - powiedziała ppłk Sztukiewicz-Pitrus.
Sędzia podkreśliła, że sądowi zabrakło pewności co do tego, czy oskarżony miał świadomość, że po wykonaniu manewru wyprzedzania doszło do wypadku. Jak zaznaczyła, kara ograniczenia wolności jest - jej zdaniem - wystarczająca m.in. ze względu na sylwetkę oskarżonego. Wyjaśniła, że jednostka, w której służby Jarosław B., wystawiła mu wzorową opinię. Mężczyzna był wielokrotnie wyróżniany w związku z pełnieniem służby, nie był dotąd karany dyscyplinarnie, a także przeprosił osoby pokrzywdzone.
Autorka/Autor: bp/tok
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: bryg. Andrzej Podolak/KW PSP Szczecin