Prezydent Andrzej Duda w rozmowie z Marcinem Wroną z "Faktów" TVN powiedział wprost, że nie podpisze ustawy dotyczącej depenalizacji aborcji. - Dla mnie aborcja to jest zabijanie ludzi - powiedział prezydent.
Prezydent Andrzej Duda został zapytany w "Faktach po Faktach" w TVN24, czy podpisze - jeśli taki trafi na jego biurko - projekt ustawy dotyczący aborcji, który zakłada depenalizację i dekryminalizację czynów związanych z terminacją ciąży w Polsce.
- Nie - odpowiedział. - Nie, bo dla mnie aborcja to jest zabijanie ludzi - dodał. Na uwagę prowadzącego rozmowę korespondenta "Faktów" TVN Marcina Wrony, że chodzi o pomocnictwo, Duda powtórzył: - Dla mnie jest to po prostu niestety pozbawianie ludzi życia.
Jak dodał, "jedno jest pewne". - Kobiety, które są w ciąży, jeżeliby dokonały aborcji, nie powinny być w żaden sposób karane. Bo kobieta jest tutaj w szczególnej sytuacji. Nie wolno takich rzeczy robić - powiedział prezydent.
- Natomiast inne osoby, które w jakiś sposób uczestniczyłyby w tym procederze, w sposób nielegalny, to ich penalizacja to jest zupełnie inna sprawa - ocenił.
Pytany natomiast, co z ustawą o związkach partnerskich, odparł, że "musi zobaczyć w szczegółach tę ustawę".
CZYTAJ RÓWNIEŻ TEKST PREMIUM: Annie Ernaux dla tvn24.pl: Prawo do aborcji jest kluczowe. Wierzę, że wasza sytuacja w końcu się zmieni
Afera wokół Funduszu Sprawiedliwości. "Należy uczciwie tę sprawę przeprowadzić"
Prezydent Duda był również pytany o aferę wokół Funduszu Sprawiedliwości, z którego ogromne pieniądze, zamiast na pomoc dla ofiar przestępstw, przekazywane były według politycznego klucza przez poprzednią ekipę rządzącą. Wobec Marcina Romanowskiego z Suwerennej Polski skierowano wniosek o uchylenie immunitetu, a prokuratura przedstawia mu 11 zarzutów, w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Tymczasem Michałowi Wosiowi z Suwerennej Polski uchylono już immunitet.
Według prezydenta Dudy, należy "zgodnie z regułami, zasadami sprawiedliwości i praworządności uczciwie tę sprawę przeprowadzić". - Jeżeli się okaże, że rzeczywiście były popełnione przestępstwa, to trzeba będzie ukarać ludzi za to odpowiedzialnych - powiedział.
Dodał, że "nie zna tej sprawy w szczegółach". - Natomiast słyszę różne pogłoski, różne krzyki, bajki o setkach tysięcy osób podsłuchiwanych na przykład Pegasusem. Co jest kompletną nieprawdą i wszyscy już wiemy, że to jest nieprawda - ocenił.
Przyznał, że "owszem, zostały dokonane aresztowania", ale "dzisiaj wokół tych aresztowań, sposobów zatrzymania i traktowania osób zatrzymanych, są bardzo poważne wątpliwości co do tego, czy działano zgodnie z prawem i czy nie naruszono podstawowych praw człowieka". - Więc podchodźmy do tego spokojnie - powiedział. - Najważniejsze jest, żeby było przestrzegane prawo. Jeżeli prawo było naruszone, jeżeli były popełniane przestępstwa, to osoby, które są za to odpowiedzialne, powinny zostać ukarane. I to obowiązuje w każdą stronę - ocenił.
CZYTAJ TEŻ W KONKRET24: Afera Funduszu Sprawiedliwości. Manipulacje Suwerennej Polski po ujawnieniu taśm
Duda: przywództwo Kaczyńskiego w PiS jest sprawą PiS
Wrona pytał prezydenta również o pozycję prezesa PiS Jarosław Kaczyńskiego w partii w związku z patową sytuacją, jaka przez długi czas utrzymywała się w sejmiku małopolskim. Mimo wielokrotnych prób nie udawało się wybrać tam marszałka województwa, chociaż PiS miało większość w sejmiku i władze partii jasno rekomendowały Łukasza Kmitę na to stanowisko. Ostatecznie wybrany został nowy kandydat PiS - Łukasz Smółka, który do tej pory był wicemarszałkiem. Wcześniej kandydatura Kmity została pięciokrotnie odrzucona, mimo że forsował ją sam Jarosław Kaczyński. Mówi się, że prezes uległ w końcu pod presją własnych radnych, którzy zbuntowali się przeciwko niemu.
- Przywództwo Jarosława Kaczyńskiego w Prawie i Sprawiedliwości jest sprawą Prawa i Sprawiedliwości. Ja jestem prezydentem Rzeczypospolitej, nie jestem członkiem partii - mówił Duda.
Odniósł się także do sytuacji w samym sejmiku, którego przewodniczącym jest jego ojciec, Jan Tadeusz Duda. Przewodniczącemu zarzucano, że nie przychylał się do prośby Kmity, by nie zwoływać sesji do 10 lipca, co wiązałoby się z koniecznością rozpisania tam przedterminowych wyborów.
- Mój ojciec został wybrany przez większość w sejmiku na urząd przewodniczącego sejmiku, który zresztą pełnił w poprzedniej kadencji i w moim przekonaniu najgłębiej słusznie uważał, że jego obowiązkiem jest rzetelne wykonywanie obowiązków przewodniczącego. Czynił wszystko, żeby nie dopuścić do tego, żeby sejmik de facto sam się rozwiązał, czyli po prostu nie wybrał władz województwa małopolskiego, nie wybrał zarządu. Czynił wszystko, żeby ten zarząd został wybrany i cieszę się z tego, że zarząd został wybrany przez większość radnych sejmikowych. Bo w jakimś sensie jest to także sukces mojego ojca jako przewodniczącego, że mimo różnych bardzo nieprzyjemnych sytuacji, bardzo też wielu nieprzyjemnych słów, które były pod jego adresem kierowane również przez osoby, które nie powinny się wypowiadać, bo były spoza sejmiku, ojciec poradził sobie i wykonał dobrze swoje zadanie - powiedział.
ZOBACZ TEŻ: Dwóch radnych zrezygnowało z członkostwa w PiS
Źródło: TVN24