- Ta tragedia była dla mnie dowodem głębokiej niesprawności państwa - tak o katastrofie smoleńskiej mówił w "Kropce nad i" były minister w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego Maciej Łopiński. Jak dodał, prezydent nie chciałby demonstracji przed pałacem, ale on sam demonstrujących rozumie.
Jak mówił Maciej Łopiński, były minister, a obecnie prezes Ruchu Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego, katastrofa smoleńska pokazała głęboką niesprawność państwa - zarówno przed tragedią, jak i po niej. Jeśli chodzi o wydarzenia poprzedzające tragiczny lot, Łopiński zwrócił uwagę na rozdzielenie wizyt prezydenta i premiera. Według niego, było to skutkiem porozumienia rządu polskiego z rosyjskim. - Prezydent uważał, że powinna być jedna wizyta wspólna, w 70. rocznicę pomordowania polskich oficerów - powiedział. - Sądzę, że na pewno rząd polski nie powinien podejmować gry z Rosjanami - zauważył były minister. - Nie było ze strony rządu stwierdzenia, że to wizyta na najwyższym szczeblu. Nie widzę powodu, dla którego te wizyty zostały rozdzielone - dodał.
Jego zdaniem, strona polska nie dopełniła najwyższej staranności wymaganej przy organizacji wizyt, co jest dowodem słabości polskiego państwa. Jak dodał, nie można mówić, że państwo zdało egzamin, tylko dlatego, że "sprawnie przeprowadziło pogrzeby ofiar".
Gdyby były wyjaśnienia, nie byłoby transparentów?
Łopiński przypomniał też to, jak Polska była traktowana przez stronę rosyjską i jakie były okoliczności decyzji o przyjęciu procedur ws. wyjaśnienia katastrofy. - To też kwestia reportu MAK, który wszyscy widzieliśmy. To nie jest kwestia mojego zaufania do premiera - zaznaczył.
Podkreślił również, że demonstracje w każdy 10. dzień miesiąca są dla niego zrozumiałe. - Gdyby istniało społeczne przeświadczenie, że katastrofa została wyjaśniona, a śledztwo prowadzone jest wiarygodnie i skutecznie, to takich transparentów, że Tusk ma krew na rękach by nie było - uważa Łopiński. - Ale w Polakach jest pytanie, co było naprawdę przyczyną katastrofy i czy to śledztwo zrobiło wszystko, by odpowiedzieć na pytania - powiedział, przywołując wątpliwości rodzin ws. sekcji zwłok ofiar.
"Chciałby, bym pozostał aktywny"
Były minister zaznaczył jednak, że choć z jednej strony nie był usatysfakcjonowany wynikiem pracy komisji Millera, dobrze się stało, że sprostowała ona kilka "oczywistych kłamstw, jak np. czterokrotne podchodzenie przez TU-154 do lądowania, czy informacji o naciskach". Łopińskiego dziwi jednak, dlaczego Polska nie zwróciła się o pomoc do NATO i Amerykanów.
Przyznał też, że osobiście było mu bardzo ciężko po śmierci Lecha Kaczyńskiego, który był dla niego przyjacielem. Dodał, że Lech Kaczyński chciałby, by pozostał aktywny publicznie i starał się wprowadzić do polityki wartości, którym zmarły prezydent był wierny. - Pewnie nie chciałby demonstracji, bo był skromnym człowiekiem, ale rozumiem tych ludzi, tak jak rozumiem tysiące tych, którzy stali przed pałacem (po katastrofie - red.) - podkreślił.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24