Minister Antoni Macierewicz z sejmowej mównicy grzmiał o niewyobrażalnej korupcji w polskiej armii za czasów swoich poprzedników. Wyliczał setki zgłoszeń do prokuratury, jakie miały tam trafić po audycie w ministerstwie. Okazuje się, że zarzucający opozycji kłamstwa, zaniedbania, korupcję, a wręcz szpiegostwo minister sam minął się z prawdą. Materiał programu "Polska i Świat".
Niemal dokładnie rok temu minister obrony narodowej po raz pierwszy kreślił katastrofalny obraz polskiej armii, jaki zostawili mu jego poprzednicy.
- Stopień korupcji, nieodpowiedzialności, świadomie realizowanego bałaganu i zamieszania w armii, przekraczał wszystko, co można sobie wyobrazić - to wypowiedź Antoniego Macierewicza z 17 marca 2016 roku.
W tym samym miejscu dodał, że w związku z tymi zaniedbaniami zdolności obronne Polski jesienią 2015 roku wystarczyłyby na kilkanaście dni.
"Skierowanie do prokuratury ponad 350 zawiadomień"
Posłowie opozycji zareagowali wtedy, mówiąc, że Macierewicz szafuje poważnymi oskarżeniami bez żadnych dowodów.
Miały one pojawić się dwa miesiące później, podczas prezentacji wyników audytu w Sejmie, ale się nie pojawiły, za co ministra skrytykował jego poprzednik Tomasz Siemoniak (PO).
- Nie dość, że pan publicznie kłamie, to jeszcze pan jest odpowiedzialny za katastrofalny stan polskiej armii - kontratakował Antoni Macierewicz (wypowiedź z 12 maja 2016 roku).
W Sejmie pojawiła się zapowiedź zawiadomienia prokuratury o licznych przestępstwach, których mieli się dopuścić poprzednicy. Ale dopiero podczas podsumowania roku rządu Beaty Szydło, w listopadzie, padły konkrety.
- Niestety, na skutek audytu, byłem zmuszony i resort Ministerstwa Obrony Narodowej był zmuszony do skierowania do prokuratury ponad 350 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa na szkodę bezpieczeństwa państwa, w tym przestępstwa korupcyjnych, nielegalnego współdziałania z obcymi służbami specjalnymi - mówił minister obrony narodowej 15 listopada 2016 roku.
"Wszystko, co mówi Macierewicz, trzeba dzielić przez 70"
Ministerstwo do tej pory nie odpowiedziało na naszą prośbę o opisanie, czego miały dotyczyć te zawiadomienia, dlatego sami zwróciliśmy się do wszystkich regionalnych i okręgowych jednostek prokuratury w Polsce z prośbą o podanie liczby i charakteru zawiadomień przesłanych przez ministerstwo od początku urzędowania Macierewicza.
Efekt? Okazuje się, że zarzucający opozycji kłamstwa, zaniedbania, korupcję, a wręcz szpiegostwo minister sam publicznie drastycznie minął się z prawdą.
Nie licząc niezwiązanego z audytem zawiadomienia autorstwa Bartłomieja Misiewicza, dotyczącego rzekomych fałszywych oskarżeń wobec niego samego, przez 15 miesięcy urzędowania minister i podlegli jemu urzędnicy wysłali nie 350, a sześć zawiadomień. Pięć do Prokuratury Okręgowej w Warszawie i jedno do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.
- To oznacza, że wszystko, co mówi Macierewicz, trzeba dzielić przez 70. Już zapowiadał tysiąc dronów, nie wiadomo, czy będzie jeden. Zapowiadał dwa śmigłowce, nie ma żadnego. Jak Antoni Macierewicz coś mówi, to znaczy, że mówi; nie znaczy, że tak będzie - skomentował były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.
Prokuratura w Warszawie prowadziła pięć postępowań z zawiadomienia Macierewicza. Zdążyła już wnioskować o umorzenie jednego z nich.
Autor: kb/sk/jb / Źródło: tvn24