Błędem było rozpoczynanie dyskusji w mediach - tak wiceszefowa PiS Beata Szydło oceniła w TVN24 publiczne wypowiedzi Zbigniewa Ziobry na temat sytuacji w partii. - Co dały medialne wypowiedzi Zbigniewa Ziobry? Nic - podsumowała. Stronnik Ziobry Arkadiusz Mularczyk przekonywał natomiast w RMF FM, że Ziobro podobnie, jak prezes PiS przedstawił jedynie swoje pomysły na kolejne wygrane wybory.
Szydło powiedziała, że ma nadzieję, że po wtorkowym posiedzeniu klubu i Komitetu Wykonawczego PiS medialna burza wokół partii się uspokoi.
Powtórzyła to, co mówią inni politycy PiS, że dyskusja o kampanii wyborczej oraz o tym, co się teraz dzieje w PiS-ie powinna być kontynuowana, ale tylko tam, gdzie powinna, czyli - jak zaznaczyła - na posiedzeniach Komitetu Politycznego.
Zapewniła, że nikt nie ucieka od dyskusji na temat kampanii wyborczej czy przyszłości PiS i nikt też jej nie wygasza, ale nie można jej prowadzić tak, jak Zbigniew Ziobro. - Zrobił błąd - oceniła Szydło. - Co dały medialne wypowiedzi Zbigniewa Ziobry? Nic, nie wskazał w którym kierunku i jak to robić (zmieniać PiS - red.) - dodała.
"Chybiony argument"
Chodzi o głośne wywiady Ziobry, których udzielił "Naszemu Dziennikowi" i "Uważam Rze". Mówi w nich o konieczności demokratyzacji PiS, otwarciu się partii na inne środowiska. "Naszemu Dziennikowi" powiedział m.in., że "albo PiS stanie się formacją, która jest w stanie samodzielnie rządzić, albo będzie konieczne zbudowanie dwóch ugrupowań - centrowego i narodowego - by zagospodarować wyborców, a potem budować koalicję". Po wypowiedziach Ziobry na nowo zaczęto mówić o podziale PiS na tzw. ziobrystów i ekipę Kaczyńskiego.
Według Szydło, wywiady, jakich udzielił Ziobro nie były przypadkowe. - Przykryły poważne problemy, o których powinniśmy rozmawiać. Czyli dlaczego nie ma jeszcze rządu, nie wiemy, kiedy będziemy w Sejmie pracować nad budżetem - powiedziała Szydło.
Skrytykowała też słowa Ziobry o poszerzaniu PiS i otwieraniu partii na inne środowiska. - Argument o poszerzaniu środowiska PiS jest chybiony. Akurat w tej kampanii na listach PiS znaleźli się ludzie spoza PiS-u - stwierdziła.
Jej zdaniem, poszerzenie list o ludzi spoza PiS-u sprawiło, że jest on - mimo przegranej w wyborach - nadal najsilniejszą partią opozycyjną.
"To nowe fakty polityczne"
Szydło dopytywana, dlaczego to na Ziobrę posypały się gromy za medialne wywiady, skoro to Jarosław Kaczyński jako pierwszy udzielił wywiadu, w których mówił o błędach popełnionych w kampanii wyborczej, odparła: - Normalną rzeczą jest, że prezes partii udziela wywiadów i mówi o kampanii oraz planach - powiedziała Szydło. I dodała, że Ziobro też ma prawo mówić, ale - jak powtórzyła - właściwym miejscem jest Komitet Polityczny.
Także szef klubu PiS Mariusz Błaszczak twierdził, że wywiady Ziobry były politycznym błędem. - Zwłaszcza ten, w który zarysował perspektywę podziału Prawa i Sprawiedliwości na dwie partie polityczne - powiedział Błaszczak. I dodał: - W kontekście tego, co się dzieje, mamy do czynienia z tworzeniem nowych faktów politycznych.
Ziobryści od A do Z
Z kolei poseł PiS Arkadiusz Mularczyk uważa, że Ziobro - podobnie jak prezes PiS - zaproponował pewną dyskusję i przedstawił swoje pomysły na kolejne wygrane wybory.
Mularczyk podkreślił w radiu RMF FM, że wierzy, iż "uda się uda się znaleźć pewne rozwiązania, które pomogą znaleźć kompromis pomiędzy tym czego, chce Zbigniew Ziobro a tym, jak to widzi Jarosław Kaczyński".
- Zbigniew Ziobro jest osobą, która jest utożsamiana z wyborcami PiS, jest bardzo ważną postacią i myślę, że jakby nikt nie zaakceptuje tego, że nie ma go w Prawie i Sprawiedliwości - stwierdził Mularczyk. I dodał: - Myślę, że Zbigniew Ziobro ma bardzo dużo sympatyków wśród wyborców, ale także parlamentarzystów PiS, którzy głęboko wierzą w to, że sprawa znajdzie swój pozytywny finał.
Pytany czy jest ziobrystą od A do Z a nawet do ZZ, odpowiedział: - Myślę, że tak.
Dopytywany, czy Ziobro nadawałby się na szefa PiS, Mularczyk odpowiedział: - Nie mówię hipotetycznie, czy by się nadawał na prezesa partii, bo uważam, że nadawałby się na prezesa partii, natomiast oczywiście w Prawie i Sprawiedliwości jest Jarosław Kaczyński i to do niego należy decydujące zdanie.
Inny z posłów PiS Andrzej Dera także publicznie zadeklarował poparcie dla Ziobry. - Mam szacunek dla Zbigniewa Ziobry, więc jeśli ktoś chce mnie nazwać ziobrystą, nie obrażam się - powiedział radiowej "Trójce" Dera.
Broniąc byłego ministra sprawiedliwości, przypomniał, że podobnie prezes PiS wypowiadał się o przyczynach porażki PiS w wyborach. Według niego, w wywiadach Ziobry nie ma elementów, które byłyby niepokojące. Słowa Ziobry o możliwości stworzenia dwóch partii, gdyby PiS za cztery lata przegrał wybory, odbiera jako rozumowanie czysto hipotetyczne.
"Jarku, Jarku"
Wypowiedziami Ziobry zajmie się rzecznik dyscypliny partyjnej. Jednak już we wtorek na posiedzeniu klubu PiS Jarosław Kaczyński przywołał byłego ministra sprawiedliwości do porządku. Ziobro - jak pisze "Wprost" - kilkukrotnie prosił o głos. Ale Jarosław Kaczyński konsekwentnie go ignorował. "Jarku, Jarku, chciałbym zabrać głos" - krzyknął wreszcie były minister sprawiedliwości. Prezes PiS odpowiedział mu, że nie będzie żadnych wystąpień.
Szefem klubu PiS został wybrany Mariusz Błaszczak. Opowiedziało się za nim 141 ze 157 posłów PiS.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24