Dwa lata temu protest był powszechny, przeciwko złej ustawie, przeciwko złemu prawu. Po dwóch lata walczymy między sobą, kobiety walczą z lekarzami, kiedy my jesteśmy tak naprawdę po tej samej stronie. Nie można powiedzieć, że my nie chcemy przerywać ciąż. (...) I pacjentki i lekarze - my jesteśmy ofiarami tej ustawy - mówiła na antenie TVN24 profesor Marzena Dębska, lekarka, specjalistka położnictwa, ginekologii i perinatologii, komentując ostatnie wydarzenia wokół śmierci 33-letniej Doroty.
W środę w wielu miastach Polski odbywały się protesty przeciwko łamaniu praw kobiet pod hasłem "Ani jednej więcej". Miały związek ze śmiercią w szpitalu w Nowym Targu 33-letniej ciężarnej pani Doroty. Kobieta trafiła tam w piątym miesiącu ciąży po odpłynięciu wód płodowych. Zmarła po trzech dniach z powodu wstrząsu septycznego. Wykonane kilka godzin przed śmiercią u 33-latki badanie usg wykazało obumarcie płodu. Prokuratura Regionalna w Katowicach prowadzi śledztwo w tej sprawie.
REPORTAŻ PROGRAMU "UWAGA! TVN": Śmierć ciężarnej Doroty w szpitalu w Nowym Targu. "Lekarze mieli trzy dni na podjęcie decyzji"
Dębska: pacjentki i lekarze - my jesteśmy ofiarami tej ustawy
W październiku 2020 roku Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok zakazujący przerywania ciąży w sytuacji wady płodu. Spowodował on masowe protesty.
- Dwa lata temu protest był powszechny, przeciwko złej ustawie, przeciwko złemu prawu. Po dwóch lata walczymy między sobą, kobiety walczą z lekarzami, kiedy my jesteśmy tak naprawdę po tej samej stronie. Nie można powiedzieć, że my nie chcemy przerywać ciąż - powiedziała profesor Marzena Dębska.
- W sytuacji zagrożenia życia żaden lekarz nie powinien się wahać nawet chwili, żeby taki zabieg przeprowadzić. To nie jest tak, że nie chcemy. I pacjentki i lekarze - my jesteśmy ofiarami tej ustawy. Pacjentki są bezsilne, pacjentki nie mają nic do powiedzenia, a lekarze obawiają się podjęcia decyzji - stwierdziła.
Specjalistka położnictwa, ginekologii i perinatologii powiedziała także, że niektórzy lekarze przed podjęciem decyzji w sprawie ciąży swojej pacjentki dzwonią do ordynatora szpitala, bądź konsultanta. - Gdyby to była decyzja medyczna, lekarz by nigdzie nie dzwonił, ale wygląda na to, że to nie jest decyzja pacjentki, ani lekarza prowadzącego, to jest decyzja polityczna - dodała.
- Być może my nie siedzimy jeszcze w więzieniach, chociaż ten lęk przed odpowiedzialnością karną za być może przedwczesną decyzję o przerwaniu ciąży nam towarzyszy - stwierdziła. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że istnieją pewne działania zakulisowe, które mogą być wobec lekarzy stosowane, presja, której są poddawani lekarze, ordynatorzy, czy dyrektorzy szpitali z różnych miejsc. O tym się pewnie nie dowiemy, ale zanim osądzimy kogoś, powinniśmy pomyśleć, w jakich on pracuje warunkach - dodała.
Dębska zaznaczyła, że w takich sprawach, jak śmierć 33-letniej Doroty, "nie powinno być żadnej hierarchii, powinna być szybka decyzja". - Pacjentka jest w tym wszystkim najważniejsza i my wszyscy powinnismy jej służyć - dodała.
Dębska: musimy się zjednoczyć i działać w kierunku zmiany tego drakońskiego prawa
Lekarka opisała także, że od około roku kobiety w ciąży, w której występuje wada płodu, "natychmiast znikają, już nie szukają u nas pomocy". - Pacjentki, którym stwierdzałam na przykład bezczaszkowie - to taka standardowa wada, którą my się często posługujemy, by zobrazować, jak wygląda ciężka wada płodu, gdzie dziecko nie ma głowy - były zszokowane, że nie mogą przerwać ciąży - dodała, opisując sytuację w pierwszym roku po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2022.
- Musimy się zjednoczyć i działać w kierunku zmiany tego drakońskiego prawa - powiedziała profesor Dębska. Dodała, że "rozumie ten gniew, tą wściekłość, ból", ale zaznaczyła, że "większość lekarzy ma dobre intencje".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PawelCebo/Shutterstock