Na płocie przy Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu pojawił się napis "UAM dla Polaków". Tak Młodzież Wszechpolska "wyraża zaniepokojenie" wynikami rekrutacji. Chodzi o zbyt dużą, zdaniem tej organizacji, liczbę przyjętych obcokrajowców. Studenci wywiesili w odpowiedzi: "UAM dla wszystkich", a rektorka uczelni przestrzega i przypomina, jak powstało getto ławkowe.
W tym tygodniu na wielu uczelniach w Polsce zakończył się pierwszy etap rekrutacji na studia. Każda uczelnia sama ustala szczegółowe zasady i harmonogram.
O wynikach na jednej z największych uczelni w kraju - Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu - zrobiło się głośno w poniedziałek 19 lipca. To wtedy Ziemowit Przebitkowski, prezes Młodzieży Wszechpolskiej zamieścił w mediach społecznościowych wpis: "I co maturzyści, jak to jest być studentem UAM w Poznaniu? Dobrze? Hm, a raczej, 'haraszo'?". Do wpisu dołączył listę wschodnio brzmiących imion, które miały zdominować listy rekrutacyjne w Poznaniu. I komentarz: "'Prawicowy' rząd PiS premiuje cudzoziemców na uczelniach opłacanych przez polskiego podatnika, państwowe uniwersytety brały punkty ukraińskiej matury dokładnie tak samo pod uwagę jak polskiej". Twierdzi też, że dotacja na obcokrajowców - z powodu umiędzynarodowienia - jest "trzy razy wyższa niż na Polaka", a z tego powodu jego zdaniem progi dla rodzimych studentów poszły do góry.
"Zaniepokojenie" i napis na płocie
Dzień później poznańska Młodzież Wszechpolska w swoich mediach społecznościowych pochwaliła się napisem "UAM dla Polaków", który zawisł na ogrodzeniu uczelni.
Ultraprawicowi działacze tłumaczą: "Pragniemy wyrazić ogromne zaniepokojenie po ogłoszeniu wyników rekrutacji na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Liczba przyjętych cudzoziemców w porównaniu do polskich studentów jest niezwykle duża, co ogranicza możliwości dostania się na studia naszych rodaków. Maturzyści, którzy często marzyli, by kształcić się na Uniwersytecie, zostali pozbawieni miejsc poprzez cudzoziemców, zdających inne testy maturalne, wymagające innego poziomu wiedzy. Młodzi, ambitni ludzie zmuszani są do wyjazdu z miasta, by podjąć studia na wybranym przez siebie kierunku. Wielu z nich nie wróci już do Poznania” - twierdzą przedstawiciele MW.
Pytają też, jak przeprowadzana była rekrutacja "na podstawie tak różnych egzaminów dojrzałości". A na koniec komentują: "Masowa imigracja do Polski, zwłaszcza zza granicy wschodniej, jest poważnym problemem w ostatnich latach. Braki kadrowe w Polsce są faktem, a tego typu działania na polskich uczelniach wyższych przyczyniają się do kosztownego kształcenia cudzoziemców i pogłębiania tego problemu społecznego".
Wpis skomentowano ponad 1000 razy, ma też kilkaset udostępnień. Wiele z nich to komentarze rasistowskie i ksenofobiczne.
Centrala organizacji zaczęła zbierać podpisy pod petycją do ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka z hasłem "Stop dyskryminacji polskich studentów".
Nie ma bezpośredniego przelicznika
O wytłumaczenie przebiegu rekrutacji i komentarz do zarzutów MW poprosiliśmy Małgorzatę Rybczyńską, rzeczniczkę uczelni, która stanowczo odpowiada: - Nie ma bezpośredniego przelicznika, to nieprawda - odnosząc się na początek do zarzutu, że student ukraiński miałby się opłacać uczelni "trzy razy bardziej".
Do tego uczelnia jest dopiero po pierwszym etapie rekrutacji i osoby z list, które wrzuciła do sieci MW to osoby zakwalifikowane, a niekoniecznie takie, które podejmą tu studia. Każdy kandydat mógł brać udział w rekrutacji i dostać się na kilka kierunków (również na innych uczelniach), a teraz dopiero musi potwierdzić chęć studiowania. W efekcie na wielu kierunkach progi zostaną wkrótce obniżone, a uczelnia będzie kontaktowała się - jak co roku - z kandydatami z list rezerwowych. Według stanu na 20 lipca chęć studiowania na całej poznańskiej uczelni potwierdziło jak dotąd około 500 obcokrajowców.
A jak uczelnia podchodziła do ukraińskich świadectw? - Podstawą prawną do uznawania świadectw, dyplomów i tytułów naukowych z Ukrainy jest obecnie obowiązująca umowa między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Gabinetem Ministrów Ukrainy o wzajemnym uznawaniu akademickim dokumentów o wykształceniu i równoważności stopni podpisana dn. 11 kwietnia 2005 roku - tłumaczy Rybczyńska. I dodaje: - Weszła w życie 20 czerwca 2006 roku i gwarantuje osobom, które uzyskały wykształcenie w jednym z państw-stron tej umowy możliwość kontynuacji kształcenia w placówkach drugiego państwa.
To z tej, i podobnych umów, wynika, że w rekrutacji 100 procent z polskiej matury jest warte tyle samo co 100 procent z matury zagranicznej, w tym ukraińskiej. Uczelnie nie mają prawa kwestionować wyników takich zagranicznych świadectw.
Rybczyńska przypomina, że podstawą ustalenia kolejności kandydatów na listach rankingowych w UAM jest wynik kwalifikacji ustalany na podstawie wyników egzaminów maturalnych, ich zagranicznych odpowiedników lub ocen na dyplomach. - Sposób obliczenia wyniku kwalifikacji zależy od ustalonych przez jednostkę zasad rekrutacji dla danych studiów, które określają, jakie przedmioty, z jaką wagą i w jakiej liczbie będą uwzględniane, ale w oparciu o powyższą umowę. Na niektórych kierunkach konieczne są również dodatkowe egzaminy - dodaje rzeczniczka.
Na czym zależy uczelniom?
Rybczyńską oburzają zarzuty, że uczelnia premiuje przy rekrutacji studentów z Ukrainy ze względów finansowych. - Każdej uczelni zależy na przyciągnięciu kandydatów z innych krajów. Do niedawna często słyszeliśmy zarzut dotyczący "lokalności" uczelni - mówi. I przypomina, że podział pieniędzy dla uczelni odbywa się oparciu o złożony algorytm, w którym punktowane są takie wskaźniki jak np. dostępność dydaktyczna, poziom umiędzynarodowienia, wysokość nakładów, jakie uczelnia ponosi na działalność badawczo-rozwojową.
- Uniwersytet nie jest w stanie "premiować" jakiejkolwiek grupy kandydatów. Zasady rekrutacji, w dobie pandemii całkowicie elektronicznej, są przejrzyste i takie same dla wszystkich zainteresowanych - podkreśla rzeczniczka.
Wszyscy cudzoziemcy, którzy podejmą na UAM kształcenie na studiach stacjonarnych w języku polskim, wnoszą opłatę semestralną w wysokości 3000 zł. Istnieje jednak szereg przypadków (np. Karta Polaka), w których nie pobiera się takich opłat za studia stacjonarne.
Według stanu 31 grudnia 2020 roku, na UAM studiowało łącznie 628 osób z Ukrainy. Na uczelni jest ponad 35 tys. studentów.
"UAM dla wszystkich"
Baner Młodzieży Wszechpolskiej wisiał na płocie kilka minut. Tego samego dnia w odpowiedzi powieszono hasło: "UAM dla wszystkich"
Jego autorzy w sieci tworzą profil "Europejczyk", który zachęca do wpisywania narodowości europejskiej w spisie powszechnym. To Karol Schubert i Julita Ginter. - Oboje studiujemy na uniwersytecie i uważaliśmy, że trzeba na to, co się wydarzyło odpowiedzieć - mówi Schubert w rozmowie z tvn24.pl.
W sieci autorzy plakatu napisali: "Odnosząc się do haniebnego hasła 'UAM dla Polaków', które zawisło w tym miejscu, jako studenci uniwersytetu chcielibyśmy odpowiedzieć – UAM dla wszystkich! Naszą społeczność współtworzą studenci, studentki, wykładowcy i wykładowczynie różnego pochodzenia i nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie – powinniśmy być dumni, że wbrew tradycji II RP pochodzenie etniczne lub narodowe nie jest barierą uniemożliwiającą podjęcie studiów. W otwartej, europejskiej Polsce każdy ma prawo do zdobywania wykształcenia!"
Autor kartonowego napisu podkreśla też, że "studenci z innych państw często wybierają naukę w Polsce, ponieważ jest to dla nich szansa na lepszą przyszłość – podobnie jak dla polskich studentów szansą są studia dalej na Zachodzie. Gdyby Młodzież Wszechpolska miała w sobie choć krztynę patriotyzmu, którym wyciera sobie gęby, cieszyłaby się z tego, że Polska dla osób pochodzących z innych krajów ma wizerunek państwa szansy i nadziei".
Twórca podkreśla też: "Studenci i studentki zza wschodniej granicy w niczym nie zasłużyli sobie na takie obrzydliwe, brunatne powitanie. W wolnym mieście Poznaniu powinno ich spotykać coś zupełnie przeciwnego – uniwersytet i miasto powinny bardziej wspierać ich w podejmowaniu trudnej decyzji o wyjeździe do Polski, obiecując większe wsparcie w adaptacji, znalezieniu pracy i nauce języka". I na koniec zwraca się do nich bezpośrednio: "Kochani, kochane, jesteście tu mile widziani!"
Jak Kochanowski, Kopernik, Skłodowska-Curie
W środę popołudniu list w sprawie wystosowała rektorka uczelni prof. Bogumiła Kaniewska, w którym podkreśla, że "uczelnia nie przyjęła żadnych wyjątkowych procedur dla kandydatów pochodzących z zagranicy, wszystkich obejmują identyczne zasady przeliczania wyników matur, a także takie same warunki odpłatności w przypadku cudzoziemców, którzy podejmują studia płatne".
W swoim liście rektorka zwraca uwagę, że mobilność nie od dziś jest celem uczelni. Profesor Kaniewska pisze: "Idea mobilności nie jest nowa, towarzyszyła ona idei universitas od zarania – tak długo jak istnieją uniwersytety, istniała tradycja pobierania nauk w różnych, często odległych ośrodkach. Jan Kochanowski studiował w Padwie, Mikołaj Kopernik w Padwie i Bolonii, Maria Skłodowska-Curie na Sorbonie w Paryżu, także Akademia Lubrańskiego zorganizowana była na włoskich wzorach, a staropolskie uniwersytety w Krakowie, Wilnie i Lwowie przyjmowały wykładowców i żaków z zagranicy. Dziś wielu Polaków kształci się za granicą, mają otwarty dostęp do uczelni na świecie. Szlachetna uniwersytecka tradycja zakłada równość w dostępie do wiedzy, otwartość i szacunek dla różnorodności – będę ją podtrzymywać i dbać o to, by nie dochodziło na UAM do przypadków wykluczeń".
Prof. Kaniewska skomentowała też hasło "UAM dla Polaków" powieszone przy Collegium Minus oraz niektóre reakcje publikowane w mediach. "Zbliżają się niebezpiecznie do myślenia, które przed laty doprowadziło do powstania getta ławkowego czy zasady numerus clausus. Wszyscy pamiętamy lekcję, której udzieliła nam wówczas historia i znamy cenę, jaką przyszło za nią zapłacić całej ludzkości, a w szczególności nam, Polakom. Dlatego nasz Uniwersytet jest i będzie uczelnią dla wszystkich. Tylko w ten sposób może służyć społeczeństwu, Polsce, Europie i światu" - kończy swój list prof. Kaniewska.
Zagraniczni studenci w Polsce
Według ostatniego raportu Najwyższej Izby Kontroli na ten temat w roku akademickim 2019/2020 zagranicznych studentów w całej Polsce było ponad 77 tysięcy, a od roku 2016 umiędzynarodowienie w naszym kraju wzrosło o 27,1 procenta.
Według stanu na dzień 31 grudnia 2019 r. najwięcej studentów cudzoziemców kształcących się na polskich uczelniach pochodziło z Ukrainy (38,5 tys. osób), Białorusi (8,2 tys. osób), Indii (3,3 tys. osób), Norwegii, Chin i Niemiec (odpowiednio po 1,4 tys. osób).
Studenci z zagranicy najczęściej wybierali medycynę (7,4 tys. osób), zarządzanie (2,1 tys.), informatykę (1,7 tys.), stosunki międzynarodowe (1,2 tys.) oraz stomatologię (1,1 tys.).
W latach 2016–2018 odsetek cudzoziemców przyjętych na studia w Polsce wynosił średnio 3,7 procenta, podczas gdy w państwach OECD – 8,9 procenta.
W 2017 roku, gdy ówczesny minister nauki Jarosław Gowin wprowadzał swoją reformę szkolnictwa, której ważną częścią miało być umiędzynarodowienie uczelni, mówił: - Ja się nie zgadzam z zarzutami, że Polacy są narodem ksenofobicznym i nietolerancyjnym. Każdy przypadek wrogości słownej czy fizycznej wobec cudzoziemca jest naganny. (....) Powinniśmy oddać Polakom sprawiedliwość: jesteśmy narodem otwartym i tolerancyjnym. A Polska przez zagranicznych studentów jest oceniana jako jeden z najbardziej przyjaznych krajów na świecie.
Ministerstwo: nie jest możliwe wskazanie kwoty przypadającej na studenta
Zapytaliśmy również ministerstwo edukacji i nauki m.in. o to na czym polega wskaźnik umiędzynarodowienia oraz czy prawdą jest, że na studenta z Ukrainy uczelnia dostaje "trzy razy większe pieniądze" niż na Polaka?
Rzeczniczka resortu Anna Ostrowska przekazała nam wyjaśnienie: "Należy pamiętać, że algorytm nie jest instrumentem kreacyjnym, ale dystrybucyjnym, innymi słowy w ramach określonej kwoty środków do podziału uczelnie konkurują parametrami o daną pulę środków. Konsekwencją tego jest brak prostej zależności liniowej pomiędzy liczbą tych osób a kwotą subwencji. Wzrost parametrów nie powoduje przyrostu środków do podziału, a strukturyzuje uczelnie w danej grupie pod względem dostępu do tej z góry określonej puli środków. W związku z powyższym nie jest możliwe wskazanie kwoty subwencji przypadającej na jednego studenta będącego obywatelem polskim, ani studenta - cudzoziemca". Ostrowska podkreśla też: "Przy podziale dotacji uwzględniana jest ogólna liczba studentów uczelni niezależnie od ich narodowości".
Na prośbę o komentarz do wypowiedzi Młodzieży Wszechpolskiej rzeczniczka resortu nie odpowiedziała.
Źródło: tvn24.pl