Oczywistymi przegranymi w kryzysie na granicy Polski z Białorusią są migranci - pisze CNN. Portal amerykańskiej telewizji przekonuje też, że sytuacja na granicy jest dla rządzącego w Polsce PiS "użyteczna", bo pomaga "odwrócić uwagę od szeregu niewygodnych kwestii".
CNN opublikował w niedzielę artykuł na temat sytuacji związanej z kryzysem na granicy Polski z Białorusią. Zawarł w nim tezę, że pomógł on polskiemu rządowi "odwrócić uwagę od szeregu niewygodnych kwestii".
Jak ocenia CNN, władza Prawa i Sprawiedliwości słabnie od wyborów 2015 roku, w których partia zdobyła zdecydowaną większość. Ponadto PiS "toczy z Komisją Europejską konflikt dotyczący praworządności, a także spotyka się z szerokim sprzeciwem - zwłaszcza na obszarach miejskich - wobec swojego stanowiska w kwestiach kulturowych" - czytamy w komentarzu.
CNN pisze również, że na początku tego miesiąca - po śmierci ciężarnej 30-letniej Izabeli w szpitalu w Pszczynie - ponownie w Polsce rozgorzała dyskusja o dopuszczalności aborcji i wielu protestujących przeciwko zaostrzaniu prawa antyaborcyjnego wyszło na ulice. "Na tym tle dramat, który rozegrał się na wschodniej granicy kraju z Białorusią - choć niesprowokowany przez Polskę i poważny dla wszystkich zaangażowanych - może być postrzegany jako pomocne odwrócenie uwagi dla rządzącej partii PiS" - napisali Amerykanie.
"Ten kryzys migracyjny jest całkiem przydatny z punktu widzenia krajowej agendy politycznej dla partii [PiS - przyp. red.], ponieważ jest teraz w tarapatach. I ma kłopoty już od dłuższego czasu, bo większość parlamentarna staje się coraz szczuplejsza" - uważa CNN szef warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych Piotr Buras.
CNN odnotowuje też, że frakcja rządząca "straciła już kontrolę nad polską izbą wyższą [Senatem - przyp. red.] w wyborach w 2019 roku, a wspierany przez PiS prezydent Andrzej Duda nieznaczną przewagą wygrał w zeszłym roku wybory prezydenckie w drugiej turze.
Zdaniem Burasa z kolei, rosnąca inflacja przysparza wielu osobom w Polsce problemów finansowych, a sondaże wskazują, że poparcie dla rządu spadło w ostatnich tygodniach. "Nie chcę bagatelizować sytuacji, bo to ryzykowna, poważna, dość trudna sytuacja polityczna, ponieważ wiąże się z konfliktem bezpieczeństwa i kryzysem humanitarnym, ale jest tu też oczywiście próba politycznego wykorzystania tego kryzysu" - powiedział.
Judy Dempsey, redaktorka bloga "Strategic Europe" think-tanku Carnegie Europe, oceniła z kolei, że kryzys "potoczył się bardzo dobrze" dla partii rządzącej. Jej zdaniem, poparcie dla rządu spadło w związku z protestami dotyczącymi śmierci ciężarnej 30-latki w pszczyńskim szpitalu, ale "po tym całym kryzysie na granicy białorusko-polskiej Prawo i Sprawiedliwość jest teraz postrzegane jako orędownik obrony suwerenności Polski i oczywiście ochrony Europy".
Dziennikarze tylko po stronie białoruskiej
"Wydaje się, że decyzja polskiego rządu - który również sprzeciwiał się przyjmowaniu uchodźców podczas kryzysu migracyjnego w 2015 roku - o stanowczym utrzymaniu bezpieczeństwa granic, zyskała szerokie poparcie krajowe" - czytamy w analizie. Zdaniem Burasa, politycy polskiej opozycji "są w trudnej sytuacji, ponieważ nie mogą powiedzieć, że nie chcą bronić granicy".
CNN pisze też, że "Warszawa starała się ukryć kryzys, blokując polską stronę granicy dla dziennikarzy, pracowników pomocy i lekarzy" wprowadzając i później przedłużając stan wyjątkowy, który obejmuje 183 miejscowości na Podlasiu i Lubelszczyźnie, a został początkowo wprowadzony na 30 dni od 2 września, ale 30 września Sejm zgodził się na przedłużenie go o 60 dni.
"To nie zawsze działało na korzyść polskiego rządu: niektóre z najbardziej przekonujących obrazów kryzysu, takie jak na przykład polskie siły graniczne używające armatek wodnych wobec zdesperowanych migrantów, zostały uchwycone po białoruskiej stronie granicy, gdzie mogli działać międzynarodowi dziennikarze" - pisze CNN, dodając przy tym, że rząd stara się uchwalić nowe przepisy, które miałyby zastosowanie po wygaśnięciu stanu wyjątkowego w kolejnym miesiącu.
Komisja Europejska wyraża solidarność z Polską
"Kryzys zmusił także Unię Europejską do mobilizacji na rzecz Polski w momencie coraz bardziej zaciekłego sporu między Komisją Europejską a Polską o praworządność i niezależność sądownictwa" - uważa CNN.
Jak dodaje, ostatnią odsłoną serii konfliktów jest nałożenie na Polskę pod koniec października przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej kary w wysokości miliona euro dziennie w związku z funkcjonowaniem nieuznawanej przez Sąd Najwyższy jego Izby Dyscyplinarnej. Polska jest zobowiązana zapłacić tę okresową karę na rzecz KE. "Teraz Komisja Europejska i kluczowe mocarstwa europejskie opowiadają się za Polską jako obrońcą wschodniej granicy bloku" - czytamy.
Jak powiedział amerykańskiemu portalowi Piotr Buras, posłowie PiS otwarcie wyrazili nadzieję, że Komisja Europejska "wykaże większe zrozumienie dla Polski i zastosuje lżejsze podejście do kwestii praworządności z powodu kryzysu na granicy". Niemniej jednak - dodał - sytuacja polityczna jest "bardzo niestabilna", a polski rząd ryzykuje, że zostanie osaczony przez swoją bezwzględną retorykę dotyczącą bezpieczeństwa granic i nie będzie w stanie się wycofać.
Co po kryzysie?
Dempsey oceniła, że jeśli kryzys osłabnie - przez to, że migranci wrócą do swoich ojczyzn lub nie będą już przebywać na granicy - zakres, w jakim polski rząd będzie nadal czerpał korzyści z "nacjonalistycznego zapału", jaki wzbudził, będzie częściowo zależeć od tego, jak skuteczna jest opozycja.
Wskazała, że innym czynnikiem, który należy wziąć pod uwagę, są te osoby w Polsce, które nie podzielają pragnienia rządu, aby trzymać migrantów z daleka. "Nie wolno nam zapominać, że istnieją ruchy społeczeństwa obywatelskiego i organizacje pozarządowe oraz porządni ludzie, którzy chcą, aby ci migranci byli właściwie traktowani, chcą dostępu do granicy, aby im pomóc" - powiedziała. Jej zdaniem "jeśli kryzys osłabnie, bez wątpienia Prawo i Sprawiedliwość będzie próbowało podtrzymać nacjonalistyczny zapał, ale nie da się go utrzymać".
Migranci "oczywistymi przegranymi"
"Oczywistymi przegranymi w tym kryzysie są migranci, głównie z Bliskiego Wschodu, którzy płacili przemytnikom duże sumy za fałszywą obietnicę łatwego nielegalnego przedostania się do Polski i podróżowania w głąb Europy w poszukiwaniu lepszego życia" - ocenia CNN. Zwraca uwagę, że kilka osób "zmarło z zimna w mroźnych lasach wzdłuż granicy z Białorusią". "Inni zdecydowali się wrócić do domu, nie zyskując nic poza długiem. Samolot ewakuacyjny Iraqi Airways wyleciał w czwartek z Mińska, przewożąc ponad 400 Irakijczyków z powrotem do Irbilu i Bagdadu" - czytamy dalej.
Straż Graniczna informuje, że od początku roku zanotowała ponad 35 tysięcy prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, z czego ponad 6 tys. w listopadzie, blisko 17,3 tys. w październiku, prawie 7,7 tys. we wrześniu i ponad 3,5 tys. w sierpniu. Po polskiej stronie granicy zmarło kilku migrantów.
Źródło: CNN, TVN24, PAP