Siedzieliśmy w jego gabinecie, on to przy mnie przeglądał, komentował niektóre sprawy i powiedział, że się tym zajmie - tak w "Faktach po Faktach" ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski relacjonował spotkanie z kardynałem Stanisławem Dziwiszem w 2012 roku, które miało dotyczyć między innymi sprawy Janusza Szymika. Mężczyzna jako nastolatek był wykorzystywany seksualnie przez duchownego pedofila. - Ksiądz kardynał jest w sytuacji bardzo trudnej - ocenił publicysta Tomasz Terlikowski, drugi gość programu.
Gościem wtorkowej rozmowy w "Faktach po Faktach" był kardynał Stanisław Dziwisz. W rozmowie z Piotrem Kraśką odniósł się między innymi do sprawy 48-letniego obecnie Janusza Szymika, który w latach 80. był przez pięć lat wykorzystywany seksualnie przez ówczesnego proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim, księdza Jana Wodniaka.
Szymik udał się z tą sprawą najpierw do biskupa Tadeusza Rakoczego, ówczesnego ordynariusza bielsko-żywieckiego, przekazał mu spisane wspomnienia z lat 1984-1989 oraz poprosił o interwencję. Wobec braku działań w 2008 roku przekazał sprawę księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu, który - jak relacjonował - w 2012 roku miał pojechać do kurii w Krakowie i wręczyć do rąk własnych kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi dokumenty, w których znajdowała się dokładnie opisana sprawa Szymika oraz jego dane kontaktowe.
Kardynał Dziwisz powiedział, że "nie wiedział" o tym, że Janusz Szymik "chodził do biskupa". - Jak tam sprawy wyglądały, gdzie się udawał. Ja przecież o tym nie wiedziałem - mówił. - Chcą przerzucić na mnie odpowiedzialność, ale ja tej odpowiedzialności nie miałem. Nie miałem wiedzy. Z drugiej strony to jest inna diecezja i trudno się mieszać w sprawy innej diecezji, chociaż zaprzyjaźniona - przekonywał kardynał.
- Gdybym wiedział o wszystkich szczegółach, chociaż nie miałem prawa do tego, ale bym reagował - oświadczył gość wtorkowych "Faktów po Faktach".
Janusz Szymik w rozmowie z TVN24 mówił, iż "czuje żal, że kardynał, jako zwierzchnik biskupa bielsko-żywieckiego, bo diecezja bielsko-żywiecka jest częścią metropolii krakowskiej, w ogóle nie zareagował". Powiedział również, że w sobotę zadzwonił do niego, w imieniu kardynała Dziwisza, wysokiej rangi przedstawiciel Kościoła i zaproponował spotkanie. - Stwierdził, że kardynał bardzo żałuje, że nie doszło do takiego spotkania - przekazał przebieg rozmowy.
Dziwisz: rozmowy z Isakowiczem-Zaleskim sobie na ten temat nie przypominam
Po opisaniu sprawy w mediach kardynał Dziwisz wydał oświadczenie, w którym wyraził ubolewanie i przekazał, że nie przypomina sobie, aby otrzymał dokumenty w tej sprawie, a także że nie ma po nich śladu w rejestrach. W reakcji na to oświadczenie ksiądz Isakowicz-Zaleski przytoczył na swoim blogu treść listu datowanego na 24 kwietnia 2012 roku.
Kardynał Dziwisz pytany we wtorkowej rozmowie z Piotrem Kraśką, czy przypomina sobie rozmowę z księdzem Isakowiczem-Zaleskim, zaprzeczył. Dodał, że Isakowicz-Zaleski "przychodził do niego nieraz". - Ale rozmowy na ten temat sobie nie przypominam - mówił.
W środowym wydaniu "Faktów po Faktach" do tej sprawy odniósł się sam ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Pytany o 24 kwietnia 2012 roku, czyli o dzień, na który miał być datowany wspomniany list, powiedział, że "miesiąc wcześniej odbyła się Rada Kapłańska, to jest taki organ doradczy przy księdzu kardynale". - Brali w tym udział wszyscy księża biskupi, około 30 księży, gdzie byłem przesłuchiwany z powodu wspólnej książki, którą wydałem z panem Tomaszem Terlikowskim - mówił gość "Faktów po Faktach".
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski i Tomasz Terlikowski wydali wspólnie książkę pod tytułem "Chodzi mi tylko o prawdę", w której poruszali wiele kwestii związanych z Kościołem, między innymi homoseksualizmu wśród księży, relacji biskupów z podwładnymi czy tematu lustracji w polskim Kościele.
- Chodziło szczególnie o te fragmenty, gdzie pisałem o homolobby i o skandalach obyczajowych - przekazał ksiądz Isakowicz-Zaleski. - Przebieg tej rozmowy był nagrywany na taśmę i świadków jest prawie trzydziestu - dodał.
- W czasie tej rozmowy powiedziano, że mam dostarczyć księdzu kardynałowi wszystkie dokumenty, które mam, żeby tę sprawę rozwiązać. I rzeczywiście napisałem list 24 kwietnia, nie pamiętam, czy wręczyłem w tym samym dniu, czy kilka dni później, ale była to oficjalna wizyta w kurii w biały dzień w godzinach urzędowania - opisywał przebieg zdarzenia. - Najpierw poprosiłem o tę audiencję, dostałem odpowiedź od księdza sekretarza, kiedy mam i o której się zgłosić - relacjonował ksiądz Isakowicz-Zaleski.
"Siedzieliśmy w jego gabinecie, on to przy mnie przeglądał, komentował niektóre sprawy i powiedział, że się tym zajmie"
- Przyniosłem nie tylko list, w którym było siedem wyszczególnionych spraw, w tym na pierwszym miejscu sprawa Janusza Szymika, ale też kilka innych spraw, które dotyczyły metropolii krakowskiej. I do tego była dołączona teczka z listami czytelników, którzy właśnie pisali w tych sprawach - mówił.
Jak wyjaśniał gość "Faktów po Faktach", "był list pana Szymika odręcznie pisany, kilkanaście stron, [były - przyp. red.] listy innych osób, które się poczuły pokrzywdzone". - To wszystko przyniosłem księdzu kardynałowi. Siedzieliśmy w jego gabinecie, on to przy mnie przeglądał, komentował niektóre sprawy i powiedział, że się tym zajmie - powiedział.
Dopytywany ksiądz Isakowicz-Zaleski potwierdził, że odbył rozmowę z kardynałem Stanisławem Dziwiszem. - Siedzieliśmy przy stole, ksiądz kardynał przeglądał przy mnie, pytał się o poszczególne sprawy - mówił. - Niektóre komentował, bo znał wcześniej, ale niektóre były dla niego zaskoczeniem, na przykład cała seria samobójstw księży w diecezji tarnowskiej, która nadal należy do metropolii krakowskiej - dodał.
"Z mojej strony była dobra wola, żeby to wyjaśnić i przede wszystkim spotkać się z ofiarami"
- Po tym przesłuchaniu na Radzie Kapłańskiej z mojej strony była dobra wola, żeby to wyjaśnić i przede wszystkim spotkać się z ofiarami - powiedział ksiądz Isakowicz-Zaleski. - Przy sprawie molestowania ministranta przez księdza, którego zresztą ksiądz kardynał bardzo dobrze znał, bo to był jego kolega z seminarium, podany był adres rodziców, telefon. Niestety przez półtora roku nie nastąpiły żadne działania i wtedy napisałem list do Watykanu - mówił.
Jak przekazał, list przetłumaczył na język włoski ksiądz profesor Andrzej Kobyliński z Warszawy, który "też może świadczyć w tej sprawie".
- Dopiero po moim liście do Watykanu w 2014 roku w jednej konkretnej sprawie zostało wszczęte dochodzenie watykańskie - mówił. Jak dodał, "to była sprawa duchownego, który w tej chwili jest na emeryturze, którego kardynał zawiesił po całej serii skandali i przez parę miesięcy był na urlopie". - I wbrew obietnicy, którą dał rodzicom ksiądz biskup Jan Szkodoń, ten człowiek został z powrotem proboszczem w innej części diecezji krakowskiej i tam były kolejne skandale - dodał.
"Ksiądz kardynał jest w sytuacji trudnej"
Tomasz Terlikowski, drugi gość programu, ocenił, że "ksiądz kardynał jest w sytuacji bardzo trudnej". - Mamy list, mamy ofiarę, mamy bardzo mocne świadectwo księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, które jest spójne z tym wszystkim, co mówił wcześniej, spójne z informacjami, które ja także mam z różnych źródeł - zauważył publicysta.
- I mamy księdza kardynała, który mówi "nie pamiętam", "nie wiem", "nie słyszałem" i mówi to nie tylko o sprawie pana Janusza Szymika, ale mówi to również o sprawie Legionistów Chrystusa, co jest, mówiąc zupełnie wprost, niemożliwe - powiedział gość "Faktów po Faktach". - To jest potwierdzone przez wielu watykanistów. Ksiądz kardynał nie tylko o tym wiedział, ale był wielokrotnym gościem u Legionistów, a ta sprawa była znana w Watykanie od dawna - dodał.
Terlikowski: na razie możemy mieć wrażenie, że ksiądz kardynał oszczędnie dysponuje prawdą
- Jedyne rozwiązanie, jakie ja w tej chwili widzę, to jest powołanie niezależnej, także od kurii krakowskiej, komisji, złożonej z ludzi świeckich, ewentualnie duchownych, także spoza archidiecezji krakowskiej, którzy po pierwsze, przesłuchają wszystkich świadków, po drugie, bardzo dokładnie sprawdzą te dokumenty i wszystko nam wyjaśnią - mówił Terlikowski. - Innej drogi nie widzę - dodał.
- Na razie możemy mieć wrażenie, że ksiądz kardynał, powiem bardzo łagodnie, oszczędnie dysponuje prawdą - stwierdził Terlikowski.
Według publicysty, "jeśli okaże się, że ksiądz kardynał mijał się z prawdą, znał sprawę i nic z nią nie zrobił, to trzeba wyciągnąć konsekwencje".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24