To wymysł mediów - tak szef MSZ Witold Waszczykowski zareagował na pytanie "Dziennika Gazety Prawnej" o zagrożenie dymisją. Jak dodał, "krytyka zachodnich mediów" wynika z faktu, iż "nasza dyplomacja ostatnio zeszła z utartej ścieżki", co wywołuje niechęć innych państw.
W rozmowie, która ukazała się w środowym numerze "Dziennika Gazety Prawnej", Waszczykowski odniósł się do sugestii, że jest jednym z głównych kandydatów do wymiany w ramach rekonstrukcji rządu. - To wymysł mediów - ocenił.
Jak dodał, takie głosy to efekt tego, że "nasza dyplomacja ostatnio zeszła z utartej ścieżki". Według szefa dyplomacji, do tej pory dominował pogląd, że w Unii Europejskiej czy NATO "wystarczy być". Tymczasem - jak mówił - sama obecność Polski w tych strukturach nie rozwiązuje problemów, ponieważ dalej musimy zabiegać o kwestie energetyczne czy rynek pracowników.
- To powoduje niechęć ze strony innych państw, które mogły realizować swoje interesy naszym kosztem. Więc spotykamy się z krytyką zachodnich mediów. Trzeba atakować - a to San Escobar, a to zła marynarka czy złe okulary. Każdy popełnia drobne błędy, ale nie robi ich tylko ten, kto nic nie robi. Ja chcę zreformować ten urząd - podkreślał Waszczykowski. - Mamy nową ustawę o służbie zagranicznej, chcemy zrobić przegląd kadr - wyliczał.
"Czy mamy z Lampedusy przetransportować ludzi siłą?"
Minister spraw zagranicznych odniósł się też do stanowiska Komisji Europejskiej, która zagroziła wszczęciem procedury o naruszenie prawa Unii Europejskiej, jeśli Polska, Węgry i Austria do czerwca nie przystąpią do programu relokacji uchodźców. Pytany, czy Polska przyjmie uchodźców w ramach mechanizmu kwotowego przyjętego przez kraje członkowskie we wrześniu 2015 roku, Waszczykowski podkreślił, że wnioski azylowe osób, które dotarły do granic Polski, są rozpatrywane. - Nie będziemy jednak na siłę przesiedlać ludzi z innych obszarów Europy, bo oni dobrowolnie nie chcą u nas zamieszkać. Czy mamy z Lampedusy czy wyspy Kos przetransportować ludzi siłą? - pytał szef MSZ. Szef polskiej dyplomacji zaznaczył jednocześnie, że "dotąd przeniesiono około 17 procent całościowej kwoty migrantów. Wiele państw przemieściło tylko kilkanaście czy kilkadziesiąt osób. A na szlakach migracyjnych dominują migranci zarobkowi, a nie uchodźcy, co stawia pod znakiem zapytania zasadność mechanizmu wprowadzonego we wrześniu 2015 roku".
"Próby wytworzenia niekorzystnego klimatu"
Waszczykowski był też pytany, czy w związku ze sporem pomiędzy Komisją Europejską a polskim rządem, dotyczącym między innymi uruchomionej wobec naszego kraju procedury ochrony praworządności, Polsce mogą grozić ze strony Komisji "restrykcje" albo osłabienie pozycji w negocjacjach dotyczących przyszłego budżetu unijnego. W jego ocenie, ograniczenie przysługujących Polsce dotacji i subwencji z budżetu unijnego wymagałoby zmian traktatowych.
Obecnie bowiem - jak stwierdził - nie są one powiązane z formułą praworządności, tylko stanowią rekompensatę za otwarcie rynku państwa członkowskiego.
- Mimo prób wytworzenia niekorzystnego klimatu wobec Polski nie przekłada się to na relacje gospodarcze, na klimat biznesowy. Przeciwnie: agencje ratingowe dają nam wysokie oceny, handel rośnie i inwestycje zagraniczne także. Biznes nie ma zastrzeżeń do stabilności politycznej i prawnej - podkreślał szef MSZ. Zaznaczył przy tym, że Polska będzie zabiegała, aby budżet Unii Europejskiej po 2020 roku był "utrzymany na dotychczasowym poziomie" oraz by bez zmian pozostały zasady jego dzielenia.
"Realnym zagrożeniem" jest natomiast - zdaniem Waszczykowskiego - tak zwana Europa kilku prędkości. Jak mówił w "DGP", chodzi przede wszystkim o pomysły stworzenia odrębnych instytucji i budżetu dla państw strefy euro. Zwrócił uwagę, że wprost mówi o tym nowy prezydent Francji Emmanuel Macron.
"Realizacja będzie zależeć od Niemców"
Szef polskiej dyplomacji zaznaczył jednocześnie, że realizacja projektu Unii Europejskiej kilku prędkości "tak naprawdę będzie zależeć od Niemców".
- To, że Francji czy Włochom opłaca się stworzyć strefę euro, de facto sponsorowaną przez Berlin - czyli niemieckie koncerny czy banki - nie ulega wątpliwości. Gospodarki tych państw są znacznie słabsze, więc tym sposobem chciałyby one utrzymać niski kurs kredytowy euro gwarantowany przez silną niemiecką gospodarkę - przekonywał minister.
Jak na razie - dodał - nie widać zgody Niemiec na "żyrowanie w ciemno takich rozwiązań". Wskazują na to - według Waszczykowskiego - między innymi wypowiedzi niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schaeublego.
- Po co Niemcy miałyby dokładać do gospodarek nieradzących sobie na przykład z polską konkurencją, tak jak słyszeliśmy podczas kampanii wyborczej we Francji? - zaznaczał Waszczykowski.
"Plan Szydło" lub "plan Waszczykowskiego"
Szef MSZ był też pytany o to, kiedy przedstawione zostaną polskie propozycje dotyczące zmian traktatowych.
- Jestem w stałym kontakcie z naukowcami i praktykami zajmującymi się prawem europejskim. (...) Pozostaje decyzja polityczna i kwestia wyczucia czasu - oświadczył. Jak dodał, do rozstrzygnięcia pozostaje także kwestia szczebla, z którego wyjdzie polska inicjatywa.
- Może to być inicjatywa pani premier - "plan Szydło" bądź na niższym poziomie - "plan Waszczykowskiego". Moglibyśmy wydać to też w formie materiału eksperckiego, non paper, który mógłby pozostać niepodpisany - wyjaśniał minister spraw zagranicznych w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Autor: azb//now/jb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24