O pomocy uchodźcom z Ukrainy mówił w "Rozmowie Piaseckiego" profesor Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. Ocenił, że "Polacy robią świetną robotę". Zaznaczył jednak, że "miesiąc miodowy się właśnie kończy". - Musimy sobie zdawać z tego sprawę. To, że odrobiliśmy lekcję, że mamy z kartkówki jako naród piątkę, nie znaczy jeszcze, że zdaliśmy egzamin na końcu roku szkolnego - powiedział.
Od początku ataku Rosji na Ukrainę, według Straży Granicznej, do Polski przybyło ponad 2,1 miliona uchodźców. Profesor Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego pytany, czy można powiedzieć, że Polska dała radę, powiedział, że "kiedy rozmawia ze swoimi przyjaciółmi z różnych państw i opowiada im o tej sytuacji, to bardzo często mówi, że jest tak dumny z naszego narodu, że jest Polakiem, bo robimy świetną robotę".
- Polacy robią świetną robotę, ale pamietajmy, że robimy to jako społeczeństwo obywatelskie. To było niesamowite, bez niczego, bez żadnego impulsu 24 lutego setki tysięcy Polaków zobaczyło, co się dzieje w telewizji, porozmawiało ze znajomymi i była prosta decyzja. Mąż do żony powiedział: słuchaj, oni uciekają, bierzemy - podkreślił.
Jego zdaniem to "absolutny fenomen" przyjmowania uchodźców w Polsce. - To będzie, moim zdaniem, opisywane w literaturze nie tylko migracji, ale również socjologicznej i psychologicznej, w jaki sposób w narodzie, który ma powyżej 38 milionów nagle, w pewnym momencie, zniknęły jakiekolwiek resentymenty ukraińskie, które przecież 23 lutego jeszcze były i na taką salę udało się uzyskać pomoc - mówił prof. Duszczyk.
Powiedział, że "miesiąc miodowy się właśnie kończy". - Musimy sobie zdawać z tego sprawę. To, że odrobiliśmy lekcję, że mamy z kartkówki jako naród piątkę, nie znaczy jeszcze, że zdaliśmy egzamin na końcu roku szkolnego - ocenił.
Profesor Duszczyk: brakuje nam bardzo wiele
W ocenie Duszczyka "brakuje nam bardzo wiele". - To, że ogarnęliśmy tak zwane podstawowe potrzeby w odruchu społecznym, to nie znaczy, że rozwiązaliśmy problem. Cały czas kwestia infrastruktury mieszkaniowej jest absolutnie kluczowa. Widzimy, co się dzieje z cenami wolnych mieszkań do wynajęcia w dużych miastach, widzimy, co się dzieje w tych ośrodkach, które przyjęły (uchodźców - red.). Tam jest łóżko przy łóżku - wskazał.
Jak mówił, "duża część pensjonatów i hoteli, która obecnie udziela pomocy, bo był martwy okres turystyczny, będzie musiała coś zrobić, bo będzie musiała zarabiać". - Naprawdę my nie rozwiązaliśmy jeszcze problemu i wszystkie ręce na pokład. Nie możemy odtrąbić sukcesu - zaznaczył.
Zauważył również, że my nie mamy obozów, mamy ośrodki tymczasowego pobytu. Ocenił, że "w takim standardzie, w jakim te ośrodki funkcjonują, to jest proszenie się o bardzo poważne problemy". - Musimy zacząć myśleć nad ośrodkami tymczasowego pobytu zapewniającymi prywatność. To się bardzo łatwo robi. To są tak zwane domy modułowe, to są też duże hale, w których są ustawione namioty albo boksy - mówił. Dodał, że one dają element prywatności.
Duszczyk zauważył, że "kiedy trauma u uchodźców się kończy, wracają do pewnej rzeczywistości, ale cały czas mają problem z aklimatyzacją". - Oni muszą momentami zgasić światło. Oni teraz w tych miejscach nie mogą zgasić światła. Im trzeba zapewnić miejsce, w którym będą mogli zgasić światło - podkreślił.
Profesor Duszczyk: szacowałbym, że obecnie mamy w Polsce 1,2 - 1,3 miliona uchodźców wojennych
Pytany, ile osób z fali uchodźczej może być w tej chwili w Polsce, powiedział, że dzisiaj liczbę Ukraińców, którzy są uchodźcami wojennymi, czyli przybyli po 24 lutego, szacowałby na 1,2 - 1,3 miliona. Dopytywany, czy około 700-800 tysięcy wyjechało na Zachód, czy wróciło do Ukrainy, odpowiedział, że wyjechało głównie na Zachód. - Ale mamy wzrost również powrotów. Wczoraj najnowsze statystyki Straży Granicznej pokazały odpływ 10 tysięcy osób. To już nie są ci żołnierze, którzy wracają, tylko to są różnego rodzaju powroty. Niektórzy po prostu się tu kompletnie nie zaaklimatyzowali. Zadzwonili na zachód Ukrainy, powiedzieli im: słuchajcie, u nas jest pokój, przyjeżdżajcie, wracajcie i te osoby wracają - mówił.
Prof. Duszczyk dodał, że nie wiemy, jaki będzie rozwój wojny na Ukrainie i ile osób ostatecznie do Polski będzie chciało jeszcze dotrzeć w kolejnych ewentualnych przepływach.
Powiedział, że jeden ze scenariuszy mówi, że "mamy wojnę pełnoskalową, ale nie obejmującą całego terytorium Ukrainy, co oznacza, że mamy tak zwanych przesiedleńców wewnętrznych, czyli osoby, które uciekają ze wschodu, ale nie wyjeżdżają za granicę".
Przekazał, że "przy samym Lwowie, Iwano-Frankiwsku i Łucku szacujemy, że jest mniej więcej 600-700 tysięcy (przesiedleńców - red.), ale statystyki UNHCR mówią nawet o 6 milionach przesiedleńców wewnętrznych, co by oznaczało, że swoje domy musiało opuścić w tym czasie około 10 milionów, czyli jedna czwarta społeczeństwa ukraińskiego, szczególnie kobiet z dziećmi".
- Tutaj mamy absolutnie (do czynienia - red.) już, można powiedzieć, z katastrofą humanitarną - dodał. Ocenił, że Ukraina jako państwo cały czas sprawne radzi sobie z tymi uchodźcami, przy pomocy różnych organizacji z całego świata. - Jeżeli tam się nie pogorszy sytuacja, możemy oczekiwać, że liczba osób, która będzie przemieszczała się do Polski na poziomie 20-30 tysięcy, będzie utrzymana, a z tym sobie spokojnie poradzimy - ocenił.
Duszczyk o edukacji ukraińskich dzieci i wejściu kobiet na rynek pracy
Duszczyk powiedział w "Rozmowie Piaseckiego", że "według szacunków maksymalnie 800 tysięcy uchodźców możemy rozsądnie i odpowiedzialnie w Polsce zintegrować czasowo". - Chodzi o to, żeby dzieci poszły do szkoły, ewentualnie uzyskały takie wsparcie, żeby mogły uczyć się w ukraińskim programie w porozumieniu z ukraińskim ministerstwem edukacji. Żeby kobiety weszły na rynek pracy - dodał.
Zaznaczył jednak, żeby "pamiętać o niedostosowaniu kwalifikacji". - To nie jest takie proste, jeśli popatrzymy na to, jakie są wolne miejsca na polskim rynku pracy. Co będzie z polskim rynkiem pracy za trzy miesiące czy pół roku, tego też naprawdę nie wiemy - dodał.
Pytany, czy kobiety, które przyjechały tutaj z dziećmi, mogą w ogóle myśleć o wejściu na rynek pracy, czy muszą się skupić na zajęciu się dziećmi, ocenił, że "rząd w myśleniu jest spóźniony od tygodnia do dwóch tygodni".
Zauważył, że jeszcze w ostatnich dniach przedstawiciele resortu edukacji i nauki mówili o tym, że "większość dzieci będzie trafiała albo do polskich klas, albo przygotowawczych". Dodał, że obecnie pojawiło się "rozporządzenie, które mówi o tym, że dzieci ukraińskie mogą w Polsce uczyć się zdalnie zgodnie z ukraińskim programem szkolnym". - Można powiedzieć – wreszcie - dodał.
Duszczyk ocenił, że jeżelibyśmy uznali częściowo kwalifikacje ukraińskich nauczycielek, że one mogą uczyć ukraińskie dzieci w Polsce, to one by się w pewien sposób nimi zaopiekowały, a kobiety, które są w ośrodkach, mogłyby wyjść do pracy.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24