Warszawa, Wrocław, Rzeszów, Poznań, Olsztyn, Katowice, Bydgoszcz, Kraków, Toruń, Zielona Góra. W tych, i wielu innych, miastach i miasteczkach, odbyły się protesty przeciwko łamaniu praw kobiet. "Przyszłam, bo myślę o przyszłości młodych ludzi", "Chcemy, by polskie kobiety były bezpieczne, mogły rodzić dzieci i nie czuły się zagrożone" - argumentowali uczestnicy protestów.
Pod koniec maja w szpitalu w Nowym Targu zmarła 33-letnia ciężarna Dorota. Kobieta trafiła tam w piątym miesiącu ciąży po odpłynięciu wód płodowych. Zmarła po trzech dniach z powodu wstrząsu septycznego. Kilka godzin przed śmiercią USG wykazało obumarcie płodu. W tej sprawie toczy się śledztwo, prowadzone przez Prokuraturę Regionalną w Katowicach.
Rzecznik Praw Pacjenta po doniesieniach medialnych z urzędu wszczął postępowanie wyjaśniające w sprawie śmierci kobiety. Szpital opublikował krótkie oświadczenie, w którym zapowiedział pełną współpracę ze śledczymi i wyraził współczucie dla rodziny zmarłej.
W Sejmie spotkał się w środę parlamentarny zespół ds. praw reprodukcyjnych. W posiedzeniu poza politykami wzięli udział eksperci, aktywistki z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i przedstawiciele Rzecznika Praw Pacjenta. Nie było nikogo z Ministerstwa Zdrowia.
"Ani jednej więcej"
Ogólnopolski Strajk Kobiet zorganizował w środę w kilkudziesięciu polskich miastach i miejscowościach protesty. Zwołane na godzinę 18, wyrażały sprzeciw wobec łamania praw kobiet.
W Warszawie manifestacja odbyła się pod pomnikiem Mikołaja Kopernika na Krakowskim Przedmieściu. Demonstrujący przeszli z tego punktu w stronę siedziby resortu zdrowia na ulicy Miodowej.
Według organizatorów, protesty odbywały się w Bielsku-Białej, Bolesławcu, Bydgoszczy, Elblągu, Gdańsku, Gliwicach, Gorzowie Wielkopolskim, Górze, Grodzisku Mazowieckim, Kaliszu, Kielcach, Kłodzku, Krakowie, Krośnie, Lublinie, Łomży, Olsztynie, Opolu, Piasecznie, Piotrkowie Trybunalskim, Poznaniu, Pruszkowie, Radomsku, Rawie Mazowieckiej, Rybniku, Rzeszowie, Słupsku, Stalowej Woli, Starachowicach, Szczecinie, Świdnicy, Tczewie, Tomaszowie Mazowieckim, Tarnobrzegu, Toruniu, Warszawie, Wałbrzychu, Wejherowie, Włocławku, Wrocławiu, Zamościu i Zielonej Górze.
ZOBACZ REPORTAŻ "UWAGI" TVN: Śmierć ciężarnej 33-latki w szpitalu. "Parę miesięcy temu byliśmy na jej weselu"
Jedna z protestujących we Wrocławiu kobiet przekazała, że jest matką dwójki nastoletnich dzieci. - Robię to dla nich, dla moich dzieci, bo ja już pewnie w ciążę nie zajdę, ale one jak najbardziej niedługo pewnie tak. Chciałabym, aby miały wybór - powiedziała.
Protestujący mężczyzna podkreślał, że zależy mu na zdrowiu córek. - Zależy nam na tym, żeby kobiety miały wybór, żeby nasze dzieci były bezpieczne - zaznaczył. Inna protestująca kobieta przyznała, że chciałaby, aby "szpitale były miejscem, gdzie chroni się życie przede wszystkim matek, a w drugiej kolejności dzieci, w czasie ciąży". - To matka jest najważniejsza w czasie ciąży - podkreśliła.
W Gdańsku młoda kobieta zaznaczyła, że "to ważne, żeby walczyć o naszą przyszłość, żebyśmy miały prawo do życia". - Nie chodzi tu o to, żeby rodzić dzieci, a matka nie żyje, tylko, aby dziecku zapewnić, aby miało pełną rodzinę - zwróciła uwagę.
- To powinno bulwersować. Przyszłam, bo myślę o przyszłości młodych ludzi. Mam syna, ale myślę o przyszłości młodych kobiet, w jakim potrzasku się znajdą, jeśli trafią na niewłaściwych lekarzy i niewłaściwy szpital - przyznała inna kobieta.
Obecna na demonstracji w Olsztynie młoda kobieta przyznała, że "nie wyobraża sobie planowania dziecka w tym kraju, ponieważ nie wie, co ją spotka w szpitalu". - Nie uważam, że to kraj do zakładania rodziny - powiedziała. - Chciałabym, aby coś się zmieniło - przyznała.
- Mamy dość sytuacji, gdzie polskie kobiety zupełnie niepotrzebnie umierają na oddziałach szpitalnych, kiedy mogły być uratowane i później jeszcze raz zajść w ciążę. Chcemy normalności w tym kraju, chcemy, by polskie kobiety były bezpieczne, mogły rodzić dzieci i nie czuły się zagrożone - oświadczył protestujący mężczyzna.
Protestująca w Zielonej Górze uczulała, że "nie możemy być obojętni i obojętne, dlatego że dzieje się krzywda". - Ta krzywda może zdarzyć się każdej z nas. Nie możemy być obojętni, a jak będziemy głośno mówić o tym, że nie ma naszej zgody na przemoc, na tortury, na złe traktowanie i na brak opieki medycznej, to być może zostanie to w końcu usłyszane, a nasze prawa będą respektowane - mówiła.
- Te ofiary są ofiarami systemu, indoktrynacji i upolityczniania służby zdrowia. Tak, to prawo jest zbrodnicze. To przemoc. To opresyjny system, który nie dba o nas - dodała.
W czasie protestów w Sejmie niespodziewanie zebrał się klub PiS. W drodze na spotkanie prezes partii Jarosław Kaczyński pytany był o sytuację ciężarnych kobiet w Polsce, w świetle ostatnich wydarzeń. - To jest jedno wielkie oszustwo z waszej strony - powiedział dziennikarzom. Stwierdził także, że "cała akcja jest propagandowym nadużyciem".
Minister zdrowia chce "dopracowywać wytyczne"
W poniedziałek o sprawie wypowiedział się minister zdrowia Adam Niedzielski. Na konferencji zapewniał, że "każda kobieta w tym kraju ma prawo, w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia, do przerwania ciąży, czyli do aborcji". - Te dwa warunki powinny być traktowane rozłącznie - powiedział.
- To prawo do przerywania ciąży zostało również na moją prośbę doprecyzowane - przypomniał. Chodzi o wytyczne przedstawione przez dwóch konsultantów: w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz w dziedzinie perinatologii.
Niedzielski zapowiedział, że w tej kwestii powstanie nowy zespół. - Powołam dziś zespół, który w większym gronie ekspertów, już nie tylko dwóch konsultantów w dziedzinie ginekologii i położnictwa oraz perinatologii, przygotuje jeszcze bardziej szczegółowe wytyczne postępowania - oświadczył.
Źródło: TVN24