Polityk PiS Marcin Romanowski uciekł na Węgry po tym, jak prokuratura postawiła mu zarzuty w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. Jest ścigany listem gończym i Europejskim Nakazem Aresztowania. "Super Express" przeprowadził z nim wywiad. Polityk mówił o tym, gdzie teraz mieszka i czym się zajmuje, opowiedział też, jak wyglądał jego wyjazd z Polski.
Były wiceminister sprawiedliwości, poseł PiS Marcin Romanowski, który jest podejrzany w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości, otrzymał azyl na Węgrzech. Wcześniej tego dnia, 19 grudnia, Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował o wydaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania tego polityka. Prokuratura planuje postawienie mu nowych zarzutów.
We wtorek portal dziennika "Super Express" opublikował wywiad z Romanowskim. Polityk opowiadał między innymi o wynajmowanym mieszkaniu, pomocy ze strony węgierskiego rządu, przyszłości jako poseł i wyjeździe z Polski. Romanowski odpowiadał też na pytania, dlaczego jego telefony były wyłączone i czym chce się zajmować na Węgrzech. Dziennikarz "Super Expressu" nie zapytał natomiast, dlaczego Romanowski uchyla się przed odpowiedzialnością i nie chce odpowiadać przed polskim wymiarem sprawiedliwości.
Romanowski: z nikim się nie dzieliłem planami o azylu
Poseł PiS sugerował, że "patrząc na to, co się dzieje w Polsce, należy mieć obawy, że kolejne osoby będą prześladowane". Zdradził też, że nikomu nie mówił o swoich planach związanych z azylem na Węgrzech. - Nie dzieliłem się z moimi kolegami, znajomymi czy rodziną tą chęcią poproszenia o azyl, żeby nie narażać nikogo na jakieś zagrożenie - mówił.
Romanowski uważa, że jego wyjazdu na Węgry nie można nazwać ucieczką, bo wyjechał z Polski "w weekend, przed decyzją aresztową, która zapadła w poniedziałek 9 grudnia".
- Wniosek o azyl złożyłem przy okazji wcześniejszej wizyty w odpowiednim urzędzie do spraw cudzoziemców. To było 40 stron, po angielsku, z uzasadnieniem, które przedstawiało zarówno przykłady naruszeń prawa, wręcz przestępczości wręcz rządowej, która dzieje się w Polsce od grudnia 2023 roku, aż po opis mojej sprawy: bezpodstawność 11 zarzutów, które mi postawiono i wiele naruszeń prawa, łącznie z bezprawnym pozbawieniem wolności - powiedział Romanowski.
15 października 2024 roku prokurator z Zespołu Śledczego nr 2 Prokuratury Krajowej ogłosił Marcinowi Romanowskiemu postanowienie o przedstawieniu 11 zarzutów w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. Dotyczą one okresu, kiedy jako polityk Solidarnej Polski (a następnie Suwerennej Polski) był w latach 2019-2023 wiceszefem Ministerstwa Sprawiedliwości nadzorującym Fundusz Sprawiedliwości.
Wszystkie te zarzuty dotyczą popełnienia przestępstw polegających "na udziale w zorganizowanej grupie mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu, a w szczególności poprzez przekraczanie uprawnień i niedopełnienie obowiązków oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach, wyrządzanie szkody w wielkich rozmiarach w mieniu Skarbu Państwa, w celu osiągnięcia korzyści osobistych i majątkowych". Grozi mu do 25 lat więzienia.
Prokuratura Krajowa zapowiada, że chce postawić Romanowskiemu kolejnych siedem zarzutów.
CZYTAJ TEKST PREMIUM: "Najlepiej nie pamiętać". Ujawniamy taśmy Mraza i Romanowskiego z lutego i marca
Romanowski: to Węgrzy poprosili, żebym miał wyłączone telefony
Poseł był też pytany, jak wyjechał na Węgry. - Można się poruszać w ramach Schengen bez żadnego problemu. Podróż na Węgry trwa kilka godzin, więc normalnie przekroczyłem granicę. Nie będę może opisywał szczegółów, jakim samochodem i gdzie, bo po co ułatwiać przestępcom robotę. Niech się trochę postarają - odpowiedział.
ZOBACZ TEŻ: Manipulacja czy utrudnianie postępowania? Kowalski, prawicowe media i szpitalne zdjęcie Romanowskiego
Romanowski 6 grudnia wypisał się z placówki medycznej, w której przeszedł planowany zabieg lekarski. Od tamtego dnia miał wyłączone telefony zarejestrowane na jego dane osobowe. Teraz tłumaczy, że był o to "poproszony przez Węgrów, żeby nie używać telefonu, żeby nie odpowiadać na różnego rodzaju ataki i żeby nie informować o tym, dokąd zmierzam".
Pytany, czy po objęciu władzy przez rząd koalicyjny czuł się "w jakiś sposób zagrożony" powiedział: - Trudno odpowiedzieć na takie pytanie, bo ja nie chcę kozaczyć, ale nie jestem jakoś specjalnie strachliwy.
"Nie miałem czasu ogarnąć spraw związanych z uposażeniami"
Romanowski jest pierwszym posłem ściganym Europejskim Nakazem Aresztowania. Uważa, że nadal "działa jako polski poseł, bo to pewne zobowiązanie na arenie ogólnopolskiej i międzynarodowej".
- Teraz głównie zajmuję się odpowiadaniem na różnego rodzaju brutalne i ordynarne ataki ze strony różnych polityków - przekonywał Romanowski. Mówił też, że "jest na uchodźstwie" na Węgrzech.
ZOBACZ TEŻ: Romanowski "na państwo narzeka, ale kasę bierze"
Odniósł się również do decyzji marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który uważa, że Romanowski nie powinien dostawać wynagrodzenia za pracę w Sejmie.
"W związku z jego ucieczką z kraju, oznaczającą jawne sprzeniewierzenie się ślubowaniu poselskiemu, poleciłem Szefowi Kancelarii i służbom prawnym Sejmu ustalenie, w jaki sposób jak najszybciej Rzeczpospolita może zaprzestać wypłacania Panu Posłowi wynagrodzenia za pracę, z której zrejterował" - napisał 19 grudnia Hołownia.
Romanowski stwierdził, "nie miał jeszcze czasu, mówiąc kolokwialnie, ogarnąć spraw związanych ze wszystkimi tymi uposażeniami poselskimi".
- Na pewno nie mam zamiaru korzystać z czegoś, na co nie zapracuję - mówił Romanowski.
Romanowski: była rewizja osobista, rozbieranie
Ksiądz Michał O. nie był poddany torturom w rozumieniu przyjętym w Konstytucji RP i na gruncie prawa międzynarodowego - przekazało Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Przeprowadzone czynności wykazały równocześnie, że w pewnych sytuacjach dochodziło do niehumanitarnego traktowania zatrzymanego - czytamy w komunikacie.
Romanowski twierdzi, że za te nieprawidłowości "w normalnym państwie powinny polecieć głowy ministrów, łącznie z premierem". Mówił, że sam doświadczył szykan. - Były pewne działania, takie jak chociażby rewizja osobista, rozbieranie się do naga czy wyprowadzenie w kajdankach, które były nadmiarowe - mówił.
ZOBACZ TEŻ TEKST PREMIUM: "Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej
"Gram biednego obcokrajowca"
Romanowski w rozmowie z dziennikiem powiedział, że mieszka w "sporym, dwupokojowym mieszkaniu w starej kamienicy". - Przechodzi niewielki remont, bo trzeba coś odmalować. Nie jest to wielki apartament, o którym pojawiały się w prasie informacje. Nie jest to jakiś luksus od kuzyna Orbana, jak gdzieś czytałem - powiedział.
Dodał, że "na razie nie potrzebuje pomocy finansowej", korzysta z "pomocy językowej węgierskich znajomych". Dopytywany, czy komunikuje się także w języku węgierskim odparł: - Jeszcze gram biednego obcokrajowca, który sobie nie radzi, co też ma swoje dobre strony w codziennym funkcjonowaniu, bo wszyscy są bardziej mili i tolerancyjni, gdy słyszą jakieś głupie pytania.
Czym chce się zajmować Romanowski na Węgrzech? - Planów jest wiele. Trzeba podejmować decyzje i wybierać te, które będą najlepsze, najskuteczniejsze, żeby tę moją misję właśnie tutaj nad Dunajem, na tym uchodźstwie jako poseł polskiego parlamentu realizować w sposób najlepszy, najbardziej skuteczny dla Polski i Polaków. Na pewno będę trochę zajmował się badaniami naukowymi. Nigdy nie sądziłem, że znowu aktualne będą moje badania z doktoratu, z niemieckiej magisterki dotyczące właśnie rozliczania państwa bezprawia, ale teraz już nie będzie to czysto teoretyczne rozważanie, ale pewna aplikacja o charakterze praktycznym - powiedział.
Źródło: "Super Express"
Źródło zdjęcia głównego: Jakub Orzechowski/agencja wyborcza.pl