|

Nie jedzą, nie piją, byle nie musieć iść do szkolnej toalety

Toaleta w publicznej szkole w Poznaniu
Toaleta w publicznej szkole w Poznaniu
Źródło: archiwum prywatne

- Mydło popłynęło na wakacje, oszczane sedesy mówią "dzień dobry" - tak uczniowie opisują stan toalet w polskich szkołach publicznych. Nauczyciele skarżą się na niskie budżety, a remont łazienki graniczy z cudem. Efekt? Co trzeci uczeń unika korzystania z toalety. 

Artykuł dostępny w subskrypcji

Uczniowie nie przebierają w słowach: toalety w polskich szkołach to "syf, kiła i mogiła". Na dowód wysyłają zdjęcia wnętrz łazienek. Widać na nich brudne sedesy, w niektórych toaletach nie ma deski do siedzenia. Nie ma też zamków w kabinach, papieru toaletowego czy mydła. Są za to mokre i lepiące się podłogi, a nawet dziury w drzwiach. Jeden z uczniów krakowskiego liceum wysyła fotkę z podpisem: "To moje ulubione".  Sedes wygląda na nim tak, jakby ktoś porąbał go siekierą. Ale są też inne zdjęcia. W jednym z warszawskich techników dyrektor postanowił zamontować w łazienkach… kamery.

Kto jest odpowiedzialny za stan toalet? Wszyscy, czyli nikt. Nauczyciele wskazują na uczniów, uczniowie piszą wnioski o kontrolę do sanepidu, Ministerstwo Edukacji i Nauki odsyła do samorządów.

Sam minister Przemysław Czarnek toaletami interesuje się tylko wtedy, gdy temat dotyczy seksualności. Jak pod koniec maja, gdy dowiedział się, że w jednym ze stołecznych liceów powstała toaleta dla osób niebinarnych. - Szaleństwo postmodernizmu, neomarksizmu - skomentował.

O stan czystości samego miejsca nie pytał. Odgrażał się za to, że zapyta dyrekcję, po co robić "takie akcje".

Tymczasem jedno jest pewne: wielu polskich uczniów woli poczekać z potrzebą fizjologiczną na powrót do domu niż skorzystać ze szkolnej toalety. Potwierdzają to badania.

No chyba że chodzą do "słynnej" szkoły w Zabrzu, gdzie toalety wyglądają godnie. Za co na "odpowiedzialnych za ten stan rzeczy" spadł hejt.

Na zamkniętej grupie na Facebooku pytam uczniów o stan toalet w ich szkołach.

Gabriela, liceum w Krakowie: - U nas tylko szary papier, zamków praktycznie nigdzie nie ma i trzeba siedzieć z ręką na klamce.

Szymon, technikum w Opolu: - U nas spłuczki często nie działają i unosi się okropny zapach, wręcz można zwymiotować od tych oparów.

Antek, liceum w Rzeszowie: - U nas nie ma środków higieny. Do szkoły noszę żel antybakteryjny i niewielki zwitek papieru toaletowego.

Jakub, liceum w Głogowie: - U nas jest tak źle, że nauczyciel wchodzi do kibla, zagląda i każdego wygania co 20 sekund. Papier jest, ale ekologiczny, czyli ten najgorszy. Mydło? Żartujemy, że popłynęło na wakacje. Kabiny? Oszczane sedesy mówią "dzień dobry".

Kajetan zadaje pytanie: "Gdzie mogę zgłosić sprawę braku drzwi w dwóch męskich toaletach? Zostały one zabrane dlatego, że tam palono. W jednej od roku nie ma drzwi, a teraz zabrano w drugiej. Nie powiem, jest to odrobinę irytujące. Zabrano też drzwi wejściowe do wszystkich męskich toalet".

Nadmiar papieru toaletowego, czyli marzenie polskich uczniów
Nadmiar papieru toaletowego, czyli marzenie polskich uczniów
Źródło: Shutterstock

Na stan szkolnych toalet narzekają też rodzice młodszych dzieci.

Agnieszka, mama 10-letniego Janka, ucznia jednej z warszawskich podstawówek: - Syn przychodzi ze szkoły i obrazowo opisuje, co pływało w muszli klozetowej. Skarży się, że nauczycielka nie wypuszcza do toalety w trakcie lekcji, trzeba czekać na przerwę. Na przerwie w toalecie są tłumy, więc syn się stresuje i po prostu nie korzysta z ubikacji. Jak wraca do domu, to biegnie od razu do łazienki. Tłumaczę, że to jest szkodliwe dla zdrowia, ale syn w szkole ma opory, brzydzi się zasikanych toalet - mówi.  

Papier toaletowy na kartki 

W 2017 roku marka Domestos opublikowała wyniki raportu o stanie toalet w publicznych szkołach podstawowych. Wnioski? Co trzeci polski uczeń unika korzystania ze szkolnej toalety, a co szósty rodzic przyznaje, że dziecko zgłaszało problemy związane z higieną w szkolnych sanitariatach.  Najczęstszym problemem jest brak papieru toaletowego, wskazało tak 62 procent ankietowanych. Na drugim miejscu jest brak ręczników (44 procent), a na trzecim brak mydła (35 procent). Uczniowie zgłaszają też problem brudnej muszli klozetowej (31 procent) i całej łazienki (27 procent). Kłopotem jest też duża odległość pomiędzy toaletą a salami lekcyjnymi czy niedostosowanie armatury do wzrostu dziecka.

W 2017 roku kontrole dotyczące bezpieczeństwa i higieny nauki w 60 placówkach publicznych przeprowadziła też Najwyższa Izba Kontroli. Stan szkolnych sanitariatów osobno badały na zlecenie NIK stacje sanitarno-epidemiologiczne. W końcowym raporcie odnotowano, że w dwóch szkołach lekcje dla uczniów klas I-III organizowane były na piętrze, na którym nie ma toalet. Z kolei w jednym z gimnazjów lekcje odbywały się na parterze, ale toalety dla dziewcząt były usytuowane na piętrze. Zwrócono też uwagę na zbyt krótkie przerwy po lekcjach wychowania fizycznego, co uniemożliwiało uczniom prawidłowe zadbanie o higienę. Tylko 33,3 procent szkół zapewniało dzieciom co najmniej 10-minutowe przerwy lekcyjne, zalecane przez Głównego Inspektora Sanitarnego. Kontrolerzy alarmowali, że w wielu szkołach nie zapewniono właściwych warunków higieniczno-sanitarnych, ale w stołówkach.

Z rozmów z uczniami i młodymi absolwentami szkół ponadpodstawowych wynika, że od 2017 roku niewiele się zmieniło. Z toalet korzystają niechętnie, bo wciąż jest brudno. Często nie ma środków higieny, a jeśli są, to na papier toaletowy składa się rada rodziców lub pieniądze na ten cel są brane z budżetu uczniowskiego.

Toaleta w jednym z liceów wygląda tak, jakby ktoś porąbał ją siekierą
Toaleta w jednym z liceów wygląda tak, jakby ktoś porąbał ją siekierą
Źródło: Archiwum prywatne

Kacper Świtkiewicz to student prawa i prezes Stowarzyszenia na Rzecz Praworządności w Oświacie. Założył je z kilkorgiem znajomych z liceum, wszyscy pochodzą z Gołdapi. - Moim pierwszym postulatem w wyborach samorządowych w liceum było hasło "Mydło ważna sprawa". Nauczyciele nie bardzo chcieli uzupełniać dozowniki, twierdzili, że rozlewamy mydło, a potem trzeba po nas sprzątać. Temat brudnych toalet jest mi doskonale znany. W mojej podstawówce w toaletach dla chłopców nie było papieru. Trzeba było iść do sekretariatu, gdzie pani go porcjowała. Nieraz widziałem umorusane dziecko, które w spuszczonych spodniach biegło z toalety do sekretariatu, bo wydzielono mu za mało papieru. W liceum były prysznice, z których nikt nie korzystał, bo leciała tylko zimna woda. Jeśli WF był pod koniec lekcji, to jeszcze dało się wytrzymać, gorzej, gdy lekcja była na początku. Wtedy pół dnia chodziliśmy spoceni. Niektóre kabiny w toaletach się nie zamykały, zgłaszaliśmy, ale nic to nie dało. Nauczyciele podobno bali się, że będziemy tam palić, ale uczniowie palili poza szkołą. Rozumiem te argumenty, uczniowie mają czasem dziwne pomysły, ale nie może być tak, że jesteśmy karani brakiem zamków w kabinie.

Jakie problemy zgłaszają uczniowie w stowarzyszeniu? - Najczęściej to zakaz farbowania włosów czy konkretnego rodzaju ubioru, nakaz udziału w szkolnych imprezach. Założyliśmy stowarzyszenie, by walczyć ze szkolnymi absurdami, które często są niezgodne z prawem. Temat obskurnych toalet pojawia się sporadycznie, choć problem jest powszechny. Wydaje mi się, że wszyscy po prostu przyzwyczaili się, że w tych szkolnych toaletach jest brud i smród. W końcu "zawsze tak było", nasi rodzice też wspominają brak higieny i wody w kranie. Taki folklor, więc wiele osób ma poczucie, że i tak nic się nie zmieni - tłumaczy Świtkiewicz.

Grzegorz Garboliński, student i członek zarządu Nowej Lewicy, który ukończył krakowskie liceum, ma podobne spostrzeżenia:  - Toalety w polskich szkołach to niestety symbol niedofinansowania. W liceum nie było zamków w kabinach, jeśli był papier, to tylko szary, nie mówiąc już o mydle i stanie samych toalet. Wiecznie zapchane, brudne, obskurne. Wiem, że temat wyposażenia w środki higieniczne przewijał się w ramach partycypacji środków w budżecie uczniowskim. Ale wciąż brakuje pieniędzy, więc szkoły utrzymują, że na większe wydatki i remonty po prostu ich nie stać.  Organizacje i NGO-sy same zaopatrują w takie materiały szkoły, bo nigdy nie ma ich na wyposażeniu w toaletach.

Uczniowie skarżą się, że podłogi w toaletach szkolnych lepią się od brudu
Uczniowie skarżą się, że podłogi w toaletach szkolnych lepią się od brudu
Źródło: Shutterstock

Psycholog Aleksandra Piotrowska komentuje: - Wszystkie te negatywne zjawiska przeszkadzają w procesie dydaktycznym i po prostu urągają ludzkiej godności. Z uczniami należy rozmawiać, budować w nich odpowiednie postawy i nawyki związane z higieną. A nie tropić, kto zepsuł zamek albo zostawił na podłodze papier. Brak papieru toaletowego, gdy w każdej publicznej toalecie i w każdym sklepie jest on dostępny, to już w ogóle skandal.

Wyścig po wymarzony remont

Marka Domestos w 2017 roku wyszła naprzeciw szkolnym potrzebom i ruszyła z akcją "Wzorowa łazienka". Pomysł na konkurs był prosty: zadaniem uczniów było przygotowanie pracy plastycznej, która odda wygląd ich wymarzonej łazienki. Potem na najlepsze prace oddawano głosy. Główna nagroda: remont toalety, na który szkoła otrzyma 30 tys. zł, a wystrój nowej łazienki będzie taki, jak ten ze zwycięskiego rysunku. Za drugie i trzecie miejsce firma zapewniała zapas środków higieny na cały rok. W konkursie wzięło udział kilkaset polskich szkół, wyremontowano 20 łazienek. W jednej z pierwszych edycji zwyciężyła szkoła podstawowa w Nowogrodzie.

Nowa toaleta w szkole w Nowogrodzie
Nowa toaleta w szkole w Nowogrodzie
Źródło: Archiwum szkoły

Renata Piskorska, dyrektorka szkoły podstawowej im. Tadeusza Kościuszki w Nowogrodzie: - Ten konkurs wspominamy do dzisiaj, co to były za emocje! Zaangażowaliśmy całą gminę, głosowania trwały nawet w nocy. Otrzymaliśmy 520 tys. głosów. Jesteśmy małą szkołą, mamy 160 uczniów. Nasze toalety miały wystrój z lat 90., było w nich czysto, ale niezbyt nowocześnie. Nagroda w wysokości 30 tys. zł wystarczyła na połowę naszych potrzeb, drugie tyle dołożyła gmina. Okazało się, że nieprzyjemny zapach, który nam wszystkim przeszkadzał, wydobywał się ze starych rur kanalizacyjnych. Dlatego remont naszych toalet był generalny, obejmował też wymianę wszystkich instalacji. Mamy do dziś piękne toalety, z których miło korzystać, wszystko jest nowe, świeże, kolorowe. Brzydkie zapachy zniknęły. Bez tego konkursu nie byłoby nas stać na gruntowne zmiany.

Zwycięska łazienka w szkole w Nowogrodzie, wystrój według pomysłu uczniów
Zwycięska łazienka w szkole w Nowogrodzie, wystrój według pomysłu uczniów
Źródło: Archiwum szkoły

Wielu uczniów może szkole w Nowogrodzie tylko pozazdrościć. Z innych ankiet marki Domestos wynika, że aż 89 procent dzieci zwracało uwagę na jakiś problem w funkcjonowaniu szkolnej toalety. To głównie brzydki zapach w łazienkach, mokra podłoga, brak papieru toaletowego i mydła. Negatywne reakcje fizyczne w celu unikania szkolnych toalet zgłosiło 25 procent uczniów, a 15 procent zaznaczyło, że unika zjedzenia kanapki lub wypicia napoju, by nie iść do toalety. Wiele dzieci wskazuje problem z prywatnością w łazienkach, co powstrzymuje je przed załatwieniem potrzeby. Brak klamek, zamków wprowadza dzieci w dyskomfort i uniemożliwia swobodne skorzystanie z toalety.

Sanepid: W szkolnych toaletach znaleźć można bakterie Salmonelli, pałeczki E. Coli, owsiki i tasiemce
Sanepid: W szkolnych toaletach znaleźć można bakterie Salmonelli, pałeczki E. Coli, owsiki i tasiemce
Źródło: Shutterstock

Maciej Meissner, specjalista chorób dziecięcych: - Bywałem w różnych szkołach i przyznaję, że stan łazienek w niektórych z nich pozostawiał wiele do życzenia. Kiedy pracowałem na oddziale gastrologicznym, mieliśmy bardzo dużo przypadków zakażeń układu pokarmowego z biegunką, wymiotami, gorączką. Gdy mówiliśmy rodzicom, że to tzw. choroba brudnych rąk, byli oburzeni. Że jak to? Ktoś im sugeruje, że nie przestrzegają higieny? Na oddziale tłumaczyliśmy opiekunom naszych małych pacjentów, co zrobić, by zapobiegać zakażeniom. Nieraz trzeba było im przypominać, że po zmianie pieluchy należy od razu umyć ręce. 

- Wszystko wynosi się z domu, jeśli mamy złe nawyki, to trudno potem się ich pozbyć. Problem niektórych chorób zakaźnych wśród dzieci to wypadkowa kilku czynników. Pierwszy to niska wiedza o przestrzeganiu podstawowych zasad higieny, takich jak na przykład regularne mycie rąk, zwłaszcza po skorzystaniu z toalety. Problemem bywa też stan szkolnych toalet. Moim zdaniem kluczem jest edukacja, konsekwentne uczenie dzieci zasad higieny i profilaktyki. Od tego są przede wszystkim rodzice, opiekunowie, a dopiero potem szkoła. Aktualnie w dobie pandemii na pewno wzrosła świadomość, jak ważne jest dokładne mycie rąk, noszenie maseczek, dezynfekcja i jak przebiega transmisja wirusów i bakterii. Jeśli chodzi o szkoły, to nie ma jednej recepty, bo każda placówka jest inna. Warto pamiętać, że instytucje tworzą ludzie i to od nich zależy, jak wygląda kwestia higieny - przekonuje medyk.

Po pierwsze: myć ręce
Po pierwsze: myć ręce
Źródło: TVN24 (fot. TVN24/sxc.hu)

Uczeń nasyła na szkołę sanepid

Starsi uczniowie pomocy szukają w sanepidzie, zdarza się, że sami wysyłają wnioski z prośbą o kontrolę, głównie w sprawie niedziałających kabin.

Mikołaj: - W 2020 roku interweniowałem w sanepidzie w sprawie mojej szkoły i kilku innych zgłoszonych przez uczniów na specjalnej grupie na Facebooku. Łącznie poszło chyba 10 pism do sanepidów.

I pokazuje mi wniosek do swojej szkoły: "Zamki w drzwiach 6 z 9 męskich kabin WC w budynku są uszkodzone lub wymontowane. Niektóre miski WC nie mają desek sedesowych. Nie działa suszarka do rąk, nie znajduje się tam także ręcznik papierowy".

Mikołaj: - Większość interwencji skutkowała szybką kontrolą, w jednej szkole kontrola była już następnego dnia po wpłynięciu wniosku. W mojej szkole po trzech tygodniach pojawiły się nowe pojemniki na mydło i magicznie pojawiły się zamki w drzwiach. Pisma zwykle dotyczyły braku zamków i mydła. Sanepid przy kontroli wyłapywał też na przykład brak wentylacji. Najciekawsza sprawa? O brak ciepłej wody. Kolega pisał mi potem, że nowe bojlery pojawiły się po dwóch miesiącach. Choć stan toalet jest coraz lepszy, to z przykrością muszę stwierdzić, że widziałem niejeden komentarz o braku mydła i papieru.  Zaniedbania są czymś normalnym.

Potwierdzają to dane z sanepidu. W 2017 roku w ramach programu "Wzorowa łazienka" Państwowa Inspekcja Sanitarna przeprowadziła kontrolę w szkolnych placówkach. Nieprawidłowości stwierdzono w aż 1322 szkołach. W 592 były niesprawne urządzenia sanitarne, w 688 obiektach było zbyt mało toalet w stosunku do ilości uczniów. Z raportu wynika ponadto, że w szkolnych toaletach można zarazić się bakteriami Salmonelli, pałeczkami E. Coli, owsikami i tasiemcem.

Szymon Cienki, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Sanitarnego: - Z powodu pandemii zajęliśmy się innymi działaniami, ale w przyszłości planujemy powtórzenie tego raportu. Czy uczniowie masowo zgłaszają nieprawidłowości? Chyba w sieci musiała być zorganizowana jakaś masowa akcja składania wniosków, bo w bardzo krótkim czasie wpłynęło ich do nas kilkanaście z różnych miejsc w kraju. Pamiętam, że dużo było z województwa dolnośląskiego. Zawsze przekazujemy je do powiatowych jednostek, bo nie zajmujemy się kontrolami. Ale z tego, co wiem, te kontrole zostały przeprowadzone. Toalety są raz w lepszym, raz w gorszym stanie, za ich utrzymanie odpowiadają gminy i powiaty. Jeśli brakuje mydła, brakuje papieru, można zgłosić to do nas, kontrola na pewno się odbędzie.

Toaleta w szkole w Poznaniu
Toaleta w szkole w Poznaniu
Źródło: Archiwum prywatne

W internetowej dyskusji o stanie szkolnych toalet pojawia się też inny głos. Jedna z nauczycielek wskazuje, że za fatalny wygląd łazienek odpowiedzialni są też uczniowie.

Izabela: - Jestem dyrektorką szkoły ponadpodstawowej w małym mieście. Co roku we wrześniu obserwujemy to samo zachowanie: uczniowie pierwszych klas niszczą toalety. Damskie toalety są z kolei zapchane kanapkami i bananami, bo nastolatki się odchudzają. U chłopców pisuary są zaklejone gumami, zdarzają się wyrwane zamki, palenie papierosów. Panie woźne codziennie mają co robić. Jak z tym walczyć? Tylko rozmową. Chodzimy po pierwszych klasach i tłumaczymy, że nie można się tak zachowywać, że to niekulturalne, a naprawy kosztują. Z czasem to brzydkie zachowanie wygasa, a wybryki zdarzają się rzadziej. Jesteśmy szkołą powiatową, mamy mały budżet. Na naprawy to rocznie 18 tys. zł, za sam piec zapłaciliśmy ostatnio 10 tys., a jeszcze trzeba zapłacić za obowiązkowe przeglądy i inne naprawy. W tym budżecie musimy się zmieścić i ciągle oszczędzamy, główkujemy, co gdzie przesunąć, by wystarczyło. Teraz znów mamy zapchane toalety, hydraulik policzy pewnie z 400 zł. Dostaliśmy podpaski z programu Akcja Menstruacja, to chłopcy wykleili nimi korytarz. Tak więc kij ma dwa końce. Nie mówię, że młodzież jest winna, bo to pojedyncze przypadki, ale też potrafią one mocno utrudnić wszystkim codzienność w szkole.

Nauczyciele twierdzą, że uczniowie też nie dbają o stan toalet
Nauczyciele twierdzą, że uczniowie też nie dbają o stan toalet
Źródło: Shutterstock

Pytam wiceminister edukacji Marzenę Machałek o to, czy problem kiepskiego stanu szkolnych toalet jest znany ministerstwu. Odpowiada, że potrzebuje więcej danych, ale takie pytania należy zadać samorządom. Rzeczniczka MEiN Adrianna Całus prosi o pytania mailem.

Łazienka szkolna nie może być zbyt luksusowa?

W ubiegłym roku w całej Polsce głośno było o III Liceum Ogólnokształcącym w Zabrzu, które zasłynęło nowym wystrojem damskiej toalety. W łazience położono czarno-białe kafle, jest duże lustro, żyrandol, zamontowano gustowne umywalki. Całość utrzymana jest w stylu retro. Zdjęcie łazienki po remoncie, które szkoła wrzuciła na Facebooka, wywołało mnóstwo komentarzy, nie tylko pozytywnych. Na dyrektorkę Magdalenę Kaernbach-Wojtaś spadła fala hejtu.

Wyremontowana toaleta damska w III liceum w Zabrzu
Wyremontowana toaleta damska w III liceum w Zabrzu
Źródło: Archiwum szkoły

- Czytaliśmy, że to dyskryminacja, bo remont został zrobiony tylko w damskiej łazience. I że łazienka jest zbyt luksusowa, na pewno kosztowała majątek i zaraz będzie zniszczona, a uczennicom przewróci się w głowie. Zaskoczyły nas te reakcje. Po pierwsze – komentarze, że to marnowanie publicznych pieniędzy, choć łazienki zostały sfinansowane z innych środków. Sama nie sądziłam, że ten remont tak ładnie nam wyjdzie. Najpierw robiliśmy męską łazienkę w kolorach czarno-białych, też wygląda bardzo dobrze. Chłopcy mają wielkie lustro, małą sofę, na ścianie zrobiliśmy im graffiti. Do damskiej toalety dodaliśmy żyrandol, który potem wywołał taką burzę. Dopiero jak pomalowaliśmy ściany na granatowo, efekt był spektakularny. Zależało nam, żeby było estetycznie, by wystrój pasował do naszej szkoły, bo kamienica, w której się mieścimy, kończy w tym roku 120 lat - opowiada Magdalena Kaernbach-Wojtaś.

Żyrandol w łazience w III LO w Zabrzu
Żyrandol w łazience w III LO w Zabrzu
Źródło: Archiwum szkoły

I dodaje: -Wcześniej łazienki może nie były nowoczesne, ale były czyste, zawsze był papier i mydło, z kierowniczką jesteśmy na tym punkcie przewrażliwione. Część pieniędzy z rady rodziców przeznaczaliśmy na środki higieniczne, samorząd wpadł na pomysł koszyczka z podpaskami i tamponami. Wiem, ile pieniędzy dostaje się z budżetu, to są zawsze niewystarczające kwoty. Dyrektorzy nie dostają na remont łazienki. My tez nie robiliśmy tego z pieniędzy z budżetu. Mam to szczęście, że mam fundację, bardzo pomogli też rodzice, którzy są tu silną i zaangażowaną grupą. Niektórzy odpisują jeden procent, inni wykonują dla nas różne prace po kosztach. Miałam kosztorys jednej łazienki i to był koszt 140 tys. zł. A ja zrobiłam ją za 29 tys. zł! Gdyby ten kosztorys przeszedł w budżecie, to w tej kwocie zostałaby zrobiona biała nijaka łazienka, do której nikt by się nie przyczepił. Obawy wielu sceptyków, jak długo łazienka pozostanie tak czysta i ładna, okazały się nieuzasadnione. Łazienka wygląda dokładnie tak, jak we wrześniu, wszystko działa, nie stłuczono żadnego dozownika do mydła, nie porysowano drzwi. To samo tyczy się męskiej łazienki.

Toaleta męska w III LO w Zabrzu
Toaleta męska w III LO w Zabrzu
Źródło: Archiwum szkoły

Jak uczniowie szkoły w Zabrzu oceniają nowe toalety?

Karolina: - Wcześniej toalety były zadbane, ale nie były tak ładne jak teraz. Po remoncie toaleta naprawdę robi wrażenie. Śmialiśmy się z komentarzy, że na to nie zasługujemy. Niby dlaczego? Cały dzień spędzamy w szkole, komfort w toalecie jest ważny. Mamy różową skrzyneczkę, doceniamy to, bo zawsze to pomaga w potrzebie. Dziewczyny bardzo dbają o tę toaletę, wszystkim zależy, by było czysto.

Łukasz: - U nas młodzież jest ogarnięta i nikt niczego nie niszczy. Toaleta jest super, nie czuć, że to szkolna łazienka, jest domowo. Nie rozumiem tych negatywnych komentarzy, to chyba przejaw zazdrości.

Łazienka damska w III LO w Zabrzu
Łazienka damska w III LO w Zabrzu
Źródło: Archiwum szkoły

Różowa skrzyneczka w każdej szkole

Grzegorz Garboliński zwraca uwagę na dwa inne problemy w szkolnych toaletach, które poruszane są rzadko: - Nie ma żadnego podziału, który uwzględniałby osoby niebinarne czy transpłciowe, ani żadnych oznaczeń na to wskazujących. Uczęszczanie do toalety przeznaczonej dla płci, z którą osoby się identyfikowały, nie spotykało się w moim gimnazjum z dobrą reakcją grona pedagogicznego. Szkoły deprecjonują też problem ubóstwa menstruacyjnego - twierdzi Garboliński.

Pytam o korzystanie z toalet na zamkniętej grupie dla uczniów LGBT+. Z odpowiedzi wynika, że do zachodnich standardów, w których są toalety dla osób niebinarnych i transpłciowych, jeszcze długa droga.

Noel: - W moim liceum nie było podziału na płeć, były trzy rodzaje toalet dla każdego. Papier szary, toalety stare w starej kamienicy, bo to kameralne liceum w Krakowie. Raczej wszędzie czysto. Teraz studiuję w Londynie i tu na uczelni w niektórych miejscach są toalety neutralne płciowo. To komfortowa opcja dla osoby niebinarnej, takiej jak ja. W Polsce rzadko są takie toalety, na palcach jednej ręki mogę policzyć informacje w naszej grupie na ten temat.

Dużo lepiej wygląda zaopatrzenie szkół w różowe skrzyneczki. Problem ubóstwa menstruacyjnego w Polsce jako pierwsze dostrzegły cztery licealistki: Emilia Kaczmarek, Magdalena Demczak, Julia Kaffka i Wiktoria Szpunar. Wcześniej zajmowały się działaniem na rzecz ekologii czy praw zwierząt, poznały się na olimpiadzie dla młodych aktywistów. Obejrzały film dokumentalny o braku środków higienicznych dla kobiet w Nowym Jorku i uświadomiły sobie, że ten sam problem istnieje też w Polsce. Założyły wakacyjną inicjatywę zbierania środków na kubeczki menstruacyjne, która w ciągu roku zamieniła się w wielką społeczną akcję. Tak powstała fundacja "Akcja Menstruacja", która działa też w szkołach. Fundacja zapewnia dziś środki higieniczne dla polskich szkół.

Różowa skrzyneczka w szkole podstawowej nr 203 w Warszawie
Różowa skrzyneczka w szkole podstawowej nr 203 w Warszawie
Źródło: Urząd dzielnicy Śródmieście

Emilia Kaczmarek: - Właśnie kończymy pierwszą edycję "Akcja Menstruacja w szkołach", udało nam się zaopatrzyć w środki menstruacyjne aż 560 placówek. To szkoły podstawowe i ponadpodstawowe, środki zapewnia nam Biedronka, współpracujemy też z władzami Poznania. Wiedza o ubóstwie menstruacyjnym jest w Polsce coraz większa, choć nadal to uczennice w pierwszej kolejności zgłaszają się do nas z prośbą o dostarczenie środków higienicznych w ich szkole. Odzywają się też nauczyciele i dyrektorzy, co nas bardzo cieszy, bo na początku naszej działalności temat braku podpasek był dla nich zaskoczeniem. W przyszłym roku też będziemy działać, celujemy w wyposażenie 750 placówek.

Zuzanna Kliś jest uczennicą krakowskiego liceum. Mówi, że w jej szkole toalety są zadbane, jest też różowa skrzyneczka. - Niestety szkoła nie uzupełnia skrzyneczki przez brak funduszy. My dziewczyny same musimy to robić, a wiadomo, jak jest z dobrem publicznym - wyjaśnia.

Emilia Kaczmarek dobrze zna ten problem. - To prawda, miasto Kraków zapewniło całą infrastrukturę, ale nie ma już środków na uzupełnienie skrzyneczek. Nasza akcja ma w tym pomóc. Zależy nam nie tylko na tym, by w szkolnych toaletach były skrzyneczki czy koszyki, ale by było tam to, co jest najważniejsze: środki menstruacyjne.

Różowa skrzyneczka
Różowa skrzyneczka
Źródło: Ewelina Lach, urząd miasta

Kamery w toaletach "dla bezpieczeństwa"

Brudne toalety to niejedyny problem uczniów. Zdarza się, że w toaletach montowane są kamery. Jedna z uczennic na zamkniętej grupie na Facebooku pyta: "Czy to legalne? Jakaś dziewczyna paliła w toalecie, weszła nauczycielka i powiedziała, że wszystko było widać na kamerach. Gdy zaczęło się szukanie kamer przez uczniów, dyrektor przyznał, że istnieją. Najgorsze, że to są takie małe kamery szpiegowskie i nie wiadomo, gdzie je założyli."

Aktywistka Alina Czyżewska potwierdza, że coraz częściej uczniowie zgłaszają problem monitoringu w szkolnych łazienkach. W 2019 roku otrzymała od ucznia warszawskiego Zespołu Szkół Licealnych i Technicznych nr 1 zdjęcie szkolnej toalety, nad drzwiami wejściowymi była zamontowana kamera. - To niezgodne z prawem, postanowiłam interweniować. I wtedy zaczął się ping-pong z dyrekcją - zaczyna opowieść Czyżewska.

Aktywistka wysyła do szkoły kilka pytań w sprawie monitoringu. - Prosiłam o odpowiedź, kiedy wprowadzono monitoring i czy istnieje w tej sprawie konkretne zarządzenie. Pytałam, w jaki sposób przechowywane są nagrania i czy uczniowie z rodzicami zostali poinformowani o wprowadzeniu monitoringu. Czy są odpowiednie oznakowania? Czy zostało to uzgodnione z organem prowadzącym szkołę? Otrzymałam odpowiedź, że kamer nie ma toaletach. W kolejnym piśmie zapytałam, czym jest więc pomieszczenie na zdjęciu, na którym widać umywalkę. Dyrekcja twierdziła, że pomieszczenie nie jest toaletą. W mailach, które szkoła wysłała do Czyżewskiej, napisano, że kamery są umieszczone w "wewnętrznym ciągu komunikacyjnym", a nie w toalecie. "Dodatkowo informuję, że obraz z kamer w ciągach komunikacyjnych wewnętrznych z wejściem do toalet nie jest obserwowany, a jedynie zapisywany na nośniku elektronicznym, który przechowywany jest przez 14 dni i nie podlega dalszej archiwizacji" - czytamy w piśmie. Czyżewska: - Poprosiłam więc o plany techniczne budynku, aby zobaczyć, czym naprawdę są te pomieszczenia. Nie według poglądu dyrektora, ale według obiektywnej rzeczywistości. Odpisali, że mają tylko w wersji papierowej i mogę zajrzeć do nich na miejscu. Z prawnikiem Adamem Kuczyńskim wybraliśmy się do szkoły.

Czyżewska osobiście udaje się do szkolnej toalety. - Na miejscu okazało się, że owszem, kamera jest w łazience. Pomieszczenie jest podzielone na część z umywalkami i drugą, gdzie są kabiny. Dyrektor mimo to twierdził, że nie jest to toaleta. Monitoring w tym miejscu tłumaczył względami bezpieczeństwa - opowiada Czyżewska.

Kamera w szkolnej łazience
Kamera w szkolnej łazience
Źródło: Archiwum prywatne Aliny Czyżewskiej

- Gdy mówiliśmy o prawach ucznia, o obowiązku szkoły poszanowania godności uczniów, pani, która siedziała obok dyrektora, parsknęła śmiechem - wspomina rozmowę w szkole Adam Kuczyński, radca prawny. I dodaje: - To właśnie symbol podejścia dorosłych do młodych ludzi, dla których mają być przykładem. Monitoring w takim pomieszczeniu był założony bezprawnie. Dyrektor szedł w zaparte i mówił o bezpieczeństwie, a gdy weszliśmy do budynku szkoły, nikt na nas nie zwrócił uwagi. Mogliśmy być porywaczami albo dilerami, nikt nie zapytał nas, kim jesteśmy. Więc o jakim bezpieczeństwie uczniów mowa? - pyta.

Czy kamera została zdjęta? - Rozmawiałam o tej sytuacji z radną Dorotą Łabodą i dopiero po jej interwencji zniknął monitoring - mówi Czyżewska.

Próbowałam skontaktować się z dyrektorem warszawskiej szkoły Sławomirem Kasprzakiem. Na moje pytania odpowiedziała Katarzyna Białas z sekretariatu:

"Kamera nigdy nie była zamontowana w toalecie, w pewnym okresie kamery znajdowały się w ciągu komunikacyjnym wewnętrznym, a nie w toalecie. Aktywistka wskazała na zdjęciu kamerę znajdująca się właśnie w tym ciągu komunikacyjnym. Obraz nigdy nie był obserwowany, jedynie zapisywany na nośniku, przechowywany przez 14 dni, nie podlegał dalszej archiwizacji. Było to działanie profilaktyczne związane ze względami bezpieczeństwa i zabezpieczeniem mienia szkolnego. Ze względu na brak jakichkolwiek incydentów zrezygnowano z tego pomysłu. Nie było to w żaden sposób związane z używaniem telefonów komórkowych. Nie dochodziło w naszych toaletach do przemocy rówieśniczej".

Kamera w szkolnej łazience
Kamera w szkolnej łazience
Źródło: Archiwum prywatne Aliny Czyżewskiej

Czyżewska na dowód wysyła mi zdjęcia szkolnej łazienki. Nad drzwiami wejściowymi w przedsionku, gdzie są umywalki, wisi kamera.

- Ręce opadają. Tę kamerę widzieliśmy z panem Kuczyńskim na własne oczy.

Czytaj także: