Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" opisuje aferę przemytu złota do Rosji, w którą zamieszany jest brat obecnego szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztofa Bondaryka. ABW oskarża dziennikarza "Rz", że jest inspirowany, by rozpowszechniać nieprawdziwe informacje.
- Sprawa do złudzenia przypomina słynną aferę "Żelazo" z czasów PRL. Złoto było przemycane z Belgii na Białoruś i do obwodu kaliningradzkiego za pośrednictwem spółki Sandra, której współwłaścicielem był brat obecnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka - informuje "Rzeczpospolita".
Zdaniem informatorów "Rz" operacja taka nie byłaby możliwa bez wsparcia służb specjalnych. A w połowie lat 90., gdy szmuglowano złoto, Krzysztof Bondaryk stał na czele białostockiego Urzędu Ochrony Państwa. Źródła "Rz" twierdzą ponadto, że to właśnie on oraz adwokat jego brata mecenas Władysław H. stoją za niespodziewaną dymisją najlepszego w kraju prokuratora apelacyjnego Sławomira Luksa, który jako szef białostockiej apelacjinadzorował śledztwo w sprawie afery przemytniczej. Władysław H. temu zaprzecza.
Rosjanie prosili, a Polacy nic
Według "Rzeczpospolitej" operacja szmuglu trwałaby dłużej, gdyby nie to, że pojawienie się tak gigantycznych ilości złota zachwiało rynkiem tego kruszcu w obwodzie kaliningradzkim. Rosyjskie służby specjalne kanałami dyplomatycznymi poprosiły polskie organa ścigania o pomoc prawną i dostarczenie informacji na temat firmy Sandra - pisze "Rz". Zapytanie trafiło na biurko bliskiego współpracownika Krzysztofa Bondaryka, nadinspektora policji Andrzeja Bruzgi, ale jak dodaje dziennik, pismom nie nadano biegu.
Wyszło to jednak na jaw przy okazji wewnętrznej kontroli – mówi "Rz" były komendant policji w Białymstoku Jan Kulesz. Z tego powodu przeciwko Bruzdze w Olsztynie toczy się sprawa karna o niedopełnienie obowiązków. Po kontroli w komendzie wszczęto śledztwo.
Złoto było przemycane z Belgii na Białoruś i do obwodu kaliningradzkiego za pośrednictwem spółki Sandra, której współwłaścicielem był brat obecnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka "Rzeczpospolita"
Z ogromnym zdziwieniem i przykrością należy stwierdzić, że w obliczu faktów, potwierdzających uczciwość i rzetelność Pana Krzysztofa Bondaryka, przedstawiciele niektórych mediów, nieprzypadkowo, są inspirowani do rozpowszechniania fałszywych informacji, które mają na celu naruszenie jego dóbr osobistych oraz znieważenie go jako Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Komunikat ABW
Zatrzymany Marek B.
W 1995 r. zatrzymano Marka B. oraz jego wspólnika w firmie Sandra Andrzeja T. Bratu szefa ABW postawiono zarzuty m.in. nabycia złota pochodzącego z czynu zabronionego i zaniżenie przychodu firmy, w rezultacie czego naraził on państwo na straty w wysokości 397 tysięcy złotych - pisze gazeta.
"Rz" dowiedziała się, że prokurator krajowy Marek Staszak planował pozostawienie Sławomira Luksa na stanowisku. Wybierał się nawet do niego z wizytacją, kiedy od jednego ze współpracowników dowiedział się, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski podjął decyzję o odwołaniu Luksa.
Prokurator krajowy nie chciał rozmawiać z "Rz" o kulisach tej dymisji. – Polityka personalna nie powinna być przedmiotem zainteresowania mediów – mówił. Informacjom gazety zaprzeczył również minister sprawiedliwości. – Zapewniam, że sprawa odwołania białostockiego prokuratora apelacyjnego była konsultowana z panem prokuratorem Staszakiem – mówił "Rz" Zbigniew Ćwiąkalski, dodając, że w sprawie odwołania Luksa Bondaryk u niego nie interweniował.
Luksa nie lubił PiS, a zdjęła go PO
Ciekawe, jak akcentuje "Rzeczpospolita", że Luks jest jedynym prokuratorem apelacyjnym, który został powołany na stanowisko za rządów SLD, a nie przez Zbigniewa Ziobrę. W czasie rządów PiS lokalni politycy tej partii próbowali nawet doprowadzić do jego odwołania. Usunięty został dopiero po przejęciu władzy przez Platformę Obywatelską.
Jak pisze gazeta, szef ABW Krzysztof Bondaryk na pytania dotyczące brata oraz interwencji w sprawie Luksa przysłał "Rz" oświadczenie zamieszczone na stronach internetowych premiera - "Krzysztof Bondaryk daje pełną rękojmię zachowania tajemnicy państwowej, jak również spełnia kryteria dopuszczenia do tajemnic NATO, oraz że nie ma wobec niego żadnych zastrzeżeń co do jego rzetelności i uczciwości".
Sam Luks nie chciał komentować sprawy.
Następcą prokuratora Luksa został Andrzej Tańcula, współpracownik Władysława H., adwokata broniącego brata szefa ABW.
ABW oskarża
Kilka godzin po publikacji artykułu "Rzeczpospolitej" w internecie, nadszedł z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego "komunikat w sprawie oszczerstw zawartych w artykule". Rzecznik prasowy agencji mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska pisze, że "zawiera on szereg nieprawdziwych informacji oraz fałszywych wniosków".
Dalej rzeczniczka wymienia błędy artykułu Cezarego Gmyza. Informuje, że Bondaryk nie interweniował "w jakikolwiek sposób" w sprawie Luksa oraz zaprzecza by miał "jakikolwiek związek z rzekomym zaniechaniem czynności służbowych przez policję w Białymstoku".
"Podłą insynuacją" nazwała mjr Koniecpolska-Wróblewska główną tezę artykułu, że Bondaryk jako Szef Delegatury UOP w Białymstoku co najmniej tolerował działania niezgodne z prawem.
Inspirowana "Rzeczpospolita" - Z ogromnym zdziwieniem i przykrością należy stwierdzić, że w obliczu faktów, potwierdzających uczciwość i rzetelność Pana Krzysztofa Bondaryka, przedstawiciele niektórych mediów, nieprzypadkowo, są inspirowani do rozpowszechniania fałszywych informacji, które mają na celu naruszenie jego dóbr osobistych oraz znieważenie go jako Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - pisze Koniecpolska-Wróblewska, dodając, że szef ABW "w stosunku do osób, które podejmują takie działania podejmie stosowne, dostępne każdemu obywatelowi, przewidziane prawem kroki".
mtom
Źródło: PAP, tvn24.pl